Korytarz miejscem spotkań

2K 84 44
                                    

    Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Zapewne nie. Nie miałam nawet siły otworzyć, więc krzyknęłam jedynie „otwarte" nadal siedząc na podłodze.

    Do pokoju weszła Pansy - Jednak ten dzień mógł być gorszy.

- Co tak siedzisz rozmazana na tej podłodze Black? Jak masz zamiar się tak mazać to lepiej wyjdź, nie chce mi się na twoją żałosną twarz.- splunęła swoim jadem w moją stronę.

- Szczerze mówiąc Parkinson, ja też nie mam zamiaru słuchać o twoich fantazjach na temat Malfoya i Zabiniego. Tak czy inaczej żaden z nich nie byłby zainteresowany tym, co sobą reprezentujesz. - odezwałam się pewnie i wyszłam z pokoju. Nie chciałam patrzeć na tą szmatę - mówiłam sobie w myślach.

Było już późno, lecz jednak zdecydowałam się wyjść z dormitorium. Stwierdziłam, że pójdę do biblioteki, może tam chociaż znajdę dla siebie chwile wytchnienia.

Starałam się iść jak najciszej mijając ciemne korytarze. Wszędzie było pusto, wątpiłam, że kogoś zobaczę. Chciałam pobyć sama.

Wchodząc do biblioteki, zapaliłam sobie małą lampkę do czytania i ukryłam się gdzieś na jej końcu. Wzięłam książkę na temat historii Hogwartu i zaczęłam czytać. Nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi, ktoś również przyszedł tu o tej porze. W świetle mojej lamki zauważyłam przyjazną twarz, nie mógł być to nikt inny niż Hermiona.

- Co tu robisz o tej porze Ronnie? Jest już sporo po 22.00. - zapytała zmartwionym głosem.

- Wszystko stabilnie, nie chciałam patrzeć na ohydną twarz Parkinson, która jak zwykle rozckliwiała się na tematy swoich niedoszłych zdobyczy.

- Co jak co, ale ona to urodą nie grzeszy, a co dopiero inteligencją. - zaśmiała się Hermiona wpatrując się w sufit, jakby czuła się nieco winna za obrażenie Pansy.

Również się zaśmiałam, dobrze było ją zobaczyć. Rozmowy z Hermioną zawsze były na innym poziomie niż z kimkolwiek kogo znałam. Zawsze umiała mi doradzić i wesprzeć w ciężkich chwilach. Chciałam jej wyznać co leżało mi na sercu, co zrobił Tom, i co mówił Malfoy. Zebrałam się na tą długą historię, a Hermiona jedynie słuchała uważnie. Na koniec głęboko westchnęła, mogłam poczuć jej rozczarowanie.

- Veronica, zdajesz sobie sprawę, że żaden z nich nie jest zainteresowany szczęśliwą przyszłością z tobą? Wyczuwam w tym jakąś grę lub rywalizację. - powiedziała to z przejęciem w głosie.

    Wiedziałam, że ma racje. Hermiona zawsze miała racje. Ale po jej słowach zaczęłam unikać jej wzroku, moje oczy błądziły po suficie. W głębi duszy nie mogłam uwierzyć jej na słowo, wewnątrz czułam ekscytacje, młodą naiwność oraz chęć spróbowania. Coś mnie przyciągało do każdego z nich. Nie wiem jak to możliwe, ale tak było, podobało mi się uczucie napięcia i niepewności.

    Przytaknęłam po chwili rozmyślania, wstałam z krzesła i przytuliłam ją czule na pożegnanie. Zabrałam książkę po czym wyszłam.

  Szłam korytarzem w stronę dormitorium, miałam nadzieje, że nie spotkam nikogo, aby nie wplątać się w niepotrzebne kłopoty. Stawiałam delikatne kroki, ale mimo tego szłam szybko, starałam się nie rozglądać.

    Nagle wpadłam na kogoś, książka wypadła  mi z rąk, poczułam niezręczność i strach, że ktoś nakrył mnie na nocnym spacerze po szkole. Podniosłam wzrok i ukazała mi się wysoka postać o platynowych włosach.

    Odsunęłam się subtelnie, aby nie być zbyt blisko niego. Patrzyłam w jego głębokie, szare oczy, cholera są idealne. Otrząsnęłam się i podniosłam książkę z ziemi.

Pogłos w Pokoju Slytherinu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz