♦Porwanie♦

242 25 10
                                    

Pov. Ania

Wracaliśmy właśnie uliczką do domu. Była chyba 23, ale warto było wyjść, nawet o tej porze! Wywołaliśmy III wojnę światową, ulepiliśmy bałwana z Downem, porobiliśmy kurczaki na śniegu... znaczy, niby to miały być aniołki, ale wyglądały jak kurczaki. Ogółem było bardzo fajnie. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach - o świętach, o śniegu i tak dalej... Żeby szybciej wrócić do mieszkania postanowiliśmy iść takim "skrótem", to znaczy ciasną uliczką. Zawsze bałam się tam chodzić, ale jak nie jestem sama, nic mi się nie stanie, prawda?

Chyba prawda.

W tej uliczce zawsze było coś takiego... złego. Raz widziałam tam wygłodniałe koty, które tylko czekały na odpowiedni moment, by móc się na Ciebie rzucić. Kolejnym razem siedzieli tam bezdomni. Niby tylko ludzie nie posiadający domów, ale na tej uliczce zawsze źle się kojarzą, jak Ci wszyscy z horrorów. Dzisiaj na szczęście nie widziałam tutaj nic oprócz stert pustych kartonów. Nagle poczułam szarpnięcie za rękę. Pomyślałam jednak, że to tata pogonił mnie, bym szła szybciej, więc nic sobie z tego nie robiłam. Potem znowu szarpnięcie, tylko trochę mocniejsze. Tutaj troszkę się przestraszyłam. Potem wszystko zaczęło dziać się zbyt szybko. Ktoś złapał moją rękę i wciągnął mnie za jeden z budynków. Chciałam krzyknąć, ale moje usta już były zaklejone taśmą. No i co ja mam zrobić??? Spojrzałam na twarz tej osoby, miała na sobie czarną kominiarkę. Ale z postury tej postaci wynikało, że jest to mężczyzna. Miał chyba z 2 metry wzrostu. Plus mojej sytuacji był taki, że byłam bardzo dobra w brzuchomówstwie, co mogło mi teraz choć trochę pomóc. Może nie krzyknę, ale dam radę chociaż się czegoś dowiedzieć. Chociaż wątpię, że będzie łaska powiedzieć mi cokolwiek.

-Co pan ode mnie chce?- udało mi się wydusić. Niełatwe to takie z zaklejonymi ustami.

On widocznie zdziwił się, że coś powiedziałam.

-Niewiele, po prostu tu siedź- odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.

No to znalazłam sobie bardzo rozmownego pedofila. Wiele się nie dowiem, to pewne.

W pewnym momencie poczułam, że jestem bardzo śpiąca. Zdążyłam tylko poczuć straszny ból w prawej ręce, gdzie jak mogłam się domyślać, była wbijana strzykawka. Potem tylko ciemność.

Pov. Kacper

Właśnie wyszliśmy z tamtej okropnej uliczki. Jak ja nienawidzę tamtędy przechodzić...

-Widziałeś gdzieś Anię?- spytał nagle Piotrek. Rozejrzałem się na boki, ale jej nigdzie nie było.

-Nie...

-Człowieku, zgubiliśmy ją- no Piotrek co ty nie powiesz kurde.

ZGUBILIŚMY JĄ!

Jakim ja jestem cudownym rodzicem, do jasnej Mariolki. Gdzie ona jest?

~Time skip trochę czasu~

Szukaliśmy jej, ale na marne. Była 1 w nocy.

-Musimy już wracać do domu, jutro znowu poszukamy- powiedziałem wyczerpany.

Było -13 stopni, bo to w końcu noc. Nie miałem już zwyczajnie siły i chęci do dalszych poszukiwań.

~Time skip nawet nie wiem ile~

Pov. Ania

Obudziłam się, gdy było już jasno. Wokół mnie nie było nikogo. Było mi strasznie zimno. Z nosa leciała mi krew, która miejscami zamarzała. Włosy miałam konkretnie rozczochrane. Na sobie miałam tylko koszulkę z krótkim rękawem którą wcześniej miałam jeszcze pod polarem i krótkie spodenki, które na pewno nie były moje. Na rękach miałam pełno zadrapań, nawet kilka głębszych ran. Za to na nogach pełno siniaków i rozcięć. Na policzku też coś okropnie mnie szczypało, pewnie też rozcięcie. Spojrzałam w róg budynku, na którym umieszczony był mały termometr. Aktualnie wskazywał -5 stopni. I teraz wyobraźcie sobie, siedzieć na śniegu w spodenkach i t-shircie, gdy dodatkowo jest -5 stopni! Moje palce były sine, a reszta ciała... dziwnie żółta. Po prostu byłam częściowo zamarznięta. Nie miałam zupełnie sił, by choć wstać. W pewnym momencie usłyszałam głosy dochodzące z uliczki.

-Myślisz, że tu będzie?

-A w jakim innym miejscu, powiedz mi, ona może być??

-Dobra, cicho już

-TO TY BĄDŹ CICHO!

-Nie będę cicho, dopóki ty nie będziesz cicho.

-Daj mi już spokój, dobrze?

-Nie, nie dam Ci spokoju, dopóki TY nie dasz mi spokoju!

-Okres masz?

-Chyba ty.

-Odpowiedzi to ty masz na poziomie przedszkolnym.

-Chyba ty!

Bardzo ciekawa wymiana zmian, nie powiem. Tylko dwie znane mi osoby mogły tak ze sobą rozmawiać. W pewnym momencie zauważyłam, że ktoś zaczyna odgarniać kartony stojące przede mną. Już po chwili ujrzałam tam Kacpra z widocznie zirytowaną miną.

-T-tata?- wydukałam. Tylko na tyle było mnie w tej chwili stać.

-Ania! Piotrek chodź tu natychmiast! Co Ci się stało...- jego wyraz twarzy zmienił się na smutny i zdziwiony.

Po chwili pojawił się i Piotrek. Na mój widok zdjął kurtkę i mnie w nią opatulił.

-A tobie n-nie będzie z-zimno?- spytałam zmartwiona, był teraz w cienkiej koszulce z długim rękawem.

-Nie, nie będzie- zapewnił. Ja w to nie wierzyłam, ale skoro tak...

-Wszystko będzie dobrze, już idziemy do domu...

"Jestem Wyjątkowy" KxPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz