— Nie mogę uwierzyć, że to ty i Black zrobiliście najlepszy eliksir — Lysandra pokręciła głową, jakby to co działo się na lekcji było dla niej niepojęte — Ja myślałam tylko o tym, by siedzieć jak najdalej od tego popaprańca Lupina, a ty i Black...
— Daj już spokój.
Cecylia po lekcji poczuła się o wiele lepiej. Może to dlatego, że odsunęła na bok myśli o Rabastanie i skupiła się na pracy. Warzenie eliksirów zawsze ją uspokajało, a dbałość o szczegóły i dokładne proporcje było idealnym sposobem na oczyszczeniem umysłu. Syriusz dotrzymał słowa i wykonywał każde jej polecenie. Wiedziała, że po części robi to tylko po to, by wygrać zakład i dopiec koledze, ale i tak była to miła odmiana. Poza tym okazał się wdzięcznym słuchaczem i dobrym rozmówcą. Kiedy Slughorn trochę ze zdziwieniem ogłaszał, że ich eliksir jest perfekcyjny, patrząc przy tym z lekkim ubolewaniem na Lily Evans, Cecylia pozwoliła sobie nawet na nikły uśmiech.
Przez chwilę udało jej się zapomnieć nie tylko o Rabastanie, ale także o tej nieszczęsnej Amortencji.
— Dobrze, że Rabastan tego nie widział. On jest o ciebie tak strasznie zazdrosny. Dla Blacka mogłoby się to skończyć wizytą w Skrzydle Szpitalnym — Lysandra odgarnęła włosy z twarzy, a Cecylia zatrzymała się gwałtownie.
— Wiesz, zostawiłam dodatkowe pióro w dormitorium, chyba po nie wrócę. Spotkamy się na lekcji — obróciła się i niemalże biegnąc skierowała w stronę lochów. Lysandra popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwieniem, po czym wzruszyła ramionami i udała się do klasy, gdzie kolejną lekcją miały być zaklęcia.
Cecylia natomiast schowała się w najbliższej łazience. Wcale nie potrzebowała dodatkowego pióra. Po prostu na schodach dostrzegła Rabastana. Musiała maksymalnie opóźnić konfrontację z nim. Nie rozmawiała z profesorem Slughornem i nie zrezygnowała z zajęć. Wiedziała, że to rozjuszy jej chłopaka i chciała lepiej się przygotować na niemiłą rozmowę, która z pewnością ją czekała.
Ochlapała twarz wodą i spojrzała w lustro. Jeszcze do niedawna uważała się za ładną dziewczynę, lubiła swoje długie, ciemne włosy, które układały się w delikatne fale. Jej piwne oczy zazwyczaj miały w sobie iskrę ciekawości i radości; teraz Cecylia widziała w nich jedynie nutę strachu i bezradności. Zupełnie jakby zostały pozbawione blasku.
Potrząsnęła głową i chcąc nie chcąc wyszła z łazienki. Przybrała na twarz maskę obojętności, tak by nikt nie dostrzegł, że Cecylia Coxshall, dziewczyna, która według innych miała wszystko czego zapragnie, tak naprawdę wewnątrz siebie hodowała coraz większe zgliszcza, z których trudno będzie się odbudować.
***
— Musimy porozmawiać.
Głos Rabastana zabrzmiał niczym syk węża. Cecylia z uporem wpatrywała się w niewielką sylwetkę profesora Flitwicka, udając że nie czuje na policzku coraz szybszego oddechu swojego chłopaka.
Kiedy dotarła do klasy, w której miała odbyć się lekcja zaklęć, Rabastan już na nią czekał. Lysandra usiadła razem z Melindą, więc Cecylia musiała zająć miejsce obok niego. Tylko szybkie pojawienie się profesora uchroniło ją od wysłuchiwania wyrzutów. Miała nikłą nadzieję, że Lysandra nie powiedziała nic na temat lekcji eliksirów. Reakcja Rabastana była trudna do przewidzenia.
Na zaklęciach, podobnie jak na eliksirach mieli pracować w parach. Po zapoznaniu się z częścią teoretyczną profesor kazał im ćwiczyć zaklęcia niewerbalne. Mieli sprawić, by poduszka przelewitowała od jednej do drugiej osoby, bez wypowiadania formuły zaklęcia na głos. Cecylia stanęła naprzeciw Rabastana i skupiła wzrok z na poduszce. Lysandra, która była w parze z Melindą już zaczęła machać różdżką z dość marnym skutkiem, bo jej poduszka ani drgnęła. Coxshall westchnęła i dostrzegła, że Rabastan postukuje nogą zniecierpliwiony.
![](https://img.wattpad.com/cover/231546404-288-k612556.jpg)
CZYTASZ
Bezwonna Amortencja {czasy Huncwotów} (Zawieszone)
FanfictionZaplanowane przez rodziców życie, zaborczy chłopak, lekcje eliksirów. I jedno pytanie, na które Cecylia Coxshall, uczennica szóstego roku, będzie próbowała znaleźć odpowiedź. Czy Amortencja może nie mieć zapachu? ~*~ Całe uniwersum HP należy do J.K...