Wszystko zaczęło się w moim domu. Byłam razem z ShiroChan. Popatrzyłam za okno. Zobaczyłam ciemnoniebieski, stary samochód. Wtedy, nie wiem czemu, zaczęłam przykręcać śrubokrętem framugi okien, i drzwi wejściowe. Z samochodu nikt nie wysiadł, ale po chwili usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
Poszłam tam, a ShiroChan rzuciłam drugi śrubokręt. Gdy byłam obok drzwi, przeszli przez nie dwaj mężczyźni, którzy się nie odzywali. Jeden był wysoki i gruby, a drugi niski i szczupły.
Wzięłam mój śrubokręt i rzuciłam się na tego większego, dźgając go, a shiro robiła to samo temu drugiemu. Nie wiem co dokładnie się działo, ponieważ przeniosłam się na piętro, nadal go dźgając.
On nadal się nie odzywał i się nie ruszał. Wywróciłam go i zjechałam na nim po schodach, tak jak na materacu, czy coś takiego. Gdy zjechał na dół, stanął i koło niego znalazł się ten drugi. Nagle stali się poobijani, krzyknął, że chcieli wziąć ślub.
Wyszło mi 148 słów, sama nie wiedziałam, że będzie takie krótkie. Napisałam to na zapas, ale pewnie wrzucę to w ten sam dzień, kiedy pojawi się coś innego.