W wigilijny poranek Izoldę bladym świtem obudziły skrzaty, na jej uwczesną prośbę. Chciała bowiem przygotować jeszcze kilka rzeczy na wieczór, o których opowiadał jej czarnowłosy. O kilku przeczytała nawet w kilku książkach. Zarówno magicznych jak i mugolskich. Wiedziała, że Syriusz lubił też ich świat dzięki swojej przyjaciółce- Lorianne. Dzięki wspomnieniom Blacka, pięknooka wiedziała, że była niesamowitą kobietą i także to, że Syriusz, choć nigdy nie przyznał tego na głos, kochał ją jak młodszą siostrę.
Izolda przetarła oczy, kończąc rozmyślanie. Przeciągnęła się niczym kot, a następnie udała do łazienki. Po kilku minutach wyszła z niej odświeżona, ubrana w zwykłe, domowe ubrania z wciąż mokrymi włosami. Machnęła dłonią, sprawiając że natychmiast stały się suche. Pośpiesznie pościeliła łóżko i zeszła do kuchni, gdzie zastała pracujące skrzaty. Sama nie czekając zabrała się do pracy, uwcześnie witając się ze stworzonkami.
- Obudzicie Syriusza?- spytała kończąc szykować śniadanie.
- Pani, pan Black wyszedł niecałe dwie godziny temu.- odparł cicho Ogryzek kłaniając się czarownicy.
- Wiecie dokąd poszedł?
- Niestety nie, panienko.- wtrącił Okruszek.
Izolda westchnęła ciężko od razu tracąc ochotę na jedzenie. Bała się, że zrobi coś głupiego i go złapią. Martwiła się. Szybko użyła zaklęcia namierzającego i przeklęła pod nosem, gdy nic ono nie wykazało. Była także zła. Czarnowłosy kolejny raz zniknął nic jej nie mówiąc. Resztę poranka jak i południa spędziła w kuchni gotując najróżniejsze potrawy z drobną pomocą magii i skrzatów.
Syriusz wrócił dopiero późnym popołudniem. Zastał Izoldę ubraną w śliczną, czerwoną sukienkę z bufiastymi rękawami, uczesaną w luźnego warkocza, śpiącą na skórzanej kanapie przed kominkiem. Przypatrywał się chwilę jej spokojnej twarzy, po czym ostrożnie przykrył kobietę kocem i czule ucałował w czoło, co niestety wyrwało czarnowłosą z czujnego snu.
- Syriusz? Gdzie byłeś przez niemal cały dzień?- zapytała podnosząc się do siadu z uniesioną brwią i zaciętym wyrazem twarzy.
- Tu i tam.- odparł wymijająco, zakładając jej za ucho niesforny kosmyk włosów.
- Mów prawdę, Black.- syknęła strzepując jego dłoń.
- Oj już dobrze, wężyco.- westchnął podnosząc ręce w poddańczym geście.- Na Pokątnej i w Dolinie Godryka. Kupiłem Harry'emu Błyskawicę.
- A co robiłeś w Dolinie Godryka?- dopytała krzyżując ręce na piersiach.
- Byłem w domu James'a i Lori.- przełknął głośno ślinę.- Musiałem tam wreszcie pójść. Sam. Poza tym znalazłem kilka rzeczy należacych do nich i wysłałem je Astelli.- przejechał po twarzy dłonią i dopiero wtedy Izolda dostrzegła w jak złym stanie był.
Nie myśląc za dużo, przytuliła go mocno.- Syriusz nie jesteś z tym sam i już nigdy nie będziesz, pamiętaj.- wyszeptała wdychając zapach jego mocnych perfum i tytoniu.- Dość tych smutnych spraw. Chodź, przygotowałam kolację wigilijną.- powiedziała dyskretnie wycierając łzy, które wydostały się z jej oczu.
- Ty? Przecież ty ledwo te pierniki ze mną zrobiłaś!- zaśmiał się.
- Oj, zdziwiłbyś się.- wymamrotała cicho.- Miałam pomocników.- dodała głośniej.
- I oczywiście nie użyłaś ani razu magii.- sarknął.
- Oj no dobra. Użyłam. Zadowolony?- wywróciła teatralne oczami.
- Bardzo, kochanie.- odparł.
Czarnowłosa zatrzymała się na chwilę, gdy usłyszała jego ostatnie słowo.
- Przepraszam.- rzekł pośpiesznie widząc jej zachowanie.
Niestety nie wiedział, że zaskoczył ją pozytywnie. Spodobało jej się jak ją nazwał. Nawet delikatnie się zarumieniła i uśmiechnęła pod nosem, czego stojący za nią mężczyzna nie mógł zauważyć.
Po niecałej minucie siedzieli już przy obszernym, machoniowym stole w jadalni. Blacka wmurowało na widok wszystkich znakomitości, które przyrządziła kobieta.- Faktycznie się postarałaś.- wymamrotał patrząc na dwie świece stojące pośród jedzenia.
- Wątpiłeś?
- Z początku trochę tak.- odparował rozbawiony.
- Ha ha.- sarknęła, podczas gdy on odsuwał jej krzesło by mogła usiąść.
Zjedli posiłek w miłej i ciepłej atmosferze. Syriusz podśmiewywał się z przypieczonego mięsa i za bardzo doprawionej zupy. Miał pewność, że użyła magii, lecz mimo to doceniał jej starania.
Po kolacji usiedli przed kominkiem na puchatym dywanie i delektowali się ciepłem bijącym od ognia.- Mam coś dla ciebie.- oznajmił niespodziewanie czarnowłosy, wyciągając zza pleców małe pudełeczko, które podał kobiecie.
Czarownica wyraźnie zaciekawiona ostrożnie je otworzyła. W jego wnętrzu dostrzegła delikatny, śliczny, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie małej łapy wykończoną maleńkimi rubinami.- Jest śliczny. Dziękuję Syriuszu.- pocałowała go nieśmiało w policzek.- Zapniesz?- spytała. Gdy skinął głową, obróciła się do niego tyłem i przytrzymała warkocz. Czując jak delikatnie dotyka jej skóry, przeszedł ją delikatny dreszcz. Odczekała aż mężczyzna skończy i odwróciła się gwałtownie twarzą w jego stronę. Sytuacja stała się trochę niekomfortowa.
- Też coś dla ciebie mam.- oznajmiła chcąc rozluźnić atmosferę. Machnęła ręką, a obok nich pojawiło się duże, lewitujące pudełko.- Otwórz.- zachichotała widząc wzrok czarodzieja.
Posłuchał i już chwilę później znajdowała się przed nimi mugolska gitara elektryczna.
Blackowi zaświeciły się oczy. Rzucił się na czarnowłosą i w podziękowaniu pocałował w czoło, mocno przytulając ją do siebie. Ku jego zdziwieniu kobieta zaśmiała się dzwięcznie i wtuliła w niego mocniej.- Mam rozumieć, że się podoba?- spytała patrząc wymownie na jego rozpromienioną twarz.
- Żartujesz Izoldo? Jest świetna!
Patrząc na jego radość, sama się uśmiechnęła. Chciała coraz częściej widzieć jego cudowny uśmiech. Jego szczęście powoli stawało się dla niej priorytetem.
CZYTASZ
Secrets of the past ♧ Syriusz Black
FanfictionSyriusz Black pochopnie i niesłusznie oskarżony o morderstwo trafia do Azkabanu, gdzie zostaje skazany bez procesu, a także przy okazji poznaje tam pewną niezwykłą czarownicę.. Czy Syriusz Black odnajdzie wreszcie szczęście? Czy po tylu latach kosz...