15

243 13 3
                                        

Nikodem

Leżałem na łóżku przyciskając poduszkę do twarzy. Nie chciałem sie przyznać do łez w moich oczach. Wiedziałem, że tak będzie, że ją stracę.

Nie zasługuje na nią. Nie zasługuje na zrozumienie z jej strony i z pewnością nie zasługuje również na uczucia, które we mnie wywołuje.

Z tą myślą, zasypiam.

Melania

Jestem już pod domem Nikodema. Wchodzę na podwórko, podchodzę pod drzwi. Jest cicho. Czyli nie ma jego ojca.

Decyduje sie zapukać. I czekam, minutę może dwie i drzwi powoli otwierają się. Widzę w nich panią Amelie. Wygląda troszkę lepiej niż przedtem, z pewnością spała.

-Melanio, prosze wchodź. -zaprasza mnie z uśmiechem.

Wchodzę i od razu zdejmuje buty. Siadamy w kuchni i ja zaparzam herbatę. Właściwie jej melisse.

-Jak sie pani czuje? -pytam stawiając zioła i herbatę na stole.

-Już lepiej... -uśmiecha sie- Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale uratowałaś nam życie.-dodaje ciszej.

Nie wiem co powiedzieć.

-To... To nie prawda.

-Prawda. Ale... Jak się tam znalazlaś? I co zrobiłaś? Uciekł jak oparzony.

Powiedzieć jej czy nie? Nie mogę skłamać, więc decyduje sie na prawdę.

Po wysłuchaniu mnie, patrzy na mnie w milczeniu.

-Jesteś darem od Boga. -kładzie dłoń na mojej dłoni. - Jesteś niewiarygodne dzielna. Masz niezłomne serce, dzięki któremu uda Ci sie wszystko przetrwać. Serce zdolne kochać życie i ludzi na tyle sposobów, że nawet nie potrafisz dobie tego wyobrazić.

-Dziękuję...-wyjąkałam.

I coś mnie olśniewa.

-Tej nocy -zaczynam- gdy Nikodem zadzwonil do Pani i powiedział, że coś mi się stało. Ale powiedział prosto, Melanii, nie koleżance tylko Melanii. Skąd Pani wiedziała kim jestem?

Popatrzyła sie na mnie i uśmiechnęła tajemniczo.

-Nikodem trochę opowiadał o Tobie. -powiedziała zdawkowo. -Może do niego pójdziesz? Ja tymczasem przygotuje coś do jedzenia.

-Da sobie pani radę?

-Jasne, idź. -uśmiecha sie.

Dopijam ostatnie łuki herbaty i kieruje sie na górne piętro. Dom mają piękny, trudno mi uwierzyć, że tyle złych rzeczy sie tu wydarzyło.

Wchodzę po schodach i widze, że drzwi odp pokoju Nikodema są lekko uchylone. Wchodzę całkowicie na górę i przemykam po cichu do jego pokoju. Nikodem śpi.

Podchodzę do niego by go nie zbudzić. Wygląda uroczo gdy śpi. Kładę sobie poduszkę na podłogę i siadam na niej. Mam teraz twarz na przeciw jego twarzy. Gdy nagle on sie porusza a ja zamieram, lecz on tylko przestawil rękę.

Chwytam go za rękę i mówię cicho:

-Nawet najgorsza prawda jest więcej warta niż najpiękniejsze kłamstwo...

Nikodem

-Nawet najgorsza prawda jest więcej warta niż najpiękniejsze kłamstwo...

Słyszę ten głos. Ten głos. Chyba śnie.

Przebija sie do mnie przez najtwardsze ściany mojej podświadomości. Powoli budze się i...

Serce przestaje mi bić, a czas zatrzymuje sie w miejscu. Cały świat zatrzymuje się w miejscu.

To co miało być tylko spojrzeniem, zamienia sie w mimowolne zagapienie sie.

Poznaje te oczy.

To oczy Melanii.

A także jej nos, twarz, usta, włosy. Po prostu wszystko.

Ona tu jest.

Melania

Obudził się i od razu popatrzył mi w oczy.

-Więc jednak jesteś... -wyszeptal.

-Nikodem... Wiedziałeś, że u mnie było to samo... Jak mogłabym Cię zostawić? -głos mi sie załamuje, i biorę jego dłoń w obie ręce.

-Ja... Przepraszam, naprawdę, myślałem... -zaczął ale nie dokończył.

Bo pocałowałam go w usta. Lekko i krótko ale wystarczająco tyle, by go uciszyć oraz na tyle, bym zatopiła sie w jego ustach.

Widziałam jego zaskoczenie. A większe zaskoczenie czułam gdy podniósł się i wstał. Pomógl mi sie podnieść i pocałował mnie. Zarzucilam ręce wokół jego szyi a on objął mnie w pasie. Gdy mnie całował... Czułam jakbym miała sie rozpłynąć, był taki delikatny ale do tego zachwycający. Kocham go, jak ja go kocham.

I staliśmy tak przytuleni

-Księżniczko... -wyszeptał Nikodem, mając twarz w moich włosach.

-Nikodem... -zaczęłam niepewnie spoglądając na niego.

Odsunął mnie od siebie i patrząc w oczy powiedział:

-Nie, Melanio. Jesteś dla mnie wszystkim...

-Nikodemie... -westchnęłam.

Widziałam na jego twarzy i w jego oczach jednocześnie ból i miłość.

-Wiedziałem... -powiedział z rezygnacją i spuścił wzrok na ziemie. Chciał usiąść gdy chwyciłam go za rękę. Popatrzył na mnie swoimi brązowymi oczami, w których byłam zakochana. Jednym palcem przejechałam po jego ranie na policzku.

-To nie tak. Nikodemie... -spojrzałam mu w oczy- ja Cię kocham.

Czy to sen? ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz