Rozdział 8

2.8K 170 32
                                    


Siedział w gabinecie patrząc na porcelanę w kształcie kota. Nadal był zdruzgotany nowinami ze śniadania, jak Aurora mogła przyjąć Pottera do Hogwartu, wiedząc, że jest najbardziej znienawidzoną osobą w magicznej Wielkiej Brytanii. Odkąd opuścił magiczny świat, było wiele spekulacji i właśnie ta jedna z nich się spełniła. Potter uciekł, bo miał partnerkę w ciąży i nie chciał jej narażać na nie potrzebny stres i chciał by, donosiła ona ciążę, mimo wojny, którą przez niego wygrał Czarny Pan. Mimo wszystko było dużo lepiej, jak za panowania jasnej strony. Czarodzieje urodzeni w nie magicznej Wielkiej Brytanii, bądź w niej wychowywani, bez magicznych opiekunów, od ósmego roku życia uczęszczali do szkoły doszkalającej wiedzę o tym świecie. Wpajano im, podstawowe maniery i pokazywano naszą kulturę. 

Wiedza o Potterze, była znikoma i nikt tak naprawdę nie wspominał już o nim, aż do momentu pojawieniu się bliźniaków, którzy i tak wprowadzili już zamęt w magicznym świecie. Wiadomości o nich, były opisywane, w każdej gazecie, rozpisując bzdury na temat ich pochodzenia. Chłopcy byli naprawdę utalentowani i przykładali dużą uwagę na swoją naukę i wychowanie. W Slytherinie nie mieli zbyt dużo znajomych czy przyjaciół, właśnie z powodu swojego nazwiska, ale i tak utworzyli dwór, który nie był ustalony od czasów Toma. Wszyscy, bez konsultacji bliźniaków czy kogoś innego z dworu, nie podejmowali się żadnych działań, nie chcąc zostać w żaden sposób ukarany.  

Czarny Pan, gdy dowiedział się o dzieciach Harry'ego był wściekły i kazał obserwować ich, a gdy nie podejmowali, żadnych działań do zniszczenia, tego co stworzył, po prostu ich zignorował. Ale wątpię, żeby z Harrym było podobnie. Czarny Pan bardzo dokładnie, przeszukał , każdy zakątek Anglii, żeby go odnaleźć, a gdy tego nie zrobił chodził wściekły i rzucał zaklęciami w śmierciożerców.  Tego co później się dowiedzieliśmy, zszokowało, każdego śmierciożercę. Harry tak naprawdę, nie był dzieckiem Jamesa, został on porwany przez Dumbledora, chwilę po narodzeniu. Starszy czarodziej po prostu potrzebował swojego, idealnego bohatera, ale gdy dowiedział się, że Lily tak naprawdę spodziewała się córki, zabił najmłodszą z Potterów, a wszystkim wokoło zmodyfikował wspomnienia i tak zamiast Grety Potter, powstał Harry James Potter.

Westchnąłem głośno, odrywając wzrok od porcelany, mimo, że nienawidzę go za to, że mnie opuścił nie chciałbym, aby mu i bliźniakom stała się krzywda. Czarny Pan mimo, dobrego serca, jeśli można tak powiedzieć, jest też bardzo okrutny. Dzisiaj czekała mnie jeszcze utarczka z pierwszakami i czwartym rocznikiem. Warknąłem niezadowolony i opuściłem gabinet, udając się prosto do klasy z eliksirami, mieszczącej się kilka metrów dalej. 

- Ale tato... - usłyszałem głos jednego z bliźniaków. - Nie odpuszczę eliksirów, wiesz, że je kocham - mówił smutno. Powoli zakradłem się w cień i patrzyłem na rozgrywającą się przede mną sceną. Gdzie sam Harry, próbował powtrzymać, swoich synów, od uczęszczania na moją lekcje. 

- Ezekiel, prosze, odpuść sobie tą lekcje. - patrzył na syna zmartwionym wzrokiem - Po prostu nie chcę, aby stała wam się krzywda. - czy on sądzi, że jestem w stanie skrzywdzić niewinne niczego dziecko? Moja wściekłość, zasłoniła racjonalne myślenie. W kilka sekund znalazłem się koło bruneta i chrząknąłem.

- Profesorze Potter - warknałem patrząc jak, postawa młodszego chłopaka staje się spięta - Ezekiel, weź brata i idźcie do sali. - po spełnionej prośbie, spojrzałem w te oszałamiające zielone oczy - Mamy i naszego uciekiniera - uśmiechnąłem się kpiąco, przyszpilając jego ciało do ściany.

- Czego chcesz, Severusie - powiedział lodowatym tonem, chcąc zasłonić swoje spięcie - Nie mam czasu muszę iść do klasy, za chwilę zaczynają się zajęcia. - próbował uciec, ale mu na to nie pozwoliłem.

- Posłuchaj mnie, Harry - pochyliłem głowę w jego stronę - Nigdy ale to nigdy, nie próbuj powstrzymywać uczniów, aby przestali uczęszczać na moje zajęcia - oblizałem wargi - Po za tym widzę Cię dzisiaj, wieczorem w moim gabinecie, mamy do wyjaśnienia pewną sprawę. - bez żadnych słów pożegnania, odszedłem do klasy, w której miałem zacząć zajęcia.

- Otwórzcie na stronie 231....

These are my children? // SnarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz