Chapter 9 "Let's Race"

114 14 3
                                    

Odetchnąłem z ulgą, kiedy nareszcie minąłem znak pokazujący roboty drogowe. Nareszcie koniec, koniec tej przeklętej drogi. Zaśmiałem się w duchu. Miałem skończyć drogę, ale nikt nie powiedział w jaki sposób.

Zmęczony, wyszedłem z lekkim z samochodu i przetarłem pot z czoła. Zmrużyłem oczy, chroniąc je przed słońcem i oparłem się o maskę samochodu. Odgarnąłem blond włosy z czoła i spojrzałem na mieszkańców zbierających się dookoła mnie. Z ich min wnioskowałem, ze nie tego się spodziewali, ale ja tylko wypełniłem swoje zadanie - skończyłem drogę.

W pewnym momencie w niewielkim tłumie ludzi pojawiła się Sally i podeszła do mnie z pytającym wzrokiem.

- Gotowe. - Powiedziałem i rozłożyłem ręce na boki, pokazując na drogę. - Patrzcie skończyłem. Podziękujcie ładnie i już mnie nie ma.

Poczułem okropną satysfakcję, widząc ich zdziwione miny.

- Wiem, że jesteście wdzięczni. - Uśmiechnąłem się ironicznie.

Z daleka usłyszałem krzyczącego Złomka, a po chwili stukot jego samochodu jak jechał po drodze. Odwróciłem głowę i zobaczyłem jak trzęsąc się, jedzie swoim holownikiem i gubi po drodze części. Zaśmiałem się cicho pod nosem i z powrotem spojrzałem na mieszkańców Chłodnicy.

- Ta droga wygląda okropnie. - Powiedziała Sally patrząc mi prosto w oczy. Dobrze wiedziałem, że właśnie wypowiedziała na głos myśli wszystkich mieszkańców.

- Tak. - Kiwnąłem głową. - Tak jak to całe wasze miasto.

Nie trudno było dostrzec w jej oczach rosnący gniew, który najwyraźniej resztkami sił powstrzymywała. Wszyscy wspólnie patrzyli mi hardo, prosto w oczy, czekając na wyjaśnienia. tylko grubszy strażak, który wcześniej odmówił umycia mi samochodu odbiegł truchtem za złomowisko, tłumiąc szloch.

- Edek! - Krzyknęła ze zmartwieniem za nim brunetka na moment odwracając się ode mnie.

W głębi serce czułem kłujące poczucie winy, ale nie pozwoliłem mu mnie zdominować. W trakcie mojej co prawda nieco krótkiej kariery gwiazdy nauczyłem się ignorować takie uczucia, bo w branży nikt nie przywiązuje do nich większej uwagi. Wszystko jest lub musi być doskonałe lub dopięte na ostatni guzik, nie ma wtedy czasu na współczucie, każdy walczy o swoje. Z początku przeszkadzało mi to bardzo, ale z czasem musiałem przywyknąć, jeżeli chciałem się wybić.

- Za kogo ty się uważasz? - Z moich myśli wyrwała mnie Sally obracając się ponownie szybko w moją stronę. Teraz już nie próbowała hamować swoje gniewu, a przy okazji pobudziła mój.

- Ten wasz sołtys mówił, że jak skończę to mnie puści wolno! - Podniosłem głos. - Taka była umowa!

Mimo, że czułem żal, nie zmieniało to faktu, że mam wyścig i to najprawdopodobniej najważniejszy dotychczas w moim życiu.

Wpatrywałem się nadal w oczy kobiety stojącej przede mną, nie mając zamiary odpuścić. Dobrze wiedziałem, że Sally też nie zamierzała odpuszczać; jej wzrok mówił sam za siebie. Przez myśl nawet przeszło mi, że wygląda uroczo jak się denerwuje, ale czym prędzej pozbyłem się tego - domyśliłem się, że gdybym powiedział to na głos, pogorszył bym jedynie swoją aktualną sytuację. Była stanowcza i podobało mi się to, ale za dużo czasu już straciłem, na odbudowę cholernej drogi, żeby myśleć o sensownym podrywie. Plus, wyciągając wnioski z dwóch ostatnich dni, raczej nie miałem u niej żadnych szans. Zygzak opanuj się do cholery! Sam zganiłem się w myślach i nie zauważyłem nawet jak Sally spojrzała się nagle na punkt za moimi plecami.

- Umowa była taka, że naprawisz drogę, a nie zepsujesz jeszcze bardziej. - Wzdrygnąłem się, słysząc za mną zachrypnięty głos.

Z trudem powstrzymałem się, żeby nie obejrzeć się od razu za siebie. Nie chciałem dać nikomu satysfakcji z faktu, że tak łatwo dałem się zaskoczyć. Poczekałem, a po chwili przede mną stanął wójt we własnej osobie.

Find Yoursefl - Cars Pixar AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz