media: ABBA - The Winer Takes It All
Nowe mieszkanie było przestronne. W sam raz dla naszej dwójki – Kallen może mieć swój własny pokój, więc nie będziemy musieli spać w jednym łóżku... Na dodatek udało mi się uzyskać zgodę sądu, by Kallen tymczasowo mieszkał ze mną, więc nie musieliśmy się rozdzielać, co mojej śmietnikowej znajdzie nie przeszkadzało. Właściwie to obawiałem się tego, co mógłby zrobić gdyby okazało się, że nie mógłby zostać ze mną na ten czas... Prawdopodobnie sąd szybko zmieniłby swoją decyzję, ewentualnie musiałbym mu obiecać, że codziennie będziemy się widywać.
– I jak podoba ci się? – pytam, odstawiając karton na stos innych kartonów.
Kallen radośnie biega po całym mieszkaniu, pod czujnym okiem Jo, która miesza tuż obok. Ktoś musiał się nim zająć w czasie, kiedy ja z Barrym znosimy rzeczy z mojego starego mieszkania do tego. Niby nie ma tego dużo, ale trzeba uwzględnić Kallena. Bo tak naprawdę to chłopiec nic nie miał, a skoro to ma być nowy start... Nie szczędziłem na niego pieniędzy, bo jeśli w ten sposób uda mi się uzyskać pełnię praw... To jest tego wart. Muszę pokazać, że nadaję się na jego opiekuna i że z mojej strony nic nie grozi. Na razie... Naprawdę nie zamierzam odpuścić spróbowania krwi kotołaka, ale na jakiś czas muszę się wstrzymać.
Po prostu muszę pokazać się z najlepszej strony... Widziałem wzrok tych wszystkich ludzi... Oni sądzą, że zamierzam zrobić z Kallena swojego żywiciela. I niby to nic niezwykłego, to jednak to wciąż małe dziecko...
– Jest fajnie! – przytula się do mnie, a ja klękam, by go objąć.
– Jadłeś coś? – pytam. Nie miałem czasu, by nadzorować dietę tej małej znajdy.
– Tak! Jo mi zrobiła – mówi zadowolony. No ej! Bo jeszcze mi się moja znajda przylepi do kogoś innego.
– To dobrze – czochram jego brązowe włoski.
– Awww, jakie to urocze – Jo klaszcze w dłonie – Rodzinka jak z obrazka – posłałem Jo piorunujące spojrzenie, bo brakowało mi tekstu w stylu: a kto zostanie mamusią?Zostanę samotnym ojcem... To znaczy nie... Jestem za młody, by być ojcem... Mogę być najlepszym starszym bratem na świecie.
– Chodź, urządzimy twój pokój – chłopiec chwyta moją dłoń i pozwala się zaprowadzić do pokoju.
– W piekarniku masz zapiekankę! – krzyczy Jo – A cię zapraszam na kolację do siebie, bo ten pacan na pewno już zapomniał o twoim istnieniu – oznajmia Jo. I ma rację, całkowicie zapomniałem, że Barry był cały czas ze mną.
– Przepraszam! – krzyczę za nimi – Odwdzięczę się kiedyś!
*
Oczywiście nie spodziewałem się, że pierwsza noc w ogóle będzie łatwa dla Kallena. Nawet jeśli zostawiłem mu włączoną lampkę nocną i tak się zbudził, ale tym razem przez męczące go koszmary.
– No już... Jestem – mówię i głaszczę go po pleckach, żeby go uspokoić.
– Nie bój się. Nie zostawię cię – mówię całkowicie szczerze. Tego właśnie chcę dla niego.
– Śniło mi się, że mnie zostawiłeś... – przytula się do mnie. Kurczę jak na sześciolatka, to potrafi się przytulić.
– Nie zostawię cię... Nie bez wyraźnego powodu... Pamiętasz, mówiłem ci o nim.
– To ten kiedy ta zła pani nie zgodzi się, bym mieszkał z tobą?
– Właśnie tak... A pamiętasz, co mi wtedy obiecałeś? – wolę mieć pewność, że Kallen wszystko pamięta.
– Że mam być grzeczny, bo inaczej nie będziesz mnie odwiedzał – spogląda na mnie ze smutkiem w złotych oczkach – Czemu?
– Bo nie możesz być tylko grzeczny w mojej obecności... Mam zamiar posłać cię do szkółki, a tam przez pewien czas będziesz sam, rozumiesz?
– To ja nie chcę! Chcę zostać z Cerym!
– Wiem, słodziutki, ale nie możesz... Musisz chodzić do szkoły, uczyć się... Znaleźć przyjaciół... Ja będę cały czas przy tobie – całuje go w czoło.
– Obiecujesz?
– Tak.
– Ale na mały paluszek?
– Na mały paluszek – przytakuję mu – Idź spać już – proszę go. Wciąż pomagam Jo przy remoncie nowego lokalu, a Kallen zazwyczaj plączę się przy moich nogach i udaje, że jest strasznie pomocny. Mimo wszystko wciąż jest kochany.
Kallen zasypia wtulony we mnie i za nic nie mogę go od siebie odciągnąć, więc kładę się obok i próbuję zasnąć. Niestety łóżko nie jest zbyt duże, więc jeśli do rana nie spadnę z niego, a Kallen ze mną, to będzie cud.
*
– Złaź ze mnie, ty śmietnikowa znajdo – już od paru minut próbuję zbudzić Kallena, ponieważ wylądowaliśmy na podłodze, a raczej ja wylądowałem, bo przecież nie pozwoliłbym, żeby się uderzył. Ale ta cholerna śmietnikowa znajda uznała, że teraz jest mu wygodnie i zwinął się w kłębuszek i macha sobie ogonkiem jak gdyby nic.
– Kallen, słodziutki, proszę cię, wstań – jęczę... Nie zamierzam leżeć na podłodze... Nie ważne jak bardzo jest teraz uroczy i rozkoszny.
– Kallen, jeśli wstaniesz, zrobię ci gofry i kakao – używam ostatecznej technik budzenia kotołaka. Jeszcze mnie nie zawiodła i tym razem też tak było, bo Kallen poderwał się i spojrzał na mnie zaspanymi oczkami.
– Gofry...? – pyta i ziewa. Przeciera zaspane oczka dłońmi.
– Tak i kakao – przypominam, jakby mu ten fakt umknął.
– TAK! – w kotołaka jakby wstąpiła nowa energia, po chwili zbędny ciężar zlazł ze mnie i zaczął merdać ogonem...
– Szybko!
– No już – wzdycham ciężko... Niewdzięczna ta znajda się zrobiła.
Jednak obiecane śniadanie musi się pojawić, bo Kallen nie da mi żyć. A wtedy będę musiał znosić obrażonego kotołaka...
CZYTASZ
Cause this is pure love
Proză scurtăCery to wampir i kiedy wraca z pracy, znajduje dziecko, które postanawia zabrać na najbliższy posterunek policji. Tam - dziwnym splotem wydarzeń - mały Kallen, na czas, odnalezienie krewnych chłopca zamieszkuje z wampirem. Niestety po dziecko nikt...