12. The attic and the goddess of Isolde's worst nightmare

228 13 5
                                    

Izolda obudziła się pierwsza. Widząc, gdzie wczoraj zasnęli, pokręciła głową z uśmiechem wpatrując się w czarnowłosego mężczyznę. Po kilku minutach wstała i poszła się oporządzić. Choć był dopiero wczesny ranek, temperatura sięgała poniżej dziesięciu stopni. Czarownica wiedząc, że nie ma w swojej garderobie ubrań na taką pogodę, weszła po wąskich schodkach znajdujących się na końcu korytarza na strych w celu poszukania odpowiednich.
Z niepewnością się rozejrzała.
W małym pomieszczeniu znajdowała się cała masa magicznych pudeł, skrzyń i kufrów. Ostrożnie podeszła po drewnianych, skrzypiących deskach do pudła, które stało najbliżej. Ku jej zdumieniu w środku znajdowały się różne wycinki gazet. Głównie o niej samej. Był tam nawet artykuł z dnia, w którym trafiła do Azkabanu. Dziewczyna nie chcąc rozpamiętywać przeszłości przeszła do następnej skrzyni. Uchyliła jej wieko i ujrzała kilkanaście dotkniętych przez czas albumów i całą górę ruszających się zdjęć.
Westchnęła z nostalgią, gdy zaczęła je przeglądać.

Po pół godzinie znalazła to, czego szukała. Mała, średniej wysokości szafa z jej starymi ubraniami, które ukryła przed rodzicami. Przecież czarodzieje ich pokroju nie zaakceptowaliby faktu, że ich jedyne dziecko chodzi w mugolskich strojach. Szybko przepakowała je do kufra i za pomocą magii wysłała do swojego pokoju. Gdy miała już schodzić, jedna ze skrzyń przykuła jej uwagę. Nie była duża, ani bogato zdobiona jak większość w tym pomieszczeniu, jak i całym domu, przez co wyraźnie wyróżniała się na tle innych.
Powoli do niej podeszła i jeszcze wolniej otworzyła. Na pierwszy rzut oka wydawała jej się pusta, więc zrezygnowana obróciła się, by zejść do swojego pokoju ale czekała ją niemała niespodzianka.

Centralnie przed nią stał jej były narzeczony dość upiornie się uśmiechając i wygłodniałym wzrokiem taksując jej sylwetkę. Wyglądał strasznie. Garnitur, w który był ubrany w niektórych miejscach był podarty, pognieciony i ubrudzony krwią. Od oka do linii żuchwy ciągnęła się wciąż otwarta rana, na przedramieniu odznaczał się mroczny znak, a odznaczające się na tle ciemnego garnituru, blond włosy ubrudzone jakby sadzą. Izoldę sparaliżowało. Jej serce przyspieszyło do niemal najszybszego tempa. Stał przed nią, jej największy koszmar, człowiek który zniszczył jej życie, który zniszczył jej psychikę i obniżył poczucie własnej wartości. Dla niej był gorszy od samego Voldemorta, a nawet od samego diabła.

- Tęskniłaś?- wycharczało widmo nienaturalnym głosem, choć wciąż porównywalnym do głosu czarodzieja.

Mimowolnie w oczach czarownicy stanęły łzy. Nie miała przy sobie różdżki, która w tamtej chwili i tak nie była jej potrzebna. Była jak spetryfikowana, jakby ktoś zabrał jej niemal wszystkie czynności życiowe łącznie z silną magią płynącą w jej żyłach.

Tymczasem na dole, Syriusz zdążył się już obudzić. Zdziwił się, gdy nie zobaczył u swego boku Izoldy. Zawołał ją raz, drugi, trzeci... Ale za każdym razem odpowiadała mu głucha cisza. Zmartwił się. Co jeśli znów miała atak?- to była jego pierwsza myśl. Nie czekając, z różdżką wyciągniętą przed siebie wbiegł na piętro i zawołał czarownicę. Tym razem jednak dużo głośniej. Zauważył, że pokój czarnowłosej jest otwarty na oścież. Natychmiast do niego wparował, lecz nie zastał tam kobiety. Z powrotem wyszedł na obszerny korytarz i spojrzał na sam jego koniec, a dokładniej na małe schodki prowadzące na strych. Miał dziwne przeczucie, że to właśnie tam znajdzie Izoldę.
Nie mylił się. Zobaczył ją od razu, gdy wszedł po schodkach. Stała wyraźnie przerażona i bezbronna, patrząc na postać przed nią. Syriusz się zdziwił. Kto do był i dlaczego tak bardzo się go bała, dlaczego przez niego płakała?

- Izoldo?- odezwał się wreszcie nie rozumiejąc jeszcze do końca rozgrywającej się obok sceny.

Kobieta spojrzała na niego z wyraźną ulgą. Tajemnicza postać odwróciła się w jego kierunku i wtedy Syriusz zaczął rozumieć. Natychmiast podbiegł do Izoldy i zakrył ją własnym ciałem szepcząc cicho zaklęcie Expulso, które odrzuciło blondyna na kilka metrów w tył. Ku zdziwieniu obojga, gdy szarooki stanął przed czarownicą, odrażający mężczyzna zamienił się...w martwą Izoldę. Black uświadomił sobie, że przed nimi znajdował się bogin, a nie były narzeczony czarnowłosej.

- Riddikulus.- czarnowłosy zamienił zjawę w usmiechajacą się Izoldę z różowymi włosami, a następnie w małą kolorową czapeczkę urodzinową.- Reductio.- mruknął, a z bogina pozostał jedynie proch.

Odwrócił się do czarnowłosej, która jak na zawołanie się w niego wtuliła. Uspokajająco pogładził ją po głowie mocniej ją przytulając.

- Czy ten koszmar się kiedyś skończy?- spytała pomiędzy spazmami płaczu, podnosząc na niego wzrok.

- Tak. Obiecuję ci to...- odparł całując ją w skroń.

Secrets of the past ♧ Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz