Piknik w East Village cz.3

207 9 3
                                        

Perspektywa Emily

Gdy moje spojrzenie skrzyżowało się ze wzrokiem Ethana poczułam nagły spokój.

- Na kogo tak patrzysz? - zapytał kapitan podchodząc. Spojrzał kątem oka na chłopaka, któremu się przyglądałam. - Kim on jest?

- To mój przyjaciel - powiedziałam stojąc na baczność. - Jeden z tych, z którymi się pokłóciłam, przed wstąpieniem do wojska.

- Kochasz go - stwierdził Stone. - Później dostaniesz chwilę aby z nim pogadać a teraz chodź.

Szłam za dowódcą wśród ludzi. Broń kazał mi zostawić Erykowi a my udaliśmy się na tyły sceny i schowaliśmy się w krzakach.

- Ma dojść do ataku na organizatorów - powiedział a ja poczułam jak moje serce staje. - Wiem, że to twoi rodzice dlatego wziąłem ciebie a nie Eryka...

Zamilkł widząc dwóch mężczyzn wchodzących na scenę. Gestem wskazał mi abym szła za nim. Stąpając cicho mieliśmy zakraść się za napastników i spróbować ich ogłuszyć. Niestety coś poszło nie tak i deska pod nogą kapitana zaskrzypiała. Momentalnie stanęłam za facetem, którego miałam powalić. Był mojego wzrostu więc nie stanowił dla mnie problemu. Złapałam go od tyłu za szyję. Człowiek był przygotowany bo uderzył łokciem trafiając w moją wargę. Postanowiłam się nie bawić i szybko przerzuciłam napastnika przez ramię. Gdy leżał na ziemi błyskawicznie odwróciłam go na brzuch i skułam mu ręce kładąc je na plecach.

- Wszystko w porządku? - zapytał kapitan. - Jesteś ranna.

- To nic takiego kapitanie - uśmiechnęłam się schodząc do czekających policjantów po czym przekazałam zatrzymanego mundurowym.

- Dobrze się spisałaś ale wargę ma zobaczyć medyk - powiedział i powtórzył czynność, którą przed chwilą ja zrobiłam. Po czym zwrócił się do moich rodziców, którzy przytulali Matta. Chciałabym być tak samo przez nich kochana jak on. - Nic wam się nie stało?

Oni będąc w szoku kiwnęli głową oznajmiając, że nie. Jednocześnie cała trójka patrzyła na mnie.

- Obiecałam, że wam pomogę, gdy będziecie tego potrzebować - uśmiechnęłam się delikatnie po czym odwróciłam się do blondyna, który stał kilka metrów obok. Chciałam go przytulić ale nie mogłam, byliśmy przecież skłóceni. - Miło cię widzieć Ethan.

Odeszłam i skierowałam się do namiotu medyków aby ktoś mógł opatrzeć moją wargę. Nic takiego się co prawda nie stało ale z dowódcą nie wypada się kłócić. Usiadłam na krześle a przede mną stanęła młoda dziewczyna.

- Jestem Abby - uśmiechnęła się. - Jestem praktykantką w pobliskim szpitalu i dziś oddelegowano mnie tutaj.

- Moon, Emily Moon - odwzajemniłam uśmiech. - Miło cię poznać.

- Wzajemnie - dziewczyna założyła rękawiczki. - Jak będzie bolało to mów.

- Jestem żołnierzem - powiedziałam. - Uwierz mi, że jest gorszy ból niż rozcięta warga.

- Wierzę na słowo - odpowiedziała a po chwili odsunęła się. - Gotowe.

- Dziękuję - podałam jej rękę. - Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.

- Ja też - uścisnęła moją dłoń. - Tylko aby nie w szpitalu.

Zaczęłyśmy się śmiać gdy nagle do namiotu wparował Eryk z moją bronią.

- Masz młoda - podał mi karabin. - Chodź, masz gościa.

Wyszłam z chłopakiem wcześniej żegnając się z Abby. Zaprowadził mnie do naszego namiotu i wręcz wepchnął do środka dodając, że nie wyjdę stamtąd dopóki nie pogodzę się z pewną osobą. Na koniec wspomniał, że to sprawka kapitana. Kiedy zobaczyłam kto na mnie czeka o mały włos nie wypadła mi broń. Całe szczęście, że miałam ją przewieszoną przez ramię.

WojskowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz