Rozdział 3

2.8K 162 8
                                    

Dzieciaki na pokątnej bierzemy tylko potrzebne rzeczy i wracamy do domu - spojrzał na nastolatków, łapiąc w rękę, garść proszku fiuu. - Rozumiemy się, jeśli czas wyniesie ponad godzinę zostaniecie sami - założył duży kaptur na głowę -  I nawet nie myślcie o tym, żeby zdjąć kaptur z głowy - spojrzał groźnie na własne dzieci - Dziurawy Kocioł! - krzyknął i pojawił się w pubie. 

Spojrzał w stronę barmana i delikatnie skinął głową w jego stronę, chwilę później za nim pojawiło się dwóch nastoletnich czarodziejów - Idziemy - powiedział i poszedł w stronę tajemnego przejścia, które otworzył kilkoma ruchami różdżki - Zapraszam - zachichotał, wchodząc na główną ścieżkę wioski - To gdzie najpierw, hm ? - zapytał z delikatnym uśmiechem na ustach, wspominając wypady ze znajomymi z Hogwartu.

- Mundurek, a potem książki - mruknął zachwycony, obecnymi widokami Hardian - Chcę mieć z głowy, mierzenie - uśmiechnął się szeroko i spojrzał na ojca - Prowadź - złapał go, za szatę.

- Zapraszam do Madame Malkin - poprowadził dwóch młodych czarodziei w stronę sklepu - Tutaj kupiłem swój pierwszy mundurek i kilka innych zestaw... - poczuł, że na kogoś wpada - Uważaj jak chodzisz - spojrzał w szare, szeroko otwarte ze zdziwienia oczy - Malfoy - poprawił kaptur, który podczas upadku spadł mu z głowy - Patrzysz się, jakbyś ducha zobaczył - zaśmiał się cicho i poprawił kaptury synów.

- Bo tak, jakby go widzę - wykrztusił, w końcu blond włosy mężczyzna. Był szczerze w szoku, odkąd Potter zaginął, nie spodziewał się, że tak po prostu wpadnie na niego na Pokątnej. Spojrzał na dwójkę, dużo niższych osób, kryjących twarz - Jestem Dracon Malfoy - podał rękę do jednego z nich. 

- Ezekiel Potter - powiedział z dziwną satysfakcją  w głosie, czternastoletni czrownik, po czym mocno ścisnął dłoń szarookiego - Miło mi Pana poznać - mruknął.

- Hardian Potter - spojrzał nieprzyjemnie na najstarszego z czarodziei - Tato, chodźmy już. Wiesz, że nie jesteśmy cierpliwi. - mruknął i odszedł kawałek.

- Przeprosiny przyjęte, a teraz wybacz nie mam czasu na wspominki. - mruknął i odszedł w stronę sklepu, do którego właśnie zmierzali. 


W tym samym czasie blondwłosy teleportował się do rodzinnej posiadłości, był strasznie zmieszany, Potter miał dzieci? I to dwójkę? Więc dlaczego nie widział ich wcześniej w Hogwarcie? - Coś się stało, Draco? Miałeś kupić Severusowi składniki, do eliksirów więc, gdzie one są? - zapytał zdenerwowany Lucjusz. 

- Stało się - westchnął zrezygnowany - Potter, wrócił - spojrzał na reakcję, swojego ojca, która była podobna do jego samego - Ale to nie wszystko, lepiej usiądź - zachichotał nerwowo, gdy jego rodzić to zrobił - Potter ma dzieci, tak dokładnie, dwójkę.

Temu wszystkiemu, przysłuchiwał się, pewny jeden z najmłodszych mistrzów eliksirów, ubrany w swoje zwykłe czarne szaty. Zamrugał kilku krotnie, z nie dowierzaniem - Jak się nazywają Draconie? - zapytał z wyczuwalnym rozdrażnieniem w głosie. 

- Hardian i Ezekiel - powiedział zaskoczony Malfoy.


Dlaczego musiałem trafić na pierdolonego Malfoya, właśnie w takim momencie? Zadawał sobie gorączkowo to samo pytanie, odkąd wrócili z zakupów. Dlaczego nie mógł wpaść na niego na przykład po jego własnej śmierci ? Warczał na siebie w myślach, dlaczego życie, chociaż raz nie może iść po jego myśli? 

- Tato, słyszymy twoje myśli, aż tutaj - powiedział Dian - Kiedy odwiedzi nas Derek? - spojrzał na ojca z lekkim smutkiem. 

- Zaprosimy go na święta, dobrze? - usiadł zrezygnowany na kanapie. 

These are my children? // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz