Rozdział 36

515 16 1
                                    

Nawet nie przetworzyłam wielu czarodziejów i czarownic, które biegały wokół mnie. Wszystkie były zamazane, gdy opadłam na kolana przed chłopcem, którego kiedyś kochałam, który był blady i pozbawiony życia, a jego piegi wyróżniały się na jego surowo białej skórze jak brązowe konstelacje.

Poświęcił się dla mnie. Zaklęcie było przeznaczone dla mnie.

Serce waliło mi w uszach, gdy nadeszły pierwsze łzy. Spływały po moich policzkach jak spadająca Niagara. Jęknęłam i ścisnęłam jego koszulę w pięści. Dopiero co mogłam pozbierać się po śmierci sprzed roku, ale teraz czułam się niemożliwie złamana, niezdolna do uleczenia.

Część mojej duszy umarła razem z nim.

Kiedy odzyskałam słuch, wsłuchałam się w przyciszone głosy urzędników Ministerstwa i Kingsleya, rzucających zaklęcie wyciszające na pozostałych śmierciożerców, gdy wyprowadzali ich z zamku. Molly Weasley była niepocieszona i serce mnie bolało. Był drugim synem, którego straciła dla zła, i wiedziałam, że już nie da się odwzajemnić jej uśmiechu.

Te myśli tylko jeszcze bardziej mnie zasmuciły i płakałam mocniej, wypuszczając głębokie, gardłowe szlochanie, podczas gdy Ron nie dawał więcej oznak wskrzeszenia. Odszedł, a ja nie chciałam tego zaakceptować.

Powoli poczułam, jak zimna dłoń kładzie się na moim ramieniu. Jego dotyk przesiąkł przez moje ciało i zadrżałam, odsuwając się od niego i owijając ramiona wokół klatki piersiowej. Jednak Draco był wytrwały i opadł na kolana obok mnie, obejmując ręką moje ramiona.

Nie chciałam być blisko niego. Zranił mnie na tak wiele możliwych do wyobrażenia sposobów, że nie odważyłam się wymienić ich wszystkich. Ale już byłam tak rozdarta, że chciałam dotknąć. Chciałam ludzkiego dotyku. Pragnęłam tego. Więc przytuliłam się do jego uścisku, wtulając twarz w jego szyję i niekontrolowanie szlochając. Moje łzy nasiąkały jego skafander, ale nie okazał oznak irytacji, po prostu trzymał mnie w swoich silnych ramionach, opierając brodę na mojej głowie i zamykając oczy.

Nie wiem, jak długo mnie tam trzymał. Nie nadążałam, ale kiedy w końcu otworzyłam oczy, Molly i Ron zniknęli, tak jak wszyscy inni, i siedzieliśmy sami w pustej, zakrwawionej sali ofiar.

Wzięłam kilka orzeźwiających oddechów, siadając i odpychając się od Draco. Wyglądał na zmartwionego, jego oczy były pełne łez, ale wyraz jego twarzy był zimny.

-Wszystko w porządku? - zapytał, obserwując mnie z ostrożnym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć, więc po prostu potrząsnęłam głową, wstając z drżącym oddechem i krzyżując ramiona. Draco poszedł za mną, stojąc kilka stóp za mną.

- Hermiono - powiedział - bardzo mi przykro. Utrata Rona ...

Przerwał, a mnie  nawet nie zdziwiło, że użył mojego imienia. Zagryzłam tylko wargę, próbując stłumić łzy, które groziły wylaniem się jeszcze raz, i podeszłam do pustego ciała Amerykanina.

Kryształowe oczy Blake'a były przeszklone, a jego niegdyś idealne kasztanowe włosy teraz leżały rozrzucone na ziemi.

- Czy go zabiłeś? - zapytałam, nie kłopocząc się spojrzeniem na bladego mężczyznę zza pleców.

- Tak - powiedział cicho. Słyszałam, jak robi kilka kroków w moją stronę, ale zignorowałam je, wracając do mojego zdrajcy.

- Dobrze. Mam nadzieję, że gnije w piekle, do którego należy.

Draco nic nie powiedział, a ja pozwoliłam opanować ciekawość.

-Gdzie są inni?

- Kingsley - powiedział - Molly była już wstrząśnięta do głębi, więc zabrał ich z powrotem do Świętego Munga, żeby się umyli. Rano zajmą się ciałami, ale większość uczniów przeżyła.

Większość studentów przeżyła - luksus nieznany rok temu. W większości przypadków cieszyłabym się z uratowanych istnień, ale samolubnie myślałam o utraconych istnieniach i tragediach, przez które wielu przeszło w tym procesie.

-Niewiele z tego dotarło do Proroka, więc Ministerstwo ma nadzieję, że uda mu się ponownie otworzyć Hogwart i wymazać kilka wspomnień uczniów. Im więcej tuszują, tym większe szanse ma stare miejsce.

Westchnęłam,

-A twój ojciec?

Draco wziął drżący oddech.

- Rano czeka go egzekucja.

Spojrzałam na niego po raz pierwszy, a jego szare oczy były zamglone, nie zdradzając żadnych emocji poza bólem. Wiele razy próbowałam rozszyfrować znaczenie tych tęczówek, ale teraz widziałam wyraźnie.

Jest złamany, taki złamany.

- Dlaczego z nim zostałeś? - zapytałam, podchodząc do niego, a jego oczy podążały za moją postacią. Zacisnął szczękę, ale milczał.

-Dlaczego nie zostałeś ze mną! - Powiedziałam, w końcu zwracając się do niego w pokoju i krzycząc przez stłumiony ból: - Mogłam ci pomóc! Można było uratować życie! Mogłam ...

-Nie, nie mogłaś! - syknął Draco, majacząc nade mną jak ciemna złowieszcza chmura. - Czy kiedykolwiek myślałaś, że nie mam wybór! Czy kiedykolwiek pomyślałaś o moich dolegliwościach!

- Mogłam ci pomóc...

-To nie takie proste! - wrzasnął, zaciskając pięści z gniewu.

Nie mogłam tego powstrzymać. Musiałam uwolnić swoje myśli jak dzika, wygłodniała bestia. Wzięłam oddech i krzyknęłam tak głośno, jakby same ściany się trzęsły.

-Dlaczego mnie zostawiłeś!?

Draco spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Łzy spływały mi teraz po policzkach jak wcześniej i ledwo powstrzymywałam się od opanowania.

- Dlaczego nie zostałeś ze mną! Myślałam, że mamy coś, Draco! Kocham cię! No, powiedziałam! Chciałam cię, a ty mnie zostawiłeś! Czy masz pojęcie, jak bardzo mnie to zraniło!

Nic nie powiedział, po prostu patrzył na mnie z tym zamaskowanym wyrazem twarzy. Prychnęłam, wyrzucając ręce w powietrze.

-Więc to jest to? - Płakałam, patrząc na ziemię, - Świetnie.

Cisza wisiała w powietrzu, dopóki głos Draco nie przeciął bagien, szorstki, ochrypły i wymagający.

-To jeszcze nie koniec - powiedział, robiąc szybkie kroki w moją stronę. - W rzeczywistości jest bardziej żywy niż kiedykolwiek.

Nie udało mi się odpowiedzieć, ponieważ zatrzasnął swoje usta w moje z taką siłą, że prawie się przewróciłam. Chwycił mnie w talii, uderzając mną o ścianę za sobą i kładąc ręce po obu stronach mojej głowy. Pocałował mnie z taką zaciekłością, że ledwo mogłam oddychać. Moja klatka piersiowa zacisnęła się od łez i mocniej przycisnęłam się do chłopca, gdy podnosił mnie z ziemi. Sapnęłam, gdy płyty chodnikowe wbiły się w plecy, zimne i drażniące.

W tej chwili poczułam się źle, pochłaniało mnie ukłucie winy. Nie powinnam była tego robić, nie po tym, co właśnie spiskowałam. Ale po miesiącach zawodu i straty moja depresja w dotyku została w końcu zaspokojona przez tę, której najbardziej pragnęłam. To sprawiło, że się uśmiechnęłam. To było wszystko, czego potrzebowałam. To przecięło ciemność i sprawiło, że znów poczułam radość z życia. Kiedy mnie położył, moje ręce na jego klatce piersiowej i jego we włosach, gdy łapczywie łapały powietrze, nie mogłam powstrzymać śmiechu.

Draco potrzebowałby lat, a nawet dziesięcioleci, zanim w pełni wyjaśniłby mi swoje emocje, by w pełni mi zaufał. Wiedziałam, że zaakceptowanie tego i wybaczenie mu wielu zdrad zajmie mi całe wieki. Ale jakimś cudem wiedziałam, że to dopiero początek rozdziału rozwoju dla nas obojga - rozdział, który razem pokonamy. Tak więc tego tragicznego poranka na początku maja wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, pomimo naszych nowo odkrytych wyzwań.

I po raz pierwszy od tygodni się uśmiechnęłam.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz