♦Rocznica♦

287 24 9
                                    

~Time skip some time~

Pov. Kacper

Właśnie wszedłem do domu w dwoma torbami pełnymi najróżniejszych rzeczy. No, Piotrek powiedziałby, że są niepotrzebne. Ale co ja mam poradzić, że akurat przejeżdżałem obok galerii handlowej? I to jeszcze mojej ulubionej? Tym bardziej, że ja już od paru lat mam własną kartę kredytową i nie ma co mi marudzić, że wydaję jego CIĘŻKO ZAROBIONE PIENIĄDZE. Hehe.

Wszystkie rzeczy wypakowałem i wpakowałem do szafy. Trzeba będzie chyba zainwestować niedługo w nieco większą.

Piotrek przyglądał się temu wszystkiemu stojąc w rogu pokoju z kubkiem herbaty w ręku.

-A dla mnie coś kupiłeś?- spytał, gdy już miałem włożyć do szafy ostatnią bluzę.

Kurczaki, chyba nic dla niego nie mam. A z resztą...

-Hmmm... mam! Patrz, jakie fajne skarpetki!- pokazałem mu jego czerwone skarpetki, które kupił sobie parę miesięcy temu.

-Super, naprawdę, dziękuję za fatygę- odpowiedział i śmiejąc się wrócił do salonu.

Chwileczkę chwilunię... Coś chyba jest nie teges (język autorki, nie pytać)...

Przez cały dzień czułem, że o czymś zapomniałem. Spojrzałem na zegarek, była już 17. Czemu ja ciągle o czymś zapominam, a potem zapominam, że o czymś zapomniałem?

Kurczaki pieczone, do świętej najświętszej jasnej Mariolki! O CZYM JA ZAPOMNIAŁEM TYM RAZEM?

Poszperałem w rzeczach w pokoju, no nic mi do głowy nie przychodziło. Włączyłem telefon i spojrzałem na dzisiejszą datę. Ahh, no i wszystko jasne! Trzeba było tak od razu.

Dzisiaj rocznica! 30 września, czy coś takiego.

Gdy przypomniałem sobie o tym, od razu ochłonąłem. Ja myślałem, że to coś ważniejszego! Czekaj, nie...

No i tutaj znowu mi się coś przypomniało. JA NIC MU NIE KUPIŁEM! No, brawo za spostrzegawczość Kacper.

Założyłem szybko buty i kurtkę i wyszedłem z domu, jak gdyby nigdy nic. Wlazłem do auta, odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku galerii. Chyba jeszcze nigdy się tak nie spieszyłem, naprawdę. No, sklerozę to ja mam niezłą.

~Time skip~

Wszedłem PONOWNIE do domu, tym razem z kolejną torbą.

-Co ty tak dzisiaj po sklepach latasz? Black Friday czy co?- spytał Piotrek wychodząc z salonu i patrząc się na mnie z politowaniem.

-Gdybyś też miał sklerozę to byś się mi nie dziwił- odpowiedziałem zdejmując buty.

-No dobra, niech Ci będzie- powiedział parskając śmiechem.

Kupiłem mu takie fajne czekoladki, że tak to ujmę: MERCIIII ŻE JESTEŚ TUUUUUUUUU!!1!!11!1!!!111!!111

Dobra, stop.

Tak, specjalnie po CZEKOLADKI jechałem do centrum handlowego.

Nie pytać.

~Time skip znowu hehehe~

Leżałem sobie właśnie na łóżku i przeglądałem Instagrama. Nagle Piotrek wszedł do pokoju i powiedział:

-Zakładaj buty, wychodzimy!

No, ciekawe. Tylko, że ja byłem w bluzie i dresach! Ale jak tam mówi, niech mu tym razem będzie. Była już 20. PONOWNIE dzisiaj założyłem buty i wyszliśmy z domu.

(Chcieliście cute momenty, to będą cute momenty.)

SPECJALNIE DLA WAS SIEDZIAŁAM PO NOCY I TO WYMYŚLAŁAM, OK?

Dalej nie wiedziałem, gdzie idziemy. Z resztą, on tak robi co roku. Prowadzi mnie w jakieś miejsce o którym ja nawet nie miałem pojęcia, że istnieje. Po chwili wyszliśmy na pewną uliczkę. Czy to będzie pierwszy rok, w którym ja wiem, gdzie idziemy? Bowiem ulica ta prowadziła do Wieży Eiffla. W sumie, nie zdziwiłbym się, gdybyśmy właśnie tam szli. Bo to w końcu Wieża Eiffla, co nie?

Było już ciemno, a na niebie świeciły gwiazdy. Ulice były oświetlone tysiącami światełek. W końcu dotarliśmy na miejsce, w to, w które się spodziewałem. Wielka Wieża świeciła się różnymi kolorami. Przed nią jest polanka z równo przystrzyżonym trawnikiem, na której można sobie usiąść i naoglądać się pięknego krajobrazu. Tak też, jak myślałem, zrobiliśmy. Tej nocy było wyjątkowo ładnie. Siedziałem tak i patrzyłem w gwiazdy. Może jestem jakiś dziwny, ale to moje najulubieńsze spędzanie czasu. Patrzenie się w gwiazdy.

Nie było tu o tej porze nikogo. Większość osób już szykowała się do spania, lub jeszcze pracowała. Nikt nie miał zwyczajnie czasu, by tak sobie posiedzieć.

Nagle ręka bardzo mnie zapiekła. Tak, jakby ktoś mi ją rozdzierał. Jednak nie chciałem okazywać bólu, bowiem był on związany z rzeczą, o której nie chciałem zbytnio komukolwiek mówić. Nawet Piotrkowi. W sumie, jemu w szczególności. Załamałby się.

Jednak on zobaczył, że coś jest nie tak.

-Kacper, coś się dzieje?- spytał z troską.

-N-nie, wszystko dobrze...- nie wiedziałem, co powiedzieć.

Tak, wszystko jest dobrze...

-Widzę, że coś jest na rzeczy. Coś Cię boli?- dalej zadawał pytania. Nie chciałem na nie odpowiadać.

Ostatnio... po prostu sobie nie radzę.

-Podaj rękę- powiedział stanowczo. Nienawidziłem u niego tego tonu.

Podałem mu więc rękę. Była zimna i się trzęsła. W sumie, cały się trząsłem.

W pewnym momencie zrobił coś, czego się spodziewałem. Podwinął rękaw mojej bluzy. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, co się tam znajdowało.

Bowiem miałem tam zawiązany bandaż. Nie dziwcie się, okej?

-Miałeś przestać, obiecałeś...- spojrzał mi w oczy, które teraz były już zaszklone.

Prawda, obiecałem. I nie dotrzymałem obietnicy.

-Mam znowu wydać kolejny poemat na temat tego, jakie to głupie?- spytał.

-N-nie...- to było jedyne, co w tym momencie byłem w stanie powiedzieć.

Byłem pewien, że zaraz zaczną się kolejne pytania. „Po co?" „Dlaczego??" i tak dalej... Jednak zamiast tego wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem.

Po chwili byłem już w objęciach Piotrka. Nie myśląc wiele oddałem uścisk. Dobrze mi było z myślą, że nie muszę się tłumaczyć. Kamień spadł mi z serca.

-Kaśper, masz mi o wszystkim mówić- powiedział odklejając się ode mnie.

-Jasne- uśmiechnąłem się i go pocałowałem.

"Jestem Wyjątkowy" KxPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz