5

172 7 0
                                    

rozdział V

Doris stała w kuchni i wyglądała przez ochlapane okno od deszczu. Pogoda była coraz gorsza. Niebo płakało jakby było zwiastunem jakiegoś złego wydarzenia.
Dziewczyna wypakowała produkty i zabrała się za przygotowywanie obiadu. Gotując tylko dla siebie nie wymyślała nic konkretnego, wręcz przeciwnie. Lubiła proste jedzenie, łatwe w wykonaniu. Przygotowywała posiłek w pełnym skupieniu aż nagle ktoś zapukał do drzwi. Nie spieszno udała się by zobaczyć kto to. Nie słyszała by ktos wjechal na podjazd więc zakładała, że był to ktoś z sąsiadów. Wytarła ręce w fartuszek i wyjżała przez wizjer. Za drzwiami stał Mark. Otworzyła mu drzwi u uśmiechneła sie.
- Cześć. Przyszedłem do ciebie.
- A ja cie zapraszałam?
- Nooo miałem zobaczyć co z twoim autem.
- No tak tyle, że ja jeszcze nie zrobiłam obiadu.
- To poczekam i pooglądam jak kręcisz się w tym seksownym fartuszku.- powiedział chłopak, lustrujac Doris wzrokiem.
Dziewczyna przepuściła go w drzwiach i udała się do kuchni wyciągając szklanke z szafki i nalewjąc mu soku. Mark zajął miejsce na drewnianym krześle, na którym zwykle siadywała.
- Naprawde ładnie wyglądasz.
- Nie praw mi tyle komplementów.
- Czemu nie?
- Bo są nie potrzebne, nie poderwiesz mnie.
- Jeszcze zobaczymy.- odpowiedział puszczając oko do dziewczyny.
Doris odwróciła sie do szafki i wyciągnęła rondelek poczym nalała wode i postawiła na gazie. Czekając aż zagotuje się woda mieszała sos do makaronu.
- Wiesz chciałbym mieć dziewczyne która gotowałaby mi obiady.
- Coś ci przed chwilą mówiłam.
- Heh nie bądź taka nie dostępna.
- Moge robić co chce, wolny kraj.
- Ponoć.- Chłopak zamilkł powiedziawszy te słowa.
Doris po ugotowaniu makaronu polała go sosem i nałożyła sobie porcje.
- Też chcesz?
- Nie, jadłem w domu.
- Ok. Robicie jakiś remont w domu?
- Tak, jutro przyjeżdża ekipa i maluje ściany itp. a wieczorem mają przywieść część mebli.
- Szybko się wyprowadziliście. Zazwyczaj ludzie najpierw remontują mieszkania.
- Szybko sprzedaliśmy poprzedni i musieliśmy się z niego już wyprowadzić.
- Chyba każdy się dziwi, że zamieszkaliście tutaj.
- Owszem, ale dom to dom, ściany i dach. My jesteśmy zdania, że nie ma co rozdrapywać przeszłości. Co się tu stało to się stało i odeszło z chwilą wyprowadzenia się Harrisonów. Nie ma co do tego wracać i tym żyć my nie byliśmy świadkami morderstwa więc nie widzimy problemu. U nas w domu nie robi się z tego problemu czy to morderstwo czy śmierć naturalna w prawie każdym miejscu na ziemi ktoś umiera, czemu mielibyśmy się bać tych miejsc?
- Bardzo filozoficzne podejście do tematu, ale inaczej sie żyje w domu w którym znałeś te osoby a inaczej gdy nie znałeś tych ludzi.
- To fakt, ale my ich nie znaliśmy i tego się trzymajmy. A teraz widze, że skończyłaś jeść więc idziemy.
- Ok.
Doris podniosła się z krzesła i ruszyla w kierunku garażu. Chłopak wszedł za nią i podniósł maske do góry. Dziewczyna przyglądała mu się opierając się o ścianę. I rozmyślała jaki on jest naprawde czy jest miły bo chce się zabawić czy poprostu taka jego natura. Doris wolałaby żeby to Conor naprawiał jej auto, żeby jadł z nią jej obiad i źeby później razem sie uczyli. Niestety stoi przed nią nowy sąsiad z inną historią. Prawdopodobnie życie go nie doświadczyło i był lekkoduchem. Biła od niego pewność siebie.
- Skończyłem!
- Serio?
- Tak. Sprawdź czy odpalisz.
- Ok.
Doris wsiadła do auta i przekręciła kluczyk w stacyjce. I faktycznie auto zadziałało. W euforii tego, że zaoszczędziła i że jutro pojedzie do szkoły wyskoczyła z auta i rzuciła się w ramiona Markowi.
- ohoho to ta co się tak broniła przedemna.
- Przepraszam. Ucieszyłam sie, ze naprawiłeś mi samochód. Dziękuję, jestem twoją dłużniczką.
- To prawda, jakoś mi się zrewanżujesz.
- Ok.
- A teraz ide bo niedługo przwiozą meble i musze pomóc. Widzimy sie jutro na hiszpańskim. Pa.
- Dzięki i pa.
Doris została sama w domu. Zapowiadało się kolejne samotne popołudnie.
Dziewczyna poszła do swojego pokoju, który był jej azylem.
Przy lewej ścianie stało jej łóżko z metalową ramą a także z miękką pościelą. Pod drugą ścianą stął regał na książki i szafa wypełniona po brzegi. Na przeciwnej ścianie od łóżka stało biurko przysunięte aź pod okno. Z niego padał widok na dom, teraz już Marka. Po środku leżał duży dywan z puszystym włosiem. Nad łóźkiem wisiały pamiątkowe zdjęcia w białych ramkach. Cały pokój jtrzymany był w kremowej i białej kolorystce. Doris lubiła tu siedzieć i wspominać jak mama czytała jej książki lub gdy zasypiała wtulona w nią.
Dziewczyna otworzyła okno w pokoju gdyż panował duży zaduch. I usiadła do lekcji.
Robiąc je zerkała w w strone domu sąsiadów, sprawdzając kto zajmie pokój na przeciwko. Około godziny 20 była już przygotowana do szkoły. Ale jej ojca nadal nie było. Postanowiła więc zejść na dół i obejżeć jakiś film.
Doris schodziła powoli ze schodów, trzymając w ręku kubek z zimną kawą, której nie dopiła rano. Usłyszała, że ktoś przekręca kluczem w drzwiach. Do domu wszedł jej ojciec.
- Hej kochanie!
- Hej.
- Jak dzień?
- Dobrze, nowy sąsiad naprawił mi auto i chodzi ze mna do szkoły.
- Właśnie widziałem, że ktoś się wprowadza.
- Ide oglądać film, dołączysz?
- Moge. Pójde coś zjeść.
- Ok. Będe czekać.
Dziewczyna odniosła kubek do kuchni i włączyła telewizor, sadowiąc się a kanapie. Przerzucając bezsensownie kanały, analizowała krok po kroku rozmowy z Markiem, zastanawiając się co sprowadziło jego rodzine w to miejsce do tego domu.

ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz