chapter seven

846 80 173
                                    

— Lysandra, wiesz gdzie jest Cecylia?

— Cecylia... — Lysandra odkleiła się od Regulusa i podniosła głowę znad eseju, który wspólnie pisali — Poszła do Skrzydła Szpitalnego po coś na ból głowy — wyjaśniła szybko.

Rabastan włożył ręce w kieszenie spodni i zmarszczył czoło.

— Cecylia źle się czuła?

— Jakbyś pół dnia spędził w bibliotece ślęcząc nad książkami też mógłby dopaść cię ból głowy — rzuciła sarkastycznie, przeciągając się niczym kotka.

— Ciebie też boli? — Regulus od razu zainteresował się samopoczuciem Lysandry, na co ta posłała mu słodki uśmiech i cmoknęła w policzek.

— Idę jej poszukać — zakomunikował im Rabastan, kontrolnie rozglądając się dookoła, jakby spodziewał się zobaczyć Cecylię gdzieś pomiędzy Ślizgonami.

— Tylko uważaj na patrole, wiesz jakie mają ciśnienie na to, żeby uczniowie wieczorami nie pałętali się po zamku — przestrzegła go Lysandra — Jeśli trafisz na naszych to jeszcze pół biedy, ale tacy Gryfoni od razu wlepią ci szlaban.

— Niech tylko spróbują — mruknął pod nosem. Odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia, ignorując przeciągłe spojrzenia dwóch blondynek z piątego roku.

Szybko dotarł na piętro gdzie mieściło się Skrzydło Szpitalne, po drodze spotykając jedynie znudzoną Ślizgonkę z siódmego roku. W środku zastał tylko swoich kolegów i jakiegoś pierwszoroczniaka, szkolnej pielęgniarki jak na złość nie było. Niezadowolony podszedł do łóżka, na którym siedzieli Christian i Melvin.

— Rabastan, a ciebie co tu przyniosło?

— Była tu Cecylia? — zapytał.

 Ślizgoni wymienili spojrzenia, nawet Severus wychylił się za swojej książki.

— Po co miałaby tu być?

— Chyba zadałem proste pytanie — Rabastan zaczął się już lekko irytować, na co Christian uśmiechnął się cwaniacko.

— Zgubiłeś ją? — zapytał, a Melvin zaśmiał się cicho — Oj, Rabastan, musisz jej bardziej pilnować. Taka dziewczyna jak Cecylia szybko mogłaby znaleźć sobie kogoś innego zamiast ciebie. Sam bym się nią chętnie zaopiekował.

Rabastan zmrużył oczy i popatrzył chłodno na Christiana.

— Cecylia dobrze wie, że nie znajdzie nikogo lepszego ode mnie — rzucił oschle — I na twoim miejscu bym się tak głupio nie szczerzył. Chyba, że mam opowiedzieć wszystkim jak na ostatnim spotkaniu został potraktowany twój ojciec. Podobno wył jak pies.

Uśmiech momentalnie znikł z twarzy Christiana, Melvin też spoważniał. Rabastan wyprostował się i naprężył mięśnie. Choć sam nie uczestniczył w spotkaniu, ze względu na swój wiek, to Rudolf chętnie dzielił się z nim szczegółami. Ojciec Christiana ciężko zniósł karę za niewykonanie powierzonego mu zadania.

— Cecylii tu nie było — wymamrotał Christian. Melvin pokiwał głową na potwierdzenie słów kolegi.

Rabastan obdarzył ich nieprzyjemnym spojrzeniem i zły wyszedł szybko ze Skrzydła Szpitalnego. W głowie formułował mu się jeden wniosek.

Cecylia miała tajemnice. Prawdopodobnie okłamała Lysandrę albo dziewczyna o wszystkim wiedziała i to jemu zaserwowała wcześniej ustaloną wersję. Chociaż Rosier zawsze powtarzała, że brzydzi się kłamstwem. Był przekonany, że Cecylia też.

Skierował się w stronę lochów. Jego dziewczyna nie może mieć przed nim żadnych sekretów.  Pamiętał co powiedział mu Rudolf.

Że dla Cecylii i jej rodziny to zaszczyt. Że to ona powinna się starać. Że Rabastan ma tylko pilnować, by nie dała mu żadnego powodu do rozczarowania ani swoim zachowaniem nie podważyła jego pozycji.

Bezwonna Amortencja {czasy Huncwotów} (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz