~ 2,5 roku po wstąpieniu do wojska ~
To dziś. Dziś w końcu wracam z Afganistanu z wolnymi dniami. Cały miesiąc będę mogła spędzić z dala od chaosu wojny. Po nagłym wyjeździe codziennie rozmawiałam z Ethanem. Często dzwoniłam do niego gdy u mnie zapadała noc a ja nie mogłam spać przez koszmary. Chłopak wyraźnie mi pokazuje, że zależy mu na mnie i chce na nowo zdobyć moje zaufanie. Z tego co mi opowiadał to chłopacy nie wierzą, że się pogodziliśmy a zdjęcia, które im pokazał są fałszywe. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk połączenia z telefonu.
- Hejka - uśmiechnęłam się słysząc jego wesoły głos. - Czekam na ciebie na lotnisku w Nowym Jorku.
Nasz powrót odbywał się tak jak wszystkie zakończone zgodnie z planem. Bliscy mieli odebrać nas z głównego lotniska mojego rodzinnego miasta. Byłam niezmiernie wdzięczna chłopakowi, że przyjeżdża po mnie bo z Chicago jedzie się około 12 godzin.
- Zaraz będę - odpowiedziałam.
- Będę czekać - rozłączył się.
- Martwi się o ciebie - zaśmiał się Eryk. - I słusznie, zostałaś przecież ranna.
- To nic poważnego - westchnęłam.
- Postrzelili cię - chłopakowi opadły ręce. - Trzy razy...
Chciał coś jeszcze powiedzieć ale przeszkodził mu pilot, który kazał zapiąć psy. Miał rację. Kilka dni temu dostałam trzy kulki. Jedną w nogę i dwie w brzuch. Oprócz bólu, który jest chyba normalny przy takich rzeczach to mam jeszcze delikatny problem z chodzeniem.
Minęła chwila i samolot wylądował. Chciałam wstać i wziąć swój plecak oraz torbę ale uprzedził mnie David.
- Kapitanie nie trzeba... - bezskutecznie próbowałam odebrać moje rzeczy.
- Przestań Emily - powiedział głosem, który nie znosił sprzeciwu. - Zostałaś ranna i musisz się oszczędzać.
- Nic mi nie jest - bezsilne westchnięcie opuściło moje usta gdy Eryk wziął mnie na ręce i zniósł ze schodów stawiając delikatnie na płycie lotniska. Wziął mnie pod ramię pomagając mi iść. Obok nas szedł Stone, który oprócz swoich bagaży niósł też moje. Byłam im wdzięczna. - Dziękuję.
- Nie masz za co wilku - zaśmiał się Eryk. - Uratowałaś wielu naszych sama zostając ranna. Czuję się zobowiązany do dbania o ciebie dopóki nie oddam Cię w ręce Ethana.
- Nie powiesz mu o postrzeleniu? - zapytałam mając złudną nadzieję, że nic nie powie.
- Zapomnij - wtrącił David. - Jak on nie powie to ja to zrobię.
Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że z nimi nie wygram. Idąc długim korytarzem dostawałam informację co mogę a czego nie. Miałam już dość tego, że nie mogłam nic zrobić. Przytakiwałam na każde zalecenie, które powtarzano mi już chyba po raz setny. W duchu modliłam się aby ten korytarz w końcu się skończył. Kilka chwil później moim oczom ukazała się wielka przestrzeń i wiele osób. Bliscy wszystkich żołnierzy z grupy. W końcu dostrzegłam Ethana. Był przerażony i momentalnie zaczął iść w moim kierunku.
- Emily - dosłownie minutę później blondyn stoi przede mną. - Co się stało?
- To nic takiego... - zaczęłam ale przerwał mi Eryk, o którego byłam dalej oparta.
- Została postrzelona - wypalił szybko za co posłałam mu mordercze spojrzenie. - Dostała kulkę w nogę i dwie w brzuch.
- Zdrajca - warknęłam a kapitan stojący obok parsknął śmiechem i podał moje torby granatowookiemu. Delikatnie puściłam się Eryka i podziękowałam im jeszcze raz. Chciałam zrobić krok sama, nie kulejąc ale poczułam ból w nodze, która momentalnie ugięła mi się.
- Oszczędzaj się młoda - powiedział Stone. - Widzimy się za miesiąc.
Pożegnałam się z moimi towarzyszami i wsparta przez Ethana szłam do auta chłopaka. Mój samochód dalej stoi w jednostce i raczej nie prędko go odbiorę.
- Jak się czujesz? - zapytał pomagając mi wsiąść do samochodu. - Tylko szczerze.
- Czasami czuję się jakby ból miał zaraz rozerwać mi głowę - westchnęłam zdejmując kurtkę i zapinając pas. Poczekałam aż chłopak zajmie miejsce za kierownicą i kontynuowałam. - To nie jest nic poważnego, więc nie musisz się martwić.
- Emi - mój przyjaciel, ciężko mi było myśleć o nim w tej kategorii, westchnął. - Oczywiście, że będę się martwił. Zależy mi na tobie a poza tym obiecałaś mi, że będziesz na siebie uważać. Najważniejsze jednak, że żyjesz i z tego się cieszę.
- Ja też się cieszę - uśmiechnęłam się delikatnie. - Cieszę się, że się pogodziliśmy - popatrzyłam na chłopaka a potem na krajobraz za oknem. Właśnie wyjechaliśmy z Nowego Jorku. - Mam rozumieć, że nie zawieziesz mnie do hotelu?
- Zapomnij aniołku - na to stwierdzenie moje serce się rozpłynęło. Tylko on tak na mnie mówił i cieszę się, że dalej to robi. - Jedziesz ze mną do Chicago na miesiąc.
- Co ty na to aby zrobić niespodziankę chłopakom? - zapytałam podstępnie.
- Czytasz mi w myślach - zaśmiał się blondyn. - Dziś rano panowie wyjechali gdzieś za miasto i w niedziele w południe mają wpaść na obiad.
- Pomogę Ci go zrobić - złapałam go za rękę, którą trzymał biegi. - Pamiętasz co przygotowywałam jak wpadaliście do mnie w niedzielę i co brałam na nasze wyjazdy?
- Jeszcze się pytasz? - zapytał zdziwiony. - Twoje krokiety, pizza domowa w twoim wykonaniu albo kurczak z serem i szpinakiem to było cudo. A nie wspomnę o babeczkach nadziewanych różnymi słodyczami.
- To już mamy plan - zaśmiałam się. - Przygotujemy większość składników, a w niedzielę rano złożymy wszystko w całość. Tylko jeszcze jedno pytanie. Znasz jakiś fajny hotel w Chicago?
Ethan popatrzył na mnie jak na ducha po czym wybuchnął śmiechem.
- Zapomnij, że będziesz spała w hotelu - powiedział.

CZYTASZ
Wojskowa
SonstigesUbrana w mundur patrzę na otaczające mnie tereny. Wokół mnie rozciąga się krajobraz afgańskiej pustyni. Wsiadłam w samochód i razem z resztą grupy ruszyłam w kierunku bazy. Nie wiedziałam, że mogę do niej nie dotrzeć...