Zachód słońca

627 30 32
                                    

Sobota (część dalsza)

Kagayama

Widząc jak rudzielec biegnie w nieznanym kierunku zabolało mnie coś w środku. Ale byłem na tyle zły, że zignorowałem to i poszedłem do pokoju wiedząc, że Krewety tam nie będzie. Gdy usiadłem na łóżku rozejrzałem się po pokoju. Na chwile zawiesiłem spojrzenie na rzeczach Hinaty, a po chwili w głowie odbiły się echem słowa mojej obietnicy. Jak do tego doszło... no jasne to wszystko moja wina. Próbowałem się uspokoić, ale myślałem cały czas tylko o tym kretynie i że to przeze mnie  płakał. Muszę go przeprosić, muszę go znaleźć, za wszelką cenę. Wybiegłem na korytarz i nawet nie myśląc aby kogokolwiek zapytać czy może wiedzą gdzie on jest ruszyłem w stronę miasteczka. Kiedy tam dotarłem szukałem go chyba z 20 minut a wszystkie ulice obszedłem 2 razy. Wróciłem do hotelu i szukałem wszędzie, ale go nie znalazłem. Poszedłem na plaże, a potem wszedłem do lasu. Błąkałem się w nim dłuższą chwile, aż robiło się coraz jaśniej poszedłem w tym kierunku i wyszedłem z lasu znajdując się na polanie pełnej kwaiatów [Nie ma tak łatwo. Ha ha nie znajdziesz go tak szybko] Hinacie by się spodobało tutaj. Jak go znajdę i zechce mi wybaczyć zabiorę go tutaj. Poszedłem dalej przez las. robiło się coraz ciemniej, przez co bardziej się o niego martwiłem. Popatrzyłem na zegarek, który pokazywał 19.38 [tak nie mogłam dać równej godziny] ruszyłem dalej. Przeszedłem obok wielkiego pnia, a światło robiło się coraz mocniejsze, chyba kieruję się na zachód, bo naprawdę mocno świeci mi po oczach. Nagle usłyszałem coraz głośniejszy szum morza. Chyba jestem na klifie, na który mamy widok z okna hotelu. Przedzierając się przez ostatnie drzewa, zobaczyłem osobę siedzącą na ziemi i przyglądającą się widokowi. Od razu rozpoznałem Shoyo i po cichu podszedłem do niego. usiadłem obok, a on tylko spojrzał na mnie jeszcze zapuchniętymi oczami. To wszystko moja wina, przeze mnie płakał.

-Mm...-zacząłem- Hinata, ja... przepraszam... ja wcale tak nie myślę.

Siedział cicho dalej wpatrując się w morze. Nie chciałem, żeby siedział cicho. Kocha jak mówi, kocham jego głos i uśmiech, kocham jego rude włosy. Kocham po prostu Shoyo.

-Ja naprawdę... nie wiem czemu taki dzisiaj jestem...- spróbowałem ponownie- ja... ja... po prostu się bałem dzisiejszego dnia.

- Czego się niby bałeś- powiedział cicho nie patrząc na mnie.

-Właśnie tej chwili- zebrałem się w sobie i wstałem- wstaniesz na chwile Krewetko, proszę.

Rzadko mówię słowa jak proszę czy dziękują więc chłopak był trochę zdziwiony, ale wstał i popatrzył się na mnie, a mi zmiękły nogi. Co jeśli nie czuje tego samego, albo mnie znienawidzi. Dość, albo teraz albo stracę go na zawsze.

-Hinata ja... od dłuższego czasu się na to zbieram...- zaśmiałem się nerwowo- Widzisz bo ja cię naprawdę lubię, ale nie w taki zwykły sposób... ty mi się podobasz.

Chłopak otworzył szeroko oczy i nic nie mówił. Chwile staliśmy tak wpatrzeni w siebie, nic nie mówiąc, po czym Shoyo opuścił głowę i złączył nasze ręce. Co się dzieję! Nie mam zielonego pojęcia co on robi.

-Ja...- zaczął- to znaczy ty... mi się też podobasz...

Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie się działo, on odwzajemnia moje uczucia! Z przypływu nagłej radości wyłączyłem racjonalne myślenie. Oswobodziłem swoją jedną rękę a drugą zacisnąłem mocniej. Wolną dłonią podniosłem jego twarz i pochyliłem się łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku [ja kiedy to piszę: TO SIĘ DZIEJĘ! TAK W KOŃCU!]  Kiedy czuję że Hinata oddaje pocałunek pogłębiam go i delikatnie się uśmiecham. [Chciałam zauważyć, że nigdy się nie całowałam więc wybaczcie mogę to opisywać tylko na podstawie książek, mam tylko 14 lat i jestem niedorozwiniętym plemnikiem] Gdy zabrakło nam tlenu, w końcu niechętnie oderwaliśmy się od siebie, patrząc sobie w oczy.

-Kocham cię Shoyo- powiedziałem cicho.

- Nie uwierzysz, ale ja ciebie też Bakayama- zażartował.

Siedzieliśmy na klifie jeszcze chwile, a potem zeszliśmy na plażę. Hinata w pewnym momencie mnie ochlapał wodą i zaczął uciekać śmiejąc się. Biegłem za nim uśmiechając się delikatnie, a  kiedy dogoniłem go złapałem jego rękę hamując. Przewróciliśmy się i leżeliśmy na piasku, Krewetka spadł na mnie i śmiał  się, a ja razem z nim. Chłopak podniósł się delikatnie i pocałował mnie krótko o czym się przytulił. Leżeliśmy tak przez dobre piętnaście minut aż w końcu postanowiliśmy wstać. Szliśmy brzegiem plaży i rozmawialiśmy, w końcu jednak dotarliśmy do hotelu. Okazało się że wszyscy wszczynali alarm bo nie było nas prawie 3 godziny. Zdziwili się, że pomiędzy nami jest już wszystko dobrze. Ja podałem Hinacie rękę, a on od razu ją chwycił (wszyscy patrzyli na nas zszokowani co mnie nieco speszyło, ale miałem obok Shoyo więc będzie dobrze) i poszliśmy do pokoju gdzie wzięliśmy prysznic, [żeby nie było osobno się kąpali, mimo że było by fajnie] aby zmyć z siebie piasek. Wieczór mieliśmy cały dla siebie więc postanowiliśmy wyjść do miasteczka na spacer. Kiedy Shoyo kupował sobie watę cukrową, ja kupiłem breloczki kruków, chciałem zrobić niespodziankę Hinacie.

                                          ------------------------------------------------------ 

Wiem, że końcówka kiepska, ale trudno. W końcu nadszedł ten moment i w sumie mogła bym napisać tylko o niedzieli i zakończyć to, ale to ja, a ja lubię sobie utrudniać życie. JEZU POWIEM WAM, ŻE NAPRAWDĘ SIĘ ZMĘCZYŁAM! Jest pewnie niedziela jak to wstawiam, ale jak to pisze to jest piątek, a pisałam poprzedni rozdział też dzisiaj pisałam i to praktycznie bez przerwy... Dobra koniec mojego żalenia, widzimy się w następnym rozdziale!

Coś Więcej - Kagahina [ Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz