Dwadzieścia cztery

1.3K 111 36
                                    

media: d'Artagan - Meine Liebste Jolie


Kallen

Cery kończył zmieniać pościel, kiedy wróciłem do pokoju. Miałem zrobić to samo, ale wampir postanowił mnie w tym wyręczyć. Próbowałem wywnioskować z jego ruchów, stopień zdenerwowania, bo na pewno czeka mnie kara za to, że zachowałem się bezmyślnie. A przecież ostrzegał mnie... Sprawiłem, że Cery się martwił o mnie, ale ja naprawdę nie chciałem iść z nimi. Kręcili się po sklepie, a ja akurat wtedy zacząłem czuć się coraz gorzej...

– Już się wykąpałeś? – pyta zaskoczony Cery, kiedy odwraca się. Zapomniałem, że kiedy nie zachowuję się głośno, to nie ma możliwości wyczucia mojej obecności.

– Połóż się i odpoczywaj, jak przygotuję ci śniadanie, to cię zawołam – informuje mnie, a ja przytakuje mu skinieniem głowy.

Kiedy wampir przechodził obok mnie, złapałem jego dłoń, zatrzymując go.

– Przepraszam – mówię i opuszczam głowę – Powinienem cię posłuchać i zostać w domu, wtedy... Nic by się nie stało – chociaż moje ludzkie zmysły przytłumione, to pamiętam, że Cery z trudem się powstrzymywał, żeby nie zrobić niczego złego. A przecież nic, by się nie stało gdybym został w mieszkaniu, tak jak chciał Cery.

– Tak na dobrą sprawę, to też moja wina, nie powinienem ci ulegać i dać jakiś karton do zabawy, żebyś siedział na dupie – uśmiecha się łagodnie.

Chciałem podjąć jeszcze jeden temat, ale Cery zdążył już wyjść z mojego pokoju, a nie chciało mi się iść za nim.

Położyłem się na łóżku i zwinąłem w kłębek, czekając aż Cery, zawoła mnie na śniadanie.

*

Nie spodziewałem się, że moje śniadanie samo do mnie przyjdzie, ale pewnie Cery postanowił się nade mną zlitować. Postawił talerz z goframi i szklankę z kakao na małym stoliku stojącym obok łóżka.

– Zostań – poprosiłem mężczyznę, który spojrzał na mnie z lekkim niezrozumieniem kryjącym się w błękitnych oczach, więc spodziewam się, że zignoruje moją prośbę.

– To się posuń, znajdo – posłusznie się przesuwam, na tyle ile pozwala mi wielkość mojego łóżka, Cery podaje mi talerz z goframi i zachęca do jedzenia.

– Przepraszam Cery, za to, że wczoraj mogłeś poczuć się niekomfortowo w moim towarzystwie...

Wampir chyba przez chwilę nie potrafił przypomnieć sobie sytuacji, ale gdybym tego nie zrobił, to obojgu by nam to ciążyło. Mam nadzieję, że zrozumie, o co mi chodzi i nie będę musiał tego tłumaczyć.

– Nie szkodzi, Kallen, to nie twoja wina... Twoja druga natura wzięła nad tobą górę. Następnym razem, kiedy będziesz chciał, żebym został, a będziesz mieć ruję, to zignoruję to... Oszczędzimy sobie takich rozmów i tej dziwnej niezręczności.

Uśmiechnąłem się; cały, ten ciężar, spadł ze mnie. Cieszę się, że zrozumiał, że nie myślałem wtedy racjonalnie i nie miałem nad tym kontroli. Chociaż nic się nie wydarzyło, to fakt, że byłem podniecony w jego towarzystwie... To strasznie głupie.

– Nawet jeść nie umiesz łajzo – Cery wzdycha głośno i kciukiem ściera plamę dżemu z mojego policzka.

– Nie jestem łajzą – burczę w odpowiedzi, a Cery sięga po szklankę z kakao, by dać mi się napić. Czuję się, jakbym znów miał sześć lat. Wtedy jego blond włosy, które sięgają ramion, odsłoniły kark, a na nim bliznę. Wiem, że nabył ją przeze mnie, a raczej to ja mu ją sprawiłem, bo go ugryzłem. Do dziś nie wiem, dlaczego nie znikła jak każde inne moje ugryzienie?

Cause this is pure loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz