Było już parę minut po siedemnastej, a Lovino wraz ze swym przyjacielem Antonio jechał samochodem Hiszpana do domu rodziny Vargas. Auto zdaniem Włocha było starym złomem, który nadawał się jedynie na żyletki, ale dla Hiszpana ten czerwony Seat 850 z lat 70. był jak dziecko. Uwielbiał ten samochód, bo był jego pierwszym i jedynym pojazdem na czterech kółkach. Przy dochodach Antonio jako baristy nie mógł sobie pozwolić na coś lepszego, a poza tym też nie chciał, ponieważ dostał tego Seat'a od swojego świętej pamięci wujka na osiemnaste urodziny. Hiszpan przypomniał sobie miłe chwile związane z tym samochodem, uśmiechną się szeroko. Lovino od razu zauważył jego zmianę nastroju i oczywiście nie mogło się obejść bez uszczypliwego komentarza młodszego.
- I co się tak szczerzysz jak idiota?
- A przypomniało mi się coś- odpowiedział, a uśmiech dalej nie schodził mu z twarzy.
- Niby co takiego ci się przypomniało?
- Jak wujek kiedy byłem jeszcze dzieckiem zabierał mnie w tym autem na wycieczki po całej Hiszpanii. Jeździliśmy od miejscowości do miejscowości, spaliśmy w samochodzie, albo w namiocie. Łowiliśmy ryby, które piekliśmy nad ogniskiem, a czasami kradliśmy owoce z sadów.
- Fajnie miałeś...- odpowiedział smutno Lovino- Jak moi rodzice żyli to nigdzie nie zabierali mnie i brata
- Loviś nie smuć się w te wakacje cię gdzieś zabiorę- straszy wyciągnął rękę w stronę chłopaka i poczochrał go po głowie, a potem znów położył dłoń na kierownicę- Co byś powiedział na wakacyjną wycieczkę do Hiszpanii?
- Może od razu po całej Europie- powiedział sarkastycznie myśląc, że Hiszpan zrozumie kontekst wypowiedzi.
- Czemu nie, ale nie wiem czy ten Seat to wytrzyma- zaśmiał się cicho. Lovino wywrócił oczami, ale w głębi duszy się cieszył przecież Antonio chciał z nim spędzić tegoroczne wakacje.
'Tylko nie zapomnij o tym idioto'- pomyślał Lovino bojąc się, że Antonio mógłby zapomnieć, ponieważ do wakacji zostało jeszcze sporo czasu, a po drugie jak to uważał młodszy, że Hiszpan jest posiadaczem pamięci złotej rybki.
Po jakimś czasie udało im się dojechać pod dom rodziny Vargas. Lovino spojrzał na dom przez szybę auta i odpiął pas. Otworzył drzwi i chciał wysiąść z samochodu, ale coś go zatrzymało, a tym czymś okazała się dłoń starszego, który położył ją na ramieniu Włocha.
- Czego?- zapytał Vargas patrząc na mężczyznę.
- Iść z tobą i ci pomóc?
- Nie trzeba- odpowiedział i zabrał rękę Hiszpana ze swojego ramienia, poczym wysiadł z auta i udał się pod drzwi swojego już byłego domu. Wyjął telefon z kieszeni i napisał do brata, żeby otworzył mu drzwi, bo nie ma kluczy. Po chwili drzwi się otworzyły i Lovino został przywitany przez uśmiechniętą twarz brata.
- Ve~ Witaj w domu braciszku
- Cześć- odpowiedział Lovino i wszedł do środka, poczym od razu udał się schodami na górę, a Feliciano podążył za nim. Obaj weszli do pokoju starszego z braci- Eh... Trochę się stęskniłem za tym pokojem- powiedział smutno Lovino podchodząc do szafy i ściągając z niej walizkę. Feliciano spojrzał tylko na brata zły trochę na siebie, że nie udało mu się przekonać dziadka, żeby Lovino znów mógł wwrócić do domu.
- Przepraszam Lovi...
- Nie masz za co przepraszać- uśmiechnął się do niego i zaczął pakować ubrania do walizki.
- Kiedy poruszam twój temat dziadek każe mi się zamknąć bo nie chce nic słyszeć o tobie...- powiedział Feliciano. Lovino tylko westchnął dalej pakując rzeczy. Po chwili podszedł do biurka i przykucnął przy nim. Spojrzał na brata.
- Możesz przynieść mi coś do picia?- zapytał, a Feli tylko przytaknął i wyszedł. Tak naprawdę Lovino nie chciał pić, nie chciał, żeby jego brat widział jak otwiera szufladę. Wsadził rękę pod mebel i zaczął szukać kluczyka, ale nie mógł go znaleźć.
'Co jest?'- pomyślał zaniepokojony. Wyjął telefon z kieszeni i włączył latarkę. Położył głowę na podłodze i świecąc latarką spojrzał czy klucz nie leży gdzieś głębiej. Oprócz kurzu, papierków po cukierkach i jednej skarpetki nic więcej tam nie było. Lovino wstał i złapał za uchwyt od szuflady i pociągnął ją do siebie, a szuflada się wysunęła. Chłopak zajrzał do niej i zobaczył tylko zeszyt. Nie było tam pieniędzy, które Włoch zostawił na ostatnią ratę, żeby spłacić zadłużenie. Obrócił głowę w stronę drzwi kiedy usłyszał, że te się otwierają. Spojrzał na brata, który wszedł do pokoju ze szklanką wody w rękach.
- Coś nie tak?- zapytał Feliciano kiedy zobaczył, że ten wlepia w niego swoje oczy.
- Gdzie są pieniądze?- zapytał unosząc przy tym ton głosu. Feli spojrzał na brata zakłopotany.
- Bo wiesz braciszku... J-ja kiedyś widziałem jak chowasz coś do tej szuflady- przegryzł nerwowo wargę- i jak cię nie było chciałem sprawdzić co tam chowasz. Braciszku ja przepraszam, bardzo przepraszam. Nie wydałem tych pieniędzy na głupoty, tylko na rachunki, bo cena prądu i wody poszła w górę. Przepraszam, jeśli na coś zbierałeś to oddam ci część jak dostanę wypłatę z kawiarni- z każdym wypowiadanym słowem było go coraz ciężej zrozumieć, bo wpadł w histerię. Lovino był zły, strasznie zły. Miał spłacić zadłużenie i skończyć ze swoją nieprzyzwoitą pracą. Wziął głęboki wdech, a następnie przetarł rękoma twarz.
- Przestań płakać, bo beczenie jak pierwszy lepszy kaszojad tu nic nie zmieni. Najważniejsze, że zapłaciłeś rachunki i nie odłączą wam prądu i wody- powiedział i wyją z szuflady zeszyt i schował go do walizki. Zasunął zamek i chwycił w rękę rączkę od walizki- Dobra, ja już wziąłem to co miałem zabrać- ruszył kierunku drzwi- Nie martw się o te pieniądze.
'Najwyżej będę musiał znów dać dupy'- pomyślał Lovino i uśmiechnął się sztucznie do brata.
- Arrivederci Feli- powiedział na pożegnanie i szybko opuścił swój rodzinny dom. Podszedł auta i zapukał w szybę od strony Hiszpana. Antonio spojrzał na chłopaka i otworzył okno.
- Tak, Lovi?- zapytał z tym swoim charakterystycznym uśmiechem na twarzy.
- Kurna, gdzie ten grat ma bagażnik?
- Po pierwsze nie grat, a po drugie z przodu, pomidorku- oznajmił starszy, Lovino tylko w odpowiedzi na „pomidorka" burknął coś pod nosem i podszedł do przodu samochodu i otworzył bagażnik. Wsadził do niego swój bagaż, a bardziej upchał go w tej małej przestrzeni gdzieś pomiędzy kołem zapasowym i gratami właściciela pojazdu. Zamknął bagażnik. Podszedł do drzwi poczym je otworzył i wsiadł do środka. Antonio odpalił samochód i pojechał w kierunku swojego domu.
Jakoś pół godziny od odjazdu z pod domu rodzinnego Lovino, Hiszapan w raz ze swoim młodszym przyjacielem dojechali. Lovino od razu wysiadł z auta kiedy to zatrzymało się pod dobrze już znaną Włochowi kamienica, po nim pojazd opuścił i jego właściciel, który następnie podszedł do przodu Seata i z jego bagażnika wyją walizkę Lovino. Obaj mężczyźni weszli do środka budynku.
- Przecież sam mogłem nieść moje rzeczy, kanalio- burkną młodszy idąc z drugim w kierunki jego mieszkania.
- Mogłeś, ale uważam, że się mi tu zaraz przedźwigniesz- uśmiechnął się Antonio- A ta „kanalia" to jakaś nowość, rozwijasz się Loviś w wyzywaniu mnie- zaśmiał się cicho po tych słowach i wolną ręką poczochrał chłopaka po głowie.
- Mam dla ciebie jeszcze wiele innych wyzwisk, których jeszcze ode mnie nie słyszałeś- oznajmił dumnie Lovino- W sumie wszystkie osoby jakie z nam nie mają tak barwnej kartoteki w wyzwiska u mnie jak ty
- Mam to potraktować jako komplement, że jestem dla ciebie, aż tak ważny, że wymyśliłeś na mnie tyle obelg?
- Nie!
- Nie w sensie, że komplement, czy że jestem ważny dla ciebie?- zapytał Antonio wchodząc ze swoim rozmówcą do mieszkania.
- W sensie komplement... - powiedział Lovino a jego policzki przybrały kolor delikatnej czerwieni- Jesteś dla mnie ważny, idioto!
- Czyli to był komplement- uśmiechnął się ciepło do niego.
CZYTASZ
Nieczystość |𝐒𝐩𝐚𝐌𝐚𝐧𝐨|
Fanfiction[ZAWIESZONE] Lovino w wieku piętnastu lat stracił rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Po tym incydencie razem ze swoim młodszym bratem, Feliciano, trafił pod opiekę swojego dziadka. Aktualnie ma osiemnaście lat i uczęszcza do jednego...