Rozdział 39

67 9 0
                                    

- To tak nie działa - powiedział dziesięć minut później Derek, stojąc w rozpiętej koszuli. Najwyraźniej Kylie zaczęła walić w drzwi jego domku, gdy już się rozebrał do snu.

Spojrzała na jego klatkę piersiową i stwierdziła, że zadrapania się goją.

- Czemu mówisz, że to tak nie działa? Sądziłam, że umiesz rozmawiać ze zwierzętami.

Derek zamknął drzwi domku i sprowadził ją z ganku, jakby się bał, że ktoś może ich podsłuchać.

- To nie jest tak, że mogę im zadawać pytania. Słyszę, a raczej czuję ich emocje. I to nie wszystkie.

- Mówiłeś, że lew ci powiedział, że nie podoba mu się twój zapach.

- Nie powiedział mi, pomyślał - Derek potrząsnął głową. -Nic z tego nie wyjdzie, Kylie. - Musi - coś ścisnęło ją za gardło. - Oni chcą zamknąć obóz, Derek. Dopiero zaczynam rozumieć te nadnaturalne kwestie, nie mogę teraz wyjechać. Spojrzał na nią.

- Wiem, ale...

- I nie chodzi tylko o mnie. Widziałeś, co tu się dzieje? Każdy oskarża każdego. Wszyscy mówią, że obóz pomaga zachować między nami spokój. Jeśli uważa się, że różne nadnaturalne gangi są złe już teraz, to pomyśl...

Położył jej palec na ustach, a ona musiała opanować pragnienie, by wsunąć mu ręce pod koszulę i go uściskać.

- Nie mówię, że się z tobą nie zgadzam. Po prostu uważam, że to się nie uda.

I wtedy sobie przypominała. Aby pozbyć się daru, Derek musiał się odcinać od zwierząt. A mimo to uratował ją przed lwem. Nie myślała dotąd o jego poświęceniu. Jak mogła o tym zapomnieć?

- Przepraszam - na chwilę zamknęła oczy. - To z powodu twojego daru, bo musisz przestać go używać. Zapomniałam...

- Nie - odparł. - No dobra, może trochę.

- Nie ma sprawy, Derek - powiedziała, a w jego oczach wyczytała poczucie winy. Przypomniała sobie, że jeszcze kilka tygodni temu sama skłonna była zrobić prawie wszystko, byle tylko pozbyć się swojego daru. - Nie mogę cię o to prosić, to nie fair. Odwróciła się, by odejść. Złapał ją za ramię.

- Poczekaj - spojrzał jej w oczy. - Mówiłem serio, że to tylko część powodów, dla których się waham. Prawdę mówiąc, jestem bliski stwierdzenia, że co tam, i zabawienia się w Tarzana.

Po jego twarzy widziała, że mówi prawdę.

- Hej - powiedziała. - Ta zabawa w Tarzana uratowała mi życie. Nie umniejszaj tego. - Wiem, dlatego się zastanawiam, czy tego nie zrobić. Ale to jest... szalone. To nie jest tak, że mogę usiąść i pogadać sobie ze zwierzakami. To tak nie działa.

- Skąd wiesz? - zapytała. - Próbowałeś?

- Nie, ale... inni też mają ten dar. I gdybym mógł to zrobić, to Holiday by coś powiedziała.

- Holiday już setki razy mówiła, że dar każdego jest inny. Powiedziałeś, że na razie słyszysz tylko ich myśli, ale jakoś zdołałeś przekazać temu lwu, by nie przerabiał nas na kotlety siekane. - No dobrze, nawet jeśli byłbym w stanie jakoś się z nimi porozumieć, to i tak nic z tego. Ten facet z JBF nie dopuści mnie do zwierząt. Znów wezwał mnie dziś na rozmowę. Uważa, że biorę w tym udział. Stwierdził nawet, że robię to, aby zrobić na tobie wrażenie.

Kylie rozważała, czy nie iść od razu do Holiday, ale wiedziała, że komendantka zaczęłaby się martwić, że komuś może stać się krzywda, i by się nie zgodziła.

Urodzona o północyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz