- Tylko nie panikuj - zwróciła się Kylie do Sary po jakiś trzydziestu minutach rozmowy. - Będzie dobrze. Nie była w stanie powiedzieć tego z dużym entuzjazmem, ale się starała. W końcu od czego są przyjaciele. Niestety, w głębi duszy wiedziała, że jeśli Sara jest w ciąży, a było to prawdopodobne, to wcale nie będzie dobrze.
- Dzięki, Kylie - odparła Sara. - Co ja zrobię bez ciebie przez całe lato?
- Przetrwasz - powiedziała Kylie. - I ja zamierzam zrobić dokładnie to samo.
Kylie przez całą rozmowę ukrywała się za biurem. Siedziała na ziemi, opierając się o drzewo, i starała się uspokoić Sarę.
Mama Sary odwołała lunch i nalegała, by córka poszła z nią do
Muzeum Sztuki, a potem na zakupy. Muzeum Sztuk Pięknych w Houston było wspaniałe, a Sara lubiła sztukę. A co do zakupów, to któż by nie miał na nie ochoty? Ale nie w towarzystwie mamy, gdy się boisz, że jesteś w ciąży.
- Nie wierzę, że to się dzieje - mówiła dalej Sara. Nie kupiła jeszcze nawet testu. Była zbyt przerażona.
Kylie miała dość własnych problemów, ale rozmowa z Sarą jakoś pozwoliła jej na chwilę o nich zapomnieć. Poza tym skupianie się na Sarze było w ich przyjaźni normą. Właściwie gdy Sara miała problem, a czasem nawet gdy nie miała, zwykle była skupiona głównie na sobie. Kylie nigdy to nie przeszkadzało. Zawsze wolała wysłuchiwać o problemach innych, niż paplać o swoich.
Pewnie była to dobra cecha, zwłaszcza teraz, gdy nie mogła nikomu mówić o tym, co się działo. A przynajmniej nikomu normalnemu.
- No, muszę kończyć - powiedziała Sara.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca rzucały złocistą poświatę na otaczającą Kylie zieleń. I nie było już tak gorąco. - Zadzwoń, jak kupisz test - odezwała się Kylie.
- Tak zrobię. Dzięki.
Kylie rozłączyła się i zamknęła oczy. Oparła się o drzewo i z nadzieją pomyślała o tym, że może Holiday myli się co do tego, iż Kylie jest stworzeniem nadnaturalnym. Przypomniała też sobie tych dwóch mężczyzn w czarnych garniturach, którzy mówili o zamknięciu obozu, jeśli „to" się nie skończy. Kylie nie wiedziała, czym też może być „to". Ale gdyby jedno i drugie się stało, to życie Kylie mogłoby nawet znów okazać się znośne.
A przynajmniej w miarę znośne. Kwestia jej rodziców, babci i Treya wydawała się teraz prawie do opanowania. To niesamowite, jak zmienia się spojrzenie na wiele spraw, gdy się dowiadujesz, że może nie jesteś człowiekiem. Kylie znów przypomniała sobie słowa Holiday „Prawda jest taka... prawdę mówiąc, nie wiemy, czym jesteś. To mógł być elf albo potomek bogów. Może...". Teraz żałowała, że w tym momencie przerwała komendantce. I chociaż wciąż liczyła na to, że jest jednak normalna, to ciekawiło ją, czym jeszcze mogłaby być.
Próbując zapanować nad emocjami, które skręcały jej żołądek, skupiła się na niemyśleniu i słuchaniu.
Przedwieczorna bryza poruszała liśćmi, świerszcze zaczynały grać, a jakiś pisklak nawoływał mamę. Kylie przypomniała sobie wycieczki, które odbywała z tatą. Czy powinna do niego zadzwonić?
Zrobi to później. Może wtedy będzie wiedziała, co mu powiedzieć w związku z tym, że nie przyszedł odebrać jej z posterunku, gdy do niego dzwoniła. Póki co, postanowiła po prostu posiedzieć, chłonąć naturę i spróbować się odprężyć. Zamknęła oczy, a napięcie powoli zaczęło ją opuszczać.
Nie była pewna, ile czasu minęło - dziesięć minut, czy może godzina - ale coś sprawiło, że się ocknęła. Wokół było ciemno. Siedziała nieruchomo i nasłuchiwała. Nie było nawet słychać cykania świerszczy. Walcząc ze strachem przed nieznanym, przypomniała sobie, że istnieją prawdziwe potwory.
CZYTASZ
Urodzona o północy
FantasyŻycie Kylie Galen zdaje się walić w gruzy. Umiera jej ukochana babcia, rzuca ją chłopak, jej rodzice się rozstają, a w dodatku ciągle widuje dziwną postać, której nikt poza nią zdaje się nie zauważać... Pewnego wieczora Kylie Galen ląduje na nieodpo...