"Chapter 6 " Freedom! "

147 12 2
                                    

- Rozprawa zakończona! - Krzyknął wójt i ludzie zaczęli się rozchodzić.

Czekałem znudzony i zły jak ktoś mnie stąd wyprowadzi. Myślałem że Złomek mnie stąd zabierze ale on wyszedł z resztą mieszkańców. Zostałem sam z wójtem. Spojrzałem na niego ale on tylko patrzył na mnie z wyższością. W jego oczach była złość i coś czego nie mogłem odgadnąć. Kiedy złapałem kontakt wzrokowy natychmiast odwrócił wzrok. Chciałem coś powiedzieć ale nagle wrócił Złomek.

- No nareszcie jesteś - Mruknął, po czym dodał głośniej. - Złomek bierz tego tutaj i wyprowadź z sądu.

- Sie wie! - Powiedział Złomek i podszedł do mnie.

Złapał z tyłu za kajdanki i zaczął prowadzić mnie przez budynek. Muszę przyznać że jak na taką dziurę to sąd mieli całkiem ładny. Stary budynek był odnowiony, a na ścianach wisiały obrazy sprzed lat. Po przekroczeniu progu drzwi z zaskoczeniem zobaczyłem że stoi tam Chevrolet.

- Chwila, ale skąd?! - Zapytałem zdziwiony. Ale nikt mi nie odpowiedział bo wójt pokazywał jakąś starą maszynę przypominającą kombajn.

- To jest Bessie, najwspanialsza maszyna drogowa - powiedział z chytrym uśmiechem - Niniejszym skazuję cię na roboty drogowe i sam dopilnuję żebyś naprawił tą drogę.

- Ja?! Ogłupieliście wszyscy? - Zapytałem z niedowierzaniem i ale Złomek wciął mi się w zdanie.

- Wiesz to chyba trochę nie najlepszy moment - Szepnął i spojrzał na mnie ze zmieszaniem. - Ale jesteś mi trzydzieści tysięcy dwieście za obsługę prawną.

- Co? - zapytałam zdziwiony. Nie dość że zepsuł mi rozprawę to jeszcze każe mi płacić.

 Odwróciłem się i spojrzałem na wójta.

- To może teraz przywitasz się z Bessie i zaprzęgamy Cię - Zaśmiał się pod nosem. Szkoda tylko, że mi się to poczucie humoru nie udzielało.

- Taa już lecę - Powiedziałem sarkastycznie i przewróciłem oczami ale wójt to zignorował i odszedł znudzony zaczynając pokazywać odcinek który miałem przecież naprawić. Może nie będzie aż tak długo to zdążę chociaż raz zagadać z Texem od Dinoco.

- Zaczynasz tutaj przy sądzie A kończysz tam przy remizie - Gestem dłoni wskazał całą ulicę.

- Ożesz ty szmata drogi! - Skomentował Złomek i gwizdnął pod nosem.

- Ej ej ej! Chwila ile mi to zajmie? - Zapytałem pomału tracąc opanowanie.

Rzeczywiście Złomek się nie mylił. Miałem naprawić całą główną drogę?! Muszę coś wymyśleć.

- No jak się trochę sprężysz machniesz to w pięć dni - Powiedział po chwili namysłu.

- Pięć dni!? - Teraz już straciłem resztę cierpliwości i opanowania. - Ale ja zaraz muszę jechać do Californi bajerować tych z Dinoco!

- To jak Cię się tak śpieszy to przestań ględzić i bierz się do roboty - Powiedział zirytowany, rzucając mi ostre spojrzenie. - Podczep go, Złomek.

- Spoko maroko - Odparł.

Teraz miałem szansę uciec. Złomek podszedł do mnie i pomógł mi wsiąść do Corvetty, która jeszcze nie była podczepiona pod Bessie. Przez okienko zdjął mi kajdanki, a ja z satysfakcją rozprostowałem palce i nadgarstki.

- Mcqueen! Łap - Krzyknął Złomek, rzucając mi kluczyki do auta i zaczął ściągać blokadę na koło.

- Super - mruknąłem pod nosem i z chytrym uśmiechem włożyłem je do stacyjki.

Wyjrzałem za okno i zobaczyłem że Złomek prawie skończył ściągać  blokadę. Jak gdyby nigdy nic spojrzałem przed siebie ale nogi ułożyłem na pedałach, a rękę na kluczyku.

- Uff! - usłyszałem krzyk Złomka i zobaczyłem jak trzyma w rękach blokadę.

Najszybciej jak mogłem włączyłem silnik, wrzuciłem bieg i odjechałem z piskiem opon zadowolony z siebie.

- Złapcie mnie! - Krzyknąłem do nich, pokazując przez okno pozdrowienie środkowym palcem i wrzuciłem kolejny bieg rozpędzając się coraz bardziej.

Wyjechałem z Chłodnicy mając na liczniku ponad 100 na godzinę i uśmiech na twarzy.

- Juchuu! - Krzyknąłem - Żegnaj Chłodnica Górsko, trzym się Bessie! Jedziemy do tej Californii!

Jechałem około 160 kilometrów na godzinę i zastanawiałem się jak znajdę drogę do autostrady. Telefon zostawiłem w przyczepie i miałem przy sobie tylko czyste ubrania,  kombinezon na sobie i swoją urażoną dumę po sprawie w sądzie.

Odruchowo sprawdziłem kieszenie w poszukiwaniu fajki. Syknąłem zły uświadamiają sobie że nadal mam na sobie kombinezon. Sięgnąłem do spodni spoczywających spoczywających siedzeniu obok i z jednej z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów i zapalniczkę. Kolanami przytrzymałem kierownicę i włożyłem sobie do ust papierosa. Jedną ręką podpaliłem go i od razu zaciągnąłem się dymem. Odrzuciłem do tyłu głowę, poprawiając włosy. Moje myśli pomału zaczęły się układać. Moja lewa ręka powróciła na kierownicę a prawą wyciągnąłem papierosa z ust. Po chwili wypuściłem biały dym z płuc i odetchnąłem czystym powietrzem tylko po to aby zaraz po chwili znów się zaciągnąć.

Przez myśl przeszła mi Sally. Starałem się odtrącić tą myśl, ale coś nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Przecież ona była dla mnie tylko atrakcyjna. Nic do niej więcej nie czułem. Była przecież zwykłą dziewczyną, a ja nie wiem czemu ciągle i niej myślałem. Cóż, nie mogłem jednak wykluczyć tego, że była po prostu piękna. Idealna szczupła sylwetka, i długie brązowe włosy i oczy, których spojrzenia nie da się zapomnieć... Nagle poczułem szarpnięcie i zorientowałem się, że zacząłem zwalniać, a na dodatek zjechałem na piaszczyste pobocze przez co wpadłem w poślizg.

- Cholera! - Wrzuciłem niższy bieg i przyśpieszyłem. Szlag by to trafił. Zbyt skupiam się na dziewczynie której już nigdy nie zobaczę.

Zmieniłem bieg przyspieszyłem nieco znów dobijając do 160 na godzinę. Jechałem płynnie oglądałem widoki. Muszę przyznać że było tu całkiem ładnie. Nie sądziłem że Arizona i bezkresne pustynie mogą być takie piękne.

Moje dumania przerwały nagły spadek mocy. Dodałem kilka razy gaz ale ani razu nie poczułem przyspieszenia.

- Co?! - krzyknąłem i spojrzałem na stacyjkę i zobaczyłem że świeci się rezerwa.

Zjechałem po drodze z górki i dojechałem do następnej następnej górki i zatrzymałem się na niej. Stała tu tablica, a za nią Szeryf i Sally, której już miałem nigdy nie spotkać!

- Nie mam paliwa?! - Zapytałem wściekle na co się zaśmiali. - Jak to?! Przecież dopiero tankowałem!

- Jesteśmy chytrzejsi niż myślałeś - Zaśmiał się szeryf.

- Ale, ale - zapytałem ale Sally mi przerwała.

- Spuściliśmy benzynę jak spałeś, Laluś - Powiedziała i uśmiechnęła się.

Westchnąłem i opadłem na siedzenie.
Wiedziałem, że właśnie zmarnowałem jedyną szansę na ucieczkę z tej przeklętej dziury...

Hejka
Mam nadzieję że rozdział się podoba. Trochę długo mnie tu nie było (khy khy dwa miesiące khy)
I ogólnie zapowiadam duże zmiany z książkami Ale wszystko w swoim czasie ...
                                        ~epichunter

Find Yoursefl - Cars Pixar AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz