6. Jak to jest kłamać w dobrych intencjach?

48 2 0
                                    

Wybaczcie za jakiekolwiek błędy!
Jeśli będzie coś niezrozumiałe to przepraszam!

Cala droga minęła dosyć normalnie, Kageyama czepiał się o każdy mały szczegół który napotkał na swojej drodze. Normalka.

Nawet jeśli trochę narzekał to w jego obecności nie poczułam się ani trochę niezręcznie.

Po kilku minutowej drodze wstąpiliśmy do miejsca w którym mieliśmy sie spotkać z resztą drużyny.

-- Dzisiaj jest niezły ruch, nie widzę nic oprócz ludzi. -- podrapałam się po głowie zdegustowana tym że połowa osób w tym miejscu była nieźle obdarzona wzrostem. Szczęściarze.-- Weź znajdź ich tam z góry.

-- Sam bym na to wpadł matole. -- chłopak parsknął z irytacji. Znowu mu się coś nie podoba i od razu zmienia całe swoje nastawienie.

Kageyama wyszedł trochę naprzód więc szybko podeszłam do niego aby nie zgubić go w tym całym tłumie.

Z moim szczęściem musiałam stracić go z oczu na chociażby sekundę i już go nie było, nie no świetnie. Złapałam się za głowę, cały hałas który był od rozmów i muzyki nie był ani trochę przyjemny, czułam jak ludzie którzy obok mnie przechodzili popychali siebie nawzajem
nie mieli za grosz szacunku.

Jeden z nich który akurat był aż tak wysoki że od razu go zauważyłam cały czas się śmiał i popychał wszystkich na boki aby sam miał trochę miejsca. Przez szparę ludzi zobaczyłam stolik przy którym czekało już kilka osób z drużyny. Dostałam znak ręką od Kapitanki drużyny która siedziała obok Daichiego żebym przyszła do nich.

Może niezbyt byłam przyzwyczajona do takich ciasnych miejsc ale z nie chęcią zrobiłam kilka kroków bliżej stolika który był co najmniej 4 lub 5 metry ode mnie.

Przede mną pojawiła się przeszkodą która zasłoniła mi moje pole widzenia, a kiedy spojrzałam w górę od razu poznałam tą twarz na którą przed chwilą prawie wpadałam, to ten sam chłopak który niezbyt szanuje przestrzeń innych ludzi, ale on nie ma szczęścia że na mnie wpadł, OJJJ nie ma!

-- Chyba próbujesz kogoś znaleźć, taka niska osoba musi mieć na serio wtedy bardzo duży problem. -- zdziwienie, jego gesty były zupełnie inne niż kilka minut wcześniej, teraz wydaje się milszą osobą niż przedtem, ale...kogo to obchodzi?!

-- Tak, szukałam ale trochę słabo mi to idzie. -- westchnęłam cicho robiąc krok w bok aby ominąć chłopaka.

-- To może zaoferuje siebie do pomocy? -- jego krok nieustępliwie naśladował moje. Rozkojarzona otworzyłam oczy szczerzej. Ohohooo~~ czyli dla dziewczyn jest milszy niż dla pozostałych osób.

-- nie dzięki, widzę już mój stolik. -- nawet jeśli tacy ludzie nie są OK, to nie będę się w to mieszać.

-- Serio, nalegam. -- szatyn nie ustąpił co było raczej do przewidzenia. Boże, daj mi chwilę ciszy i spokoju od takich idiotów jak ten tutaj.

-- Śpieszy mi się do chłopaka.-- zawsze kiedy jakiemuś chłopakowi tak odpowiadałam to zazwyczaj zostawiał mnie w spokoju.

-- Twój chłopak raczej nie wkurzy się że ci tylko jedynie pomagam nieprawda? Jak cię się tak bardzo śpieszy to ci pomogę w inny sposób.

-- Że c-?!--  jego dłonie wzięły mnie w stylu panny młodej szybko i wysoko wisząc w powietrzu.

Najgorsze w tym wszystkim było że koleś dosłownie był wyższy od Kageyamy. T-tak się boje że nie mogę się ruszyć i mu przywalić. Ze strachu szybko złapałam rękaw chłopaka który mnie niósł w stronę drużyny która cały czas patrzała w moją stronę ze zdziwieniem.

Najprawdopodobniej nie interweniowali  bo pomyśleli że może się znamy czy coś w tym stylu, ale taka osoba jak ja nigdy w życiu by nie chciała poznać lepiej tak bezwstydnej osoby jak on.

Bałam się, tak strasznie się bałam. Kiedy poczułam jak powoli mnie opuszcza na ziemię czułam ulgę.

-- No i proszę nie było tak ź-

-- Jesteś idiotą! Ja przecież powiedziałam że nie chce abyś mi pomagał, miałam gdzieś twoja pomoc. -- roztrzęsiona, lekko się odsunęłam od chłopaka.

-- Jestem tylko po prostu miły? Co w tym niby złego?

-- A wiesz o tym że robiąc coś co inni nie chcą abyś robił to nie jest ani trochę fajne. -- Jeszcze głupio się pyta.

-- Rozumiem że jednak wolisz jeśli chłopak byłby nie miły dla ciebie?  -- od razu w głowie pokazał mi się obraz Kageyamy.

-- D-dokładnie! -- Niech on wreście zostawi mnie w spokoju.-- Teraz już pójdę.

Odwróciłam się w stronę stolika przy którym wszyscy dalej siedzieli i patrzeli na tą scenę. Poraz kolejny wpadałam na kogoś ale tym razem była to mi znana bardzo osoba.

-- Umiesz jedynie gdzieś zawsze znikać? Wiesz co to oznacza " idź za mną" czy jesteś głupia? -- czarno-włosy złapał mnie za kaptur podnosząc 10 centymetrów od ziemi.

-- J-jakoś tak wyszło, może już chodźmy Kageyama~~? -- uśmiechnełam się do chłopaka dając mu znaki że nasza rozmowę słuchał ten sam bezwstydny szatyn.

-- Chodźmy, Harumi.--Wzrok siatkarza powędrował na chwilę w stronę brązowo-włosego.

-- okej--Machnęłam głową na potwierdzenie.

-- Czyli jednak nie kłamałaś z tym chłopakiem. -- wzdrygnełam się kiedy tak nagle się odezwał.

-- Erm cóż..-- spojrzałam na Tobio który niezbyt był zadowolony z tego wszystkiego. To teraz jestem w niezłych tarapatach

-- Czyli jednak to było kłamstwo-- z kieszeni szatyn wyjął kartkę papieru na którym miał napisane najprawdopodobniej swój numer...jakiś dziwny on jest.

-- Nie, to nie było kłamstwo, j-ja-- chłopak wcisnął mi papierek do ręki.

-- Możesz później zadzwonić-

-- Nie będzie takiej potrzeby-- Tobio wziął kartkę z mojej dłoni aby niechlujnie rzucić ją na podłogę. -- Ta idiotka dzisiaj jest ze mną-- Dosłownie PŁAKAŁAM w środku, KAGEYAMA MI W JAKIKOLWIEK SPOSÓB POMÓGŁ, NO PO PROSTU CUD!!!!-- Ale nie w tym sensie co ty myślisz.-- Cisza przed burzą, łapiąc się za głowę z irytacji wzięłam głęboki oddech, on to zrobił specjalnie.-- Tylko w sumie się jej nie dziwię że skłamała.-- Kageyama Wzruszył ramionami w stronę chłopaka.

-- Co masz przez to na myśli? -- chłopak wkurzony podniósł jedną brew do góry.

-- Jeśli skłamała musiała mieć do tego jakiś powód, nie sądzisz idioto? -- Tobio zwycięsko uniósł swój kącik ust.

-- Nie masz szacunku do ludzi chłopie jak nazywasz ich idiotami.-- patrzałam jak chłopakAKAszatyn się wycofuje co było dla mnie wielką ulgą.

-- Czy chociaż przez chwilę możesz nie wpadać w tarapaty, chodź wreście. -- wraz z Kageyamą ruszyłam w końcu w stronę stolika przy którym siedziała już prawie cała drużyna.

-- No powiem, nie źle dziewczyno -- obok siebie usłyszałam cichy śmiech Kapitanki .

-- Nienawidzę kiedy ktoś mnie zmusza do swojej pomocy nawet jeśli tego nie chcę. -- Podrapałam się po głowie.-- Ale teraz najważniejsze że w końcu jestem już przy stoliku, nie?

kilka dobrych minut później zaczęłam rozmawiać z kapitanką na temat siatkówki, omijałam tematów dotyczące mnie.

-- Haru-chan, bo jest coś ważnego co muszę ci powiedzieć. -- dziewczyna Złapała się za tył głowy.

-- Słucham, coś się stało? --
Pochyliłam się lekko nad stołem, zainteresowało mnie co takiego ma do powiedzenia Riko...

-- Bo..--
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Cześć, wreście przychodzę z następnym rozdziałem, nie mam zbyt dużo wam do powiedzenia ale cóż, życzę wam jedynie miłego dnia!

Głupia autorka tego opowiadania!

~Ai




 Jak zakochałam się w Samolubnym Królu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz