★21★

1.5K 123 42
                                    


Obudziłem się i podniosłem. Spojrzałem na łóżko szpitalne myśląc że zobaczę tam Mieszańca.
Jednak go tam nie było...
Na miejscu alfy była plama krwi...

Zerwałem się i wybiegłem z sali. Nigdzie nikogo nie było.

Biegałem tak od sali do sali szukając jakiejkolwiek żywej duszy.

W pewnym momencie obok mnie pojawił się wybuch, który rzucił mną o ścianę.

-Cholera...- syknąłem łapiąc się za głowę. Poczułem, że leci mi krew i do tego pojawił się ból w prawym ramieniu.

-Witaj Katsuś~ usłyszałem obok siebie. Podniosłem wzrok i ujrzałem uśmiechającego się Mieszańca.

-Shoto...- tylko to udało mi się wykrztusić.

-Mam nadzieję, że tęskniłeś~ Icy-Hot przykucnął obok mnie. Na to nie odpowiedziałem.

-Coś się stało, skarbie?~ Shoto zbliżył do mnie swoją dłoń. Gdy miał dotknąć mojego policzka, odtrąciłem jego rękę.

-Co ci się stało?! Dlaczego się tak zachowujesz?!- krzyknąłem na niego.

-Przecież się normalnie zachowuję~ Mieszaniec uśmiechnął się jeszcze szerzej, a za jego plecami coś błysnęło.
Odskoczyłem na bok, unikając ataku noża, który wbił się w ścianę.
Bez namysłu wstałem i rzuciłem się w ucieczkę.

-Co go opętało?!- spytałem samego siebie w biegu.
Wtedy zza ściany wyłoniła się ręka, która złapała mnie za szyję i przygniotła do ziemi, przez co na chwilę straciłem dostęp do powietrza. Podczas upadku odruchowo zamknąłem oczy, które zaraz potem otworzyłem, aby ponownie ujrzeć heterochromika wiszącego nade mną.

On się teleportował?!

-Czemu uciekasz? Boisz się mnie?~ spytał zbliżając swoją twarz do mojej. Icy-Hot pocałował mnie w policzek i się zaśmiał.

-Z-zostaw mnie- warknąłem do niego dalej próbując złapać powietrze. Todoroki wzmocnił uścisk na mojej szyi.
Miałem mroczki przed oczami do czasu, kiedy obraz całkowicie zalał się czernią i straciłem świadomość.

-Oi, Bachorze!- usłyszałem głos Staruchy.
Poderwałem się cały zlany potem i od razu dostałem z otwartej dłoni w tył głowy.

-Ile razy mam ci powstarzać, abyś wracał do domu na czas spania?!- wydarła się na mnie moja matka.
Rozejrzałem się.
Sala szpitalna...
Starucha stojąca nade mną i drąca ryja...
Ja, który zapewne usnął typowo siedząc na krzesełku i opierając głowę o łóżko szpitalne...
I Todoroki, który leżał nadal nieprzytomny na łóżku...

-To był sen...- wymamrotałem i przetarłem twarz dłońmi.

-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- wydarła mi się do ucha ta jędza.

-Daj mi spokój- warknąłem. Wtedy telefon Staruchy zadzwonił.

-Eh... To pewnie twój ojciec- westchnęła wyciągając urządzenie z torebki.

-Zaraz wracam- rzuciła wychodząc z sali.
Ponownie wygodnie ułożyłem głowę na łóżku szpitalnym.

-Dlaczego to tyle musi trwać...?- westchnąłem.

-Dlaczego po prostu się nie obudzisz...?- dodałem jeszcze ciszej łamiącym się głosem. Byłem zmęczony i pewnie wyglądałem jak Samara Morgan na sterydach, ale nie chciałem wychodzić ze szpitala. Nie chciałem wychodzić z tej sali. Nie chciałem odchodzić choćby na krok od Mieszańca. Chciałem siedzieć cały czas tu, na tym krześle obok łóżka i czekać na zbawienie. I w ten sposób czekałem 4 miesiące.

-Katsu...- gdy tylko to usłyszałem, natychmiast się poderwałem.

★Shoto★

Katsuki patrzył na mnie z niedowierzaniem. Po chwili jego usta ułożyły się w wąską linię i oczy mu się zaszkliły. Blondyn zasłonił usta dłonią i wstał.

-Pójdę po lekarza- rzucił na odchodne. Zanim zdążył gdziekolwiek pójść, złapałem jego nadgarstek. Omega spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Puściłem jego rękę, uniosłem kołdrę i poklepałem miejsce obok siebie. Bakugo od razu ułożył się obok mnie i wtulił w moją klatkę piersiową. Przykryłem nas kołdrą i go objąłem.

Nie mam pojęcia co się wydarzyło i czemu jestem w szpitalu.
Podejrzewam, że coś musiało się wydarzyć na patrolu i że byłem chyba raczej długo nieprzytomny, zważając na reakcję Katsukiego gdy się obudziłem.

Przyjrzałem się dokładnie blondynowi. Na pierwszy rzut oka widać, że mało spał. Miał głębokie cienie pod oczami i do tego od razu usnął, gdy go przytuliłem.

-Oi Bachorze- drzwi od sali się otworzyły i stanęła w nich pani Mitsuki. Kobieta podeszła do łóżka i z początku wydawała się zdziwiona na masz widok, ale zaraz potem się uśmiechnęła.

-Mówiłam temu idiocie żeby kładł się spać w domu, albo w akademiku a nie tutaj- prychnęła krzyżując ramiona na piersi.

-Jak się czujesz, Shoto?- zapytała.

-Całkiem dobrze. Jestem tylko odrobinkę zmęczony- odparłem.

-Nie masz prawa być zmęczony bo takim spaniu, debilu- warknął Katsuki.

-Oh, nie śpisz-

-Obudził mnie wrzask Staruchy- mruknął pod nosem.

-Ja ci zaraz kurwa dam Staruchy!- krzyknęła na niego pani Mitsuki.

-Ekhm, pić mi się chce... Jest tu jakaś woda?- lekko się podniosłem i rozejrzałem.

-Pójdę ci po coś do picia- Katsuki się podniósł do siadu.

-Leż bachorze. Ja pójdę- pani Mitsuki podeszła do drzwi.

-Tylko się nie pieprzcie, kiedy mnie nie będzie- rzuciła na odchodne i wyszła.

-Tch- Bakugo cicho prychnął i z powrotem się położył i wtulił we mnie.

-Jesteś na mnie zły?- spytałem.

-Nie, no co ty. Wręcz skaczę ze szczęścia- warknął.

-Cholernie Tęskniłem- mruknął prawie niesłyszalnie.

-Przepraszam... Ile musiałeś cze--

-Cztery miesiące debilu-

-Tak... Długo...? Przepraszam...-

-Zamknij się już-

-Kocham cię- westchnąłem. W odpowiedzi dostałem niewyraźne mruknięcie.

-A ty mnie kochasz?- zapytałem.

-Nienawidzę cię-

-Wynagrodzę ci te cztery miesiące-

-Jak?-

-Zobaczysz-

Bad Days/ Złe dni || Todobaku Omegaverse [poprawki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz