media: Amaranthe - Inferno
Obudziłem się obok Kallena. Już nawet przestało mnie to dziwić, że śmieciowa znajda tutaj przyłazi, a każda próba oduczenia go tego kończy się przegraną. Odpuściłem sobie próby zrozumienia Kallena i jego kocich zachowań...
Pogłaskałem go po włosach, które postanowił przefarbować na biało. Sam nie wiem, co mu w tej głowie siedzi. Wciąż mam za miękkie serce, by go besztać za wszystko.
– Wstawaj, słodziutki – mówię, a złote oczy, jak na komendę, otwierają się.
– Dzień doberek! – oznajmia zaspanym głosem. Z racji, że nie znam jego prawdziwej daty narodzin to od początku roku, dbam, by pełnie spędzał w domu. Opcjonalnie pozwalam mu wychodzić w pierwszy i ostatni dzień, ale tylko pod warunkiem, że przed siedemnastą będzie w moim towarzystwie. Szanse na wystąpienie rui w tych dwóch dniach jest bardzo niskie, więc czasami staram się przymykać na to oko.
Po prostu boję się o jego bezpieczeństwo. Chociaż jego pierwsza ruja nie powinna zwabić potencjalnych adoratorów, to jednak wolę dmuchać na zimne i sprawować pieczę nad śmietnikową znajdą.
Ta pełnia nie okazała się tą konkretną, więc do kolejnej mogę sobie żyć w spokoju i nie musieć przechodzić jakiegoś stresu związanego z tym, że Kallena jeszcze nie ma w domu.
– Idź, sprawdź, czy cię na śmietniku nie ma – informuję go i dmucham mu prosto w twarz. Kallen uśmiecha się i tylko się uśmiecha. Ma czternaście lat, wciąż potrafi być przylepą, ale nie aż taką jak jego sześcioletnia wersja. Niektóre rzeczy w ogóle się nie zmieniły...
– Ha ha ha... To było zabawne dekadę temu Ceryni – podpiera głowę na łokciu.
– Mnie to wciąż śmieszy, więc albo się sam wyrzucisz z mojego łóżka, albo ja zrobię to za ciebie. Wciąż się nie nauczyłeś, że masz swoje łóżko?
– Twoje jest wygodne...
– Yhym, już kiedyś słyszałem tę bajeczkę... Nawet uznałem, że mogę ci odstąpić swój pokój i co? Dwa dni wytrzymałeś – pstrykam go w nos. Kallen spogląda na mnie z niezrozumieniem w złotych oczach.
– Ah, tak? W takim razie zrób coś z tymi włosami – informuje mnie i łapie pasemko moich włosów – Zaczynasz przypominać bezdomnego – komentuje.
– No widzisz? Uzupełniamy się pod jakimś względem – oświadczam i wstaję z łóżka.
Całe szczęście, że zaczęły się wakacje i nie muszę wyrzucać Kallena z łóżka, tylko po to by nie spóźnił się do szkoły.
Nie przygotowuję śniadania, bo Kallen jest już na tyle duży, że może zrobić sobie kanapkę, czy swój ulubiony zestaw śniadaniowy – gofry i kakao. W sumie to była pierwsza rzecz, jaką postanowił się nauczyć.
Niestety moja śmietnikowa znajda miała inny cel na ten poranek. Wlazła mi na kolana i przytuliła się do mnie. Mówiłem, wciąż jest przylepą.
– Złaź – oznajmiam i czekam aż kotołak posłusznie wykona moją prośbę.
– Nie – wymruczał – Kiedyś lubiłeś jak tak, siedzieliśmy – przypomina.
– Właśnie, kiedyś, czyli kiedy miałeś sześć lat, ledwo sięgałeś mi do pasa i ważyłeś o połowę mniej – przypominam mu dobitnie.
– Jestem twoi żywicielem, należy mi się szacunek.
– Obiecuję poszukać go na śmietniku.
CZYTASZ
Cause this is pure love
Historia CortaCery to wampir i kiedy wraca z pracy, znajduje dziecko, które postanawia zabrać na najbliższy posterunek policji. Tam - dziwnym splotem wydarzeń - mały Kallen, na czas, odnalezienie krewnych chłopca zamieszkuje z wampirem. Niestety po dziecko nikt...