— Witam was, moi mili na pierwszej w tym roku lekcji eliksirów. Cieszę się, że poradziliście sobie podczas egzaminów i znów możemy się spotkać, by dalej zgłębiać tą niezwykłą dziedzinę magii.
Cecylia siedziała obok Lysandry pogrążona w swoich ponurych myślach. Nie słuchała Slughorna i jego radosnej gadaniny. Rabastan w jednej chwili zburzył jej spokój i dobre samopoczucie. A to był dopiero pierwszy dzień szkoły.
— Nie mogę uwierzyć, że Potter i Black też tu są.
Lysandra popatrzyła z niesmakiem na dwóch Gryfonów, który w ostatniej ławce zaśmiewali się z czegoś cicho. Obaj wyglądali na rozluźnionych, jakby jeszcze nie przestawili się z wakacyjnego trybu na ten szkolny. Krzywo zawiązane krawaty i potargane włosy nie prezentowały się zbyt dobrze w porównaniu do nienagannego i schludnego Remusa Lupina, który nieustannie uciszał ich wzrokiem.
Cecylia nawet na nich nie spojrzała. Nie interesowało ją kto kontynuuje ten przedmiot. Ważne było, że miała chwilę oddechu od obecności Rabastana. Na myśl o nim poczuła ten niemiły ścisk w żołądku. Po lekcji będzie musiała porozmawiać ze Slughornem na temat modyfikacji jej planu zajęć. Rabastan poniekąd nie dał jej wyboru.
To było takie symboliczne. Plan na życie też w pewnym sensie musiała zmodyfikować.
— Dziś przygotowałem dla was kilka eliksirów, podejdźcie bliżej i spróbujcie je rozpoznać. Może jest ktoś chętny. Panna Evans?
Uczniowie podnieśli się ze swoich miejsc i podeszli bliżej bulgoczących kociołków, które stały w równym rzędzie tuż przy biurku Slughorna, a Lily wywołana przez nauczyciela do odpowiedzi zajrzała do pierwszego z nich.
— Eliksir Słodkiego Snu?
— Znakomicie. A ten? Może panna Sanderson?
Wysoka Puchonka podeszła do kolejnego kociołka. Cecylia specjalnie stanęła z tyłu, tak by Slughorn jej nie dostrzegł. Nie była w stanie skoncentrować się na lekcji i choć w normalnych warunkach identyfikacja poszczególnych eliksirów nie stanowiłaby dla niej żadnego problemu, w jej głowie powstała dziwna blokada.
— Ja tam wiem, co jest w ostatnim — usłyszała za sobą szept i kiedy się odwróciła, poczuła mocny, wręcz odurzający zapach męskich perfum. Stojący za nią Syriusz Black musiał chyba wylać na siebie cały flakonik, bo woń była niezwykle intensywna — Coś, co już dawno powinieneś dać Evans.
— Niby co? — James Potter popatrzył podejrzliwie na przyjaciela wietrząc jakiś postęp, gdy Severus Snape z nieodłącznym grymasem na twarzy rozpoznał właśnie Eliksir Wielosokowy.
— Amortencja — powiedział tylko Black, a jego przyjaciel zmarszczył nos i przejechał dłonią po włosach.
— Evans i bez tego będzie moją żoną. Zobaczysz.
Syriusz zaśmiał się krótko i napotkał wzrok Cecylii. Dziewczyna przysłuchiwała się ich rozmowie i znów poczuła to ukłucie w sercu. Kolejna osoba, która chce być z kimś z własnej nieprzymuszonej woli. Ile ona dałaby za taką możliwość.
Odwróciła wzrok, gdy Black na nią spojrzał. Z wyglądu był podobny do Regulusa. Różnił ich charakter i poglądy. Z opowieści tego młodszego wynikało, że rodzina zupełnie skreśliła starszego syna. Po tym jak zbuntował się przeciwko ich zasadom.
Gdyby mogła pożyczyć choć trochę jego odwagi. Tak, by w każdej sprawie nie ulegać Rabastanowi.
— A teraz kochani najbardziej niebezpieczny eliksir w tej sali. I nie żartuję, bo silne uczucie może być naprawdę niebezpieczne. Amortencja co prawda nie sprawi, że osoba, która ją wypije zakocha... naprawdę zakocha się w osobie, która ją poda, to jednak wpadnie w pewien rodzaj obsesji, a remedium na to nie jest łatwo uwarzyć, coś o tym wiem — profesor zachichotał, a kilka uczennic skrzywiło się nieznacznie — Dla każdego z nas w tej sali Amortencja ma inny zapach. Odzwierciedla to co lubimy, a nawet kochamy. Ktoś na ochotnika powie co czuje?
CZYTASZ
Bezwonna Amortencja {czasy Huncwotów} (Zawieszone)
FanfictionZaplanowane przez rodziców życie, zaborczy chłopak, lekcje eliksirów. I jedno pytanie, na które Cecylia Coxshall, uczennica szóstego roku, będzie próbowała znaleźć odpowiedź. Czy Amortencja może nie mieć zapachu? ~*~ Całe uniwersum HP należy do J.K...