17. Christmas Eve, dinner and gifts

209 11 7
                                    

W wigilijny poranek Izoldę bladym świtem obudziły skrzaty, na jej uwczesną prośbę. Chciała bowiem przygotować jeszcze kilka rzeczy na wieczór, o których opowiadał jej czarnowłosy. O kilku przeczytała nawet w kilku książkach. Zarówno magicznych jak i mugolskich. Wiedziała, że Syriusz lubił też ich świat dzięki swojej przyjaciółce- Lorianne. Dzięki wspomnieniom Blacka, pięknooka wiedziała, że była niesamowitą kobietą i także to, że Syriusz, choć nigdy nie przyznał tego na głos, kochał ją jak młodszą siostrę.

Izolda przetarła oczy, kończąc rozmyślanie. Przeciągnęła się niczym kot, a następnie udała do łazienki. Po kilku minutach wyszła z niej odświeżona, ubrana w zwykłe, domowe ubrania z wciąż mokrymi włosami. Machnęła dłonią, sprawiając że natychmiast stały się suche. Pośpiesznie pościeliła łóżko i zeszła do kuchni, gdzie zastała pracujące skrzaty. Sama nie czekając zabrała się do pracy, uwcześnie witając się ze stworzonkami.

- Obudzicie Syriusza?- spytała kończąc szykować śniadanie.

- Pani, pan Black wyszedł niecałe dwie godziny temu.- odparł cicho Ogryzek kłaniając się czarownicy.

- Wiecie dokąd poszedł?

- Niestety nie, panienko.- wtrącił Okruszek.

Izolda westchnęła ciężko od razu tracąc ochotę na jedzenie. Bała się, że zrobi coś głupiego i go złapią. Martwiła się. Szybko użyła zaklęcia namierzającego i przeklęła pod nosem, gdy nic ono nie wykazało. Była także zła. Czarnowłosy kolejny raz zniknął nic jej nie mówiąc. Resztę poranka jak i południa spędziła w kuchni gotując najróżniejsze potrawy z drobną pomocą magii i skrzatów.

Syriusz wrócił dopiero późnym popołudniem. Zastał Izoldę ubraną w śliczną, czerwoną sukienkę z bufiastymi rękawami, uczesaną w luźnego warkocza, śpiącą na skórzanej kanapie przed kominkiem. Przypatrywał się chwilę jej spokojnej twarzy, po czym ostrożnie przykrył kobietę kocem i czule ucałował w czoło, co niestety wyrwało czarnowłosą z czujnego snu.

- Syriusz? Gdzie byłeś przez niemal cały dzień?- zapytała podnosząc się do siadu z uniesioną brwią i zaciętym wyrazem twarzy.

- Tu i tam.- odparł wymijająco, zakładając jej za ucho niesforny kosmyk włosów.

- Mów prawdę, Black.- syknęła strzepując jego dłoń.

- Oj już dobrze, wężyco.- westchnął podnosząc ręce w poddańczym geście.- Na Pokątnej i w Dolinie Godryka. Kupiłem Harry'emu Błyskawicę.

- A co robiłeś w Dolinie Godryka?- dopytała krzyżując ręce na piersiach.

- Byłem w domu James'a i Lori.- przełknął głośno ślinę.- Musiałem tam wreszcie pójść. Sam. Poza tym znalazłem kilka rzeczy należacych do nich i wysłałem je Astelli.- przejechał po twarzy dłonią i dopiero wtedy Izolda dostrzegła w jak złym stanie był.
Nie myśląc za dużo, przytuliła go mocno.

- Syriusz nie jesteś z tym sam i już nigdy nie będziesz, pamiętaj.- wyszeptała wdychając zapach jego mocnych perfum i tytoniu.- Dość tych smutnych spraw. Chodź, przygotowałam kolację wigilijną.- powiedziała dyskretnie wycierając łzy, które wydostały się z jej oczu.

- Ty? Przecież ty ledwo te pierniki ze mną zrobiłaś!- zaśmiał się.

- Oj, zdziwiłbyś się.- wymamrotała cicho.- Miałam pomocników.- dodała głośniej.

- I oczywiście nie użyłaś ani razu magii.- sarknął.

- Oj no dobra. Użyłam. Zadowolony?- wywróciła teatralne oczami.

- Bardzo, kochanie.- odparł.

Czarnowłosa zatrzymała się na chwilę, gdy usłyszała jego ostatnie słowo.

- Przepraszam.- rzekł pośpiesznie widząc jej zachowanie.
Niestety nie wiedział, że zaskoczył ją pozytywnie. Spodobało jej się jak ją nazwał. Nawet delikatnie się zarumieniła i uśmiechnęła pod nosem, czego stojący za nią mężczyzna nie mógł zauważyć.
Po niecałej minucie siedzieli już przy obszernym, machoniowym stole w jadalni. Blacka wmurowało na widok wszystkich znakomitości, które przyrządziła kobieta.

- Faktycznie się postarałaś.- wymamrotał patrząc na dwie świece stojące pośród jedzenia.

- Wątpiłeś?

- Z początku trochę tak.- odparował rozbawiony.

- Ha ha.- sarknęła, podczas gdy on odsuwał jej krzesło by mogła usiąść.
Zjedli posiłek w miłej i ciepłej atmosferze. Syriusz podśmiewywał się z przypieczonego mięsa i za bardzo doprawionej zupy. Miał pewność, że użyła magii, lecz mimo to doceniał jej starania.
Po kolacji usiedli przed kominkiem na puchatym dywanie i delektowali się ciepłem bijącym od ognia.

- Mam coś dla ciebie.- oznajmił niespodziewanie czarnowłosy, wyciągając zza pleców małe pudełeczko, które podał kobiecie.
Czarownica wyraźnie zaciekawiona ostrożnie je otworzyła. W jego wnętrzu dostrzegła delikatny, śliczny, złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie małej łapy wykończoną maleńkimi rubinami.

- Jest śliczny. Dziękuję Syriuszu.- pocałowała go nieśmiało w policzek.- Zapniesz?- spytała. Gdy skinął głową, obróciła się do niego tyłem i przytrzymała warkocz. Czując jak delikatnie dotyka jej skóry, przeszedł ją delikatny dreszcz. Odczekała aż mężczyzna skończy i odwróciła się gwałtownie twarzą w jego stronę. Sytuacja stała się trochę niekomfortowa.

- Też coś dla ciebie mam.- oznajmiła chcąc rozluźnić atmosferę. Machnęła ręką, a obok nich pojawiło się duże, lewitujące pudełko.- Otwórz.- zachichotała widząc wzrok czarodzieja.

Posłuchał i już chwilę później znajdowała się przed nimi mugolska gitara elektryczna.
Blackowi zaświeciły się oczy. Rzucił się na czarnowłosą i w podziękowaniu pocałował w czoło, mocno przytulając ją do siebie. Ku jego zdziwieniu kobieta zaśmiała się dzwięcznie i wtuliła w niego mocniej.

- Mam rozumieć, że się podoba?- spytała patrząc wymownie na jego rozpromienioną twarz.

- Żartujesz Izoldo? Jest świetna!

Patrząc na jego radość, sama się uśmiechnęła. Chciała coraz częściej widzieć jego cudowny uśmiech. Jego szczęście powoli stawało się dla niej priorytetem.

Secrets of the past ♧ Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz