Ten post mnie zabolał i to nie mało. Myślałam, że mu na mnie zależy, że naprawdę mnie kocha, jak widać myliłam się. Znowu się popłakałam w ramionach Josha, chłopaka na którym mi zależy. Znałam go 2 dni ale naprawdę dobrze się dogadujemy.
- chce się zemścić. - powiedziałam gdy się uspokoiłam.
- jak niby? - słyszałam po jego głosie, że nie za bardzo podoba mu się ten pomysł, ale był chętny mi pomóc.
- nie wiem jeszcze, coś wymyślę.
- okey. - zaśmiał się.
Wróciliśmy do oglądania filmu. Nie umiałam się skupić, ciągle myślałam o Wesie, jest debilem ale nadal go kocham. Gdy leciały napisy końcowe spytałam:
- idziemy do sklepu?
- po co? Byliśmy w sklepie godzinę temu.
- no wiem ale skończyły się moje żelki ulubione. - poskarżyłam się.
- mamy inne słodycze.
- ale ja chcę tamte żelki.
- nie.
- no proszę. - błagałam.
- nie możesz iść sama?
- no ale wolę z tobą, no proszę.
- niech ci będzie. - jęknął.
Wstałam i podeszłam do drzwi.
- idziesz? - spytałam jeszcze leżącego chłopaka.
- idę idę.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do sklep. Kupiliśmy 10 paczek moich żelków! Zjem je wszystkie, a potem pewnie się zrzygam. Idąc do kasy przechodziliśmy przez dział z kosmetykami, tam zauważyłam farby do włosów. Od razu wpadłam na wspaniały pomysł.
- farbujemy mi włosy? - zapytałam.
- masz ładny kolor.
- no wiem ale chcę coś w sobie zmienić.
- no dobra,a na jaki?
- brąz chyba.
- no ok to bierz farbę i idziemy.
Wybrałam ciemno brązową farbę i zmierzyliśmy do kasy. Josh kupił dla siebie jeszcze paczkę papierosów, przypomniały mi się słowa cioci „ w tej części miasta nie ma aniołków ". Drogę powrotną spędziliśmy w ciszy, nie była to niezręczna cisza, raczej taka przyjemna, podczas której można było pomyśleć. W domu zabraliśmy się do farbowania włosów jedząc żelki. Najpierw umyłam włosy, a następnie Josh zaczął nakładać farbę na moje wilgotne włosy. Gdy miałam już pofarbowane włosy, byłam w trakcie 2 paczki żelków.
- daj jednego. - powiedział Josh ściągając rękawiczki. Rzuciłam mu żelka.
Po 30 minutach zmyłam farbę z włosów, trochę się przeraziłam jak zobaczyłam moje włosy, były naprawdę ciemne. Josh pomógł mi je wysuszyć. Końcowo wyglądały cudownie.
- pasują ci. - chciał powiedzieć coś jeszcze ale przerwał mu dzwonek jego telefonu.
- halo ... u Avy, a co? ... muszę? ... ale po co? ... no dobra pa. - rozłączył się. - muszę iść.
- oh no dobra, spotkamy się jutro?
- jasne.
Odprowadziłam chłopaka do drzwi i przytuliłam na pożegnanie. Pachniał miętą połączoną z Snickersem z nutką dymu papierosowego. Mogłabym przytulać się do niego całą wieczność, niestety musiał iść. Posprzątałam w łazience i zrobiłam sobie kilka zdjęć.