Perspektywa Emily
Rano obudził mnie dzwoniący telefon i czyjaś rozmowa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i doszłam do wniosku, że Ethan nie obudził mnie wczoraj tak jak prosiłam. Usiadłam na łóżku rozciągając się. Spojrzałam na zegarek i zamarłam. Wskazywał południe. Po chwili w pokoju pojawił się blondyn z tacą, na której były naleśniki i kawa.
- Hej aniołku - uśmiechnął się podając mi tacę a kawę postawił na szafce obok mnie. - Wyspałaś się?
- Jak nigdy - odwzajemniłam uśmiech. - Czemu nie obudziłeś mnie w samochodzie i dziś rano?
- Słodko wyglądasz gdy śpisz - zaśmiał się a ja poczułam, że się rumienię. Aby ukryć zażenowanie wzięłam kawałek naleśnika. Pamiętał jakie lubię. - Sądząc po twojej reakcji dobrze zapamiętałem, że najlepsze naleśniki dla ciebie to te z dużą ilością czekolady.
Po kilku minutach talerz był pusty a kawa wypita.
- Smakowało? - zapytał Ethan gdy odstawiałam tacę.
- Jeszcze jak - uśmiechnęłam się i pociągnęłam chłopaka za rękę tak, że leżał na plecach. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej a on zaczął głaskać mnie po włosach. - Dziękuję, tego potrzebowałam.
- Nie masz za co - pocałował mnie w czoło. - Dla ciebie wszystko.
Wtuliłam się w niego a on objął mnie delikatnie jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Wsłuchiwałam się w bicie serca blondyna i dziękowałam Davidowi, że wtrącił się w moje życie i pomógł mi go odzyskać. Leżeliśmy w milczeniu, nie chciałam nic mówić. Potrzebowałam chwili ciszy na przemyślenia i cieszę się, że nie jestem sama.
- Chyba powinniśmy wstać - zaśmiałam się gdy zegar wskazał wpół do pierwszej. - Musimy iść na zakupy po składniki na obiad.
- Już byłem - ten chłopak nie przestanie mnie zadziwiać. - Jeśli czegoś nie ma to skoczę i dokupię. Teraz zostawiam Cię abyś mogła się przygotować. Łazienka to te drzwi na wprost mojego pokoju. Jakby co to wołaj.
I tyle go widziałam. Jednak mimo wszystko byłam mu wdzięczna, chyba potrzebowałam tego aby ktoś się mną zaopiekował chociaż przez chwilę. Uśmiechnęłam się słysząc muzykę, którą włączył chłopak. Pokręciłam rozbawiona głową i wyciągnęłam z torby bieliznę, czarne leginsy i białą koszulkę na krótki rękaw. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic wcześniej zdejmując opatrunki. Po szybkiej kąpieli gdy założyłam bieliznę zorientowałam się, że nie wzięłam opatrunków.
- Ethan! - krzyknęłam zawstydzona. - Możesz podejść na chwilę?
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak zza drzwi.
- Mógłbyś przynieść mi dwa opatrunki z plecaka? - zapytałam.
- No jasne - powiedział i słyszałam jak się oddala. Po chwili wrócił i zapukał. - Mogę wejść?
- Tak - drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanął w nich Ethan. Podał mi dwa opatrunki.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się zarumieniona.
- Czekam w kuchni - zaśmiał się i zniknął.
Ten chłopak jest niemożliwy. Szybko założyłam opatrunki i do końca się ubrałam. To co zdjęłam z siebie złożyłam w kostkę i zaniosłam do torby. Następnie skierowałam się do kuchni. Zastałam tam chłopaka, który robił coś w telefonie i stał tyłem do mnie. Mimo bólu bezszelestnie podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców.
- Dobrze, że już przyszłaś - zaśmiał się odwracając do mnie. - Jak się czujesz?
- Trochę mnie bolą te rany ale da się przeżyć - nie zdążyłam skończyć mówić a Ethan podniósł mnie i posadził na blacie. Potem zaczął szukać czegoś w szufladzie. - Co ty robisz?

CZYTASZ
Wojskowa
CasualeUbrana w mundur patrzę na otaczające mnie tereny. Wokół mnie rozciąga się krajobraz afgańskiej pustyni. Wsiadłam w samochód i razem z resztą grupy ruszyłam w kierunku bazy. Nie wiedziałam, że mogę do niej nie dotrzeć...