Siedziałam na ławce w ogrodzie. Dbam o niego razem z moim tatą Joseph'em. Podziwiałam nasz piękny dom, który kojarzy mi się z bezpieczeństwem i miłością. Opisywałam swój dzień w pamiętniku. Nasz dom jest dość duży i przestronny. Mieści się na obrzeżach miasta Mystic Falls. Biała farba na ścianach i ogromne granatowe okiennice dodają mu uroku, a przestronny ogród, w którym znajduje się dużo najróżniejszych kwiatów i drzew jest wizytówką naszego domu.
- Mia kolacja - rozmyślenia przerywa mi moją mama.
- Już idę mamo tylko dokończę wpis w pamiętniku - krzyknęłam tak by mnie usłyszała.
Gdy skończyłam pisać weszłam do domu. Będąc w przedpokoju zdjęłam buty i weszłam szybko po ciemnych, drewnianych schodach, by odłożyć pamiętnik do pokoju. Mój pokój był dosyć duży. Bardzo go lubiłam. Na prawo od drzwi znajdowała się biała pojemna szafa, obok szafy stało białe lustro. Na lewo drzwi prowadzące do łazienki. Odłożyłam pamiętnik na szafkę nocną i zeszłam na dół na kolację.
Usiadłam na swoim miejscu i nałożyłam trochę ziemniaków na talerz. Nie byłam jakoś super głodna ale nie chciałam zrobić przykrości mamie więc zjadłam wszystko co sobie założyłam.
- Jak w szkole? - zapytał mój tata.
- Codziennie o to pytasz, a ja codziennie mówię, że było okej - zaśmiałam się.
- Tak, tak wiem ale jestem ciekawy jak sobie radzisz - stwierdził.
- Wiem tato - uśmiechnęłam się - czy mogę odejść od stołu? Umówiłam się z Bonnie, Eleną i Carolnie - powiedziałam szybko.
- Oczywiście, miłej zabawy i nie siedź zbyt długo - odezwała się milcząca dotąd mama.
- Tak jest - wyprostowałam się i zasalutowałam, wyglądało to komicznie.
Odeszłam ze stołu i skierowałam się do swojego pokoju. Poprawiłam makijaż, rozczesałam swojej długie, rude włosy i wyszłam z domu. Wyciągnąłem telefon i napisałam wiadomość na chacie grupowym.
Ruszyłam w stronę miasta, nie miałam auta więc przeszłam się pieszo. Czekała mnie długa trasa do pokonania, jednak ja bardzo lubiłam spacerować. Był piątek więc zapewne będziemy siedzieć do późna.
Gdy dotarłam do baru, przy stole siedziały już dziewczyny. Obok mnie przeszedł chłopak, na oko w moim wieku. Wysoki, wysportowany blondyn. Bardzo przystojny.
- Cześć dziewczyny - uśmiechnęłam się podchodząc do nich.
- Mia, wreszcie jesteś - powiedziały.
- Wiecie kto to? - zapytałam wskazując palcem na blondyna.
- To Stefan Salvatore - powiedziała Caroline.
- Widzę, że już zdobyłaś wszystkie informacje o nim - zaśmiałam się.
- Hej, wcale nie - oburzyła się blondynka - tylko te najważniejsze - stwierdziła.
- Chcecie coś do picia? - zapytała Bonnie.
- Poproszę kawę - powiedziałam.
Bonnie zamówiła cztery kawy i wróciła do naszego stolika. Rozmawiałyśmy o największych głupotach. Bardzo lubiłam nasze spotkania. Co piątek wszystkie spotykałyśmy się w barze i rozmawiałyśmy. Taka nasza tradycja. Czasami dochodził do nas Tyler, lub Matt.
- Hej Elena, wszystko dobrze? - zapytałam.
- T...tak - widocznie wytrwałam ja z rozmyśleń.
- Na pewno? Wydajesz się nieobecna - dopytałam.
- Mia, naprawdę wszystko jest dobrze, po prostu tęsknie za rodzicami, poza tym Jeremy sprawia dużo problemów - westchnęła.
Było mi jej żal. W zeszłym roku jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Została sama z bratem, a opiekuje się nimi siostra ich matki, która sama ledwo skończyła liceum.
- Może się rozerwiemy? - zapytała blondi.
- Niby jak? - zapytała Bonnie.
- W domu, pod łóżkiem schowałam dwa wina - szepnęła.
- No nie wiem Caro - stwierdziłyśmy równocześnie - to chyba nie najlepszy pomysł - dodałam po chwili.
- Oj no nie dajcie się prosić - powiedziała błagalnie.
- Niech będzie - Westchnęła Elena.
Zapłaciliśmy za kawę i ruszyłyśmy do domu blondynki. Miałam mnóstwo obaw. Matka Caroline jest szeryfem więc jak nas przyłapie będzie niezły dym.
Gdy byłyśmy już u niej w pokoju, wyciągnęła butelkę wina spod łóżka. Usiadłam sobie na podłodze i z rozbawieniem obserwowałam jak dziewczyny siłują się by otworzyć butelkę.
- Może byś nam pomogła, a nie się śmiejesz - powiedziała Elena.
- Ja nie pije, jak dla mnie butelka może być zamknięta - powiedziałam unosząc ręce w geście obronnym.
- Cykor z ciebie - stwierdziła Bonnie.
- Wypraszam sobie - powiedziałam z udawanym oburzeniem.
- Cykor Mia - Caroline wystawiła mi język.
- Oh dawaj to - powiedziałam wyrywając jej butelkę z ręki.
Zupełnie nie wiedziałam jaki miały robiłem z otwarciem tej butelki. Gdy ją otwarzyłam od razu upiłam łyk. Było obrzydliwe.
- Ale ohyda - wykrzywiłam twarz.
- Nie znasz się - stwierdziła blondynka. Po czym sama upiła łyk i też się skrzywiła - faktycznie ohyda - przyznała mi rację.
Wszystkie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. Uwielbiałam swoje przyjaciółki. Caroline zawsze latała za chłopcami i była zwariowana. Elena i Bonnie były takie spokojne i odpowiedzialne, a ja to coś pomiędzy, byłam odpowiedzialna ale raz na jakiś czas lubiłam zaszaleć.
Długo siedziałyśmy i rozmawiałyśmy. Zagrałyśmy w gre planszową i straciłyśmy poczucie czasu. Zorientowałam się, że na dworzu zdążyło zrobić się jasno. Spojrzałam na zegarek. Czwarta trzydzieści.
- O cholera, ja spadam - zerwałam się szybko na równe nogi.
- Czemu? - zapytała Bonnie.
- Zaraz piąta siedziałyśmy całą noc - odpowiedziałam.
- W takim razie ja też uciekam - stwierdziła.
- A ja u ciebie zostanę Caro, okej? - powiedziała zasypiając Elena.
Razem z Bonnie ruszyłyśmy do wyjścia. Bardzo cicho by nie obudzić mamy Caroline. Bezszelestnie wyszłyśmy z domu.
Gdy dotarłem do domu na kanapie w salonie czekała na mnie rozgorączkowana mama.
Mam przerąbane.
- Tak, tak wiem mamo, zawaliłam po całości ale zagadałam się z dziewczynami, możesz nakrzyczeć na mnie jak wstanę? - zapytałam.
- Dobrze córcia, zdążyło się to pierwszy raz, idź spać, po prostu się o ciebie martwiłam - powiedziała spokojnie.
Gdy dotarłam do swojego pokoju od razu położyłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
CZYTASZ
Psychopatyczny Pierwotny | Kol Mikaelson
Vampire18-letnia Mia dowiaduje się, że jest adoptowana, postanawia opuścić przyjaciół i rodzinne miasto Mystic Falls po skończeniu szkoły. W poszukiwaniu swojej prawdziwej rodziny. Co przyniesie jej przyszłość? Czy odnajdzie swoją rodzinę, a może odnajdzie...