Piknik w East Village cz.2

212 8 2
                                        

Perspektywa Ethana

Odkąd Emily odeszła do wojska minęły dwa lata. Na krótko po jej wyjeździe przeprowadziliśmy się całą dziesiątką do Chicago. Tam zaczęliśmy nowe życie. Nowe z pozoru. Każdemu z nas brakowało czarnowłosej dziewczyny, którą potraktowaliśmy dość okropnie. Staraliśmy się znaleźć drugie połówki. Okazało się jednak, że udało się to wszystkim tylko nie mi. Moje serce należy do dziewczyny, która od dwóch lat jest gdzieś w strefie wojny. Razem z chłopakami wynajęliśmy dwa mieszkania pięcioosobowe. Ja mieszkam z Nickiem, Adamem, Jayem i Danielem. Drugie mieszkanie zajmuje Kevin, Kris, Connor, Roy i Tony.

- Panowie mam informacje - wparowałem do salonu w mieszkaniu. To był błąd. Na kanapie siedział Jay i Nick. Całowali się lecz gdy wpadłem niczym piorun momentalnie od siebie odskoczyli. Tych dwóch od zawsze do siebie ciągnęło a jakiś rok temu zdradzili nam, że są parą. Bali się, że ich wyśmiejemy ale my urządziliśmy huczną imprezę. - Mogę już?

- Co jest tak ważne, że mnie budzisz? - powiedział zaspany Adam wychodząc w samych bokserkach ze swojego pokoju. - Jeżeli to nic ważnego to idę spać dalej.

- Nie żeby coś ale jest południe - westchnąłem śmiejąc się.

- Jest sobota idioto - warknął niezadowolony chłopak.

- Za tydzień jest piknik w East Village - zacząłem lecz przerwał mi Jay.

- No i co z tego? - zaśmiał się rudowłosy chłopak leżąc z głową na kolanach Nicka. - Jedziesz tam?

- Tak - powiedziałem a chłopacy zaczęli się śmiać. - Mam zamiar tam jechać.

- Po co? - zapytał Nick bawiąc się włosami swojego chłopaka.

- Obstawę ma zapewniać wojsko - uśmiechnąłem się. - Jest szansa, że będą coś wiedzieli o Emily.

- Stary czemu ci tak zależy? - westchnął Adam kładąc mi dłoń na ramieniu. - Zjebaliśmy sprawę, zrozum. Ona nie chce byśmy się z nią kontaktowali.

- Nie uwierzę dopóki ona tego nie powie - strąciłem jego rękę. - Kocham ją i jeżeli ceną za jej wybaczenie ma być moje wstąpienie do wojska, jestem gotowy. Ja po prostu jej potrzebuje.

Nastała cisza, chłopacy patrzyli na mnie zaszokowani. Dopiero po chwili zrozumiałem, że łzy płynął mi po policzkach. Odwróciłem się i wszedłem do swojego pokoju. Na stoliku nocnym stało zdjęcie moje i dziewczyny. Złapałem ramkę i usiadłem na łóżku.

- Przepraszam aniołku - wyszeptałem a na szkle pojawiły się krople. - Zawiodłem cię, ale naprawię to. Przyrzekam.

Tydzień minął mi bardzo szybko. W piątek o wschodzie słońca siedziałem już w samochodzie jadąc do Nowego Jorku. Czekała mnie dwunastogodzinna droga. Jadąc cały czas miałem nadzieję, że dowiem się czegoś o Emily. Czegokolwiek co dałoby mi chociaż cień szansy, że dziewczyna jest cała, zdrowa i szczęśliwa.

Na miejscu byłem w sobotę około 7 rano. Przed domem czekali na mnie rodzice. Po drodze zrobiłem sobie kilkugodzinny postój aby odpocząć. Przejeżdżając obok domu czarnowłosej miałem złudną nadzieję, że ją spotkam. Chciałem aby dziewczyna wyszła z mieszkania lecz dobrze wiedziałem, że tak się nie stanie. Przywitałem się z rodzicami i wspólnie zjedliśmy śniadanie. Kwadrans później wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do parku, w którym miał odbyć się piknik. Idąc spacerkiem rozmawiałem z rodzicami o wszystkim, w tym o Emily, przez co na miejsce dotarliśmy chwilę po 10. W wejściu sprawdziła nas policja i gdy wkroczyliśmy na teren imprezy poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się w stronę osoby, która uparcie przewiercała mnie wzrokiem. Owe spojrzenie należało do średniego wzrostu dziewczyny w mundurze wojskowym. Czarne włosy miała dość ścisło upięte a przez ramię przewieszona była broń. Jej czarne oczy patrzyły na mnie z dość widocznym szokiem. Chwila... czarne oczy... czarne włosy. To niemożliwe. Emily, to musi być ona.  Nagle do dziewczyny podszedł jakiś mężczyzna, również ubrany w mundur. Po postawie dziewczyny, która stała teraz na baczność wywnioskowałem, że to jej dowódca. Odszedł razem z dziewczyną mieszając się z napływającym tłumem ludzi.

- Synu, wszystko w porządku? - zapytała moja mama szturchając mnie ramieniem.

- Tak, zdawało mi się, że widziałem Emily - westchnąłem.

Mama nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się. Skierowaliśmy się bliżej sceny, na której pojawili się państwo Moon, organizatorzy imprezy. Nagle za nimi pojawiło się dwóch ciemnoskórych mężczyzn. Zaczęli oni grozić bronią rodzicom Emily mówiąc coś o pieniądzach ze zbiórki. Nagle zostali powaleni na ziemi. Między napastnikami a wojskowymi wywiązała się szarpanina, którą wygrali mundurowi. Zakuci w kajdanki gangsterzy zostali sprowadzeni ze sceny i przekazani policjantom. Gdy zobaczyłem, że jednym z żołnierzy jest właśnie czarnowłosa ucieszyłem się, lecz to uczucie szybko minęło gdy zauważyłem rozciętą wargę dziewczyny. Mówiła coś rodzicom a potem odwróciła się do mnie.

- Miło Cię widzieć Ethan - uśmiechnęła się szeroko i odeszła.

- Jestem jej dowódcą - podszedł do mnie mężczyzna, którego widziałem wcześniej. - Jak będziesz chciał z nią pogadać to wiesz gdzie nas szukać.

On też odszedł a ja zrozumiałem, że mam szansę wszystko naprawić.

WojskowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz