*EMERSON*
- Pójdziemy jutro na zakupy? - spytała Hope, przysuwając się bliżej mnie na łóżku.
- Tak, a co? Potrzebujesz czegoś?
- Muszę kupić coś do ubrania na "spotkanie rodzinne" - przewróciła oczami, mówiąc dwa ostatnie wyrazy. - Jakby to była nie wiadomo jaka okazja...
- To twoje urodziny, Hope. Są ważne, przynajmniej dla mnie.
Pocałowałem ją w czoło i odkryłem szczelnie białą kołdrą.
- Pożyczysz mi pieniądze na zakupy? Oddam ci później.
- Nie bądź śmieszna, nie musisz mi nic oddawać. Pójdę z tobą i kupię ci, co tylko będziesz chciała.
Nie chciałem, żeby Hope szła sama. W końcu jej uzależnienie zaczęło się trochę stabilizować, a luźne pieniądze mogłyby ją poprowadzić prosto do dilera...
- Jesteś dla mnie za dobry - zaśmiała się, całując mnie.
Zgasiłem światło, a dziewczyna wtuliła się w moje plecy.Następnego dnia poszliśmy do galerii.
- Może ta? Jest ładna - wskazałem na czerwoną sukienkę.
Hope pokręciła głową.
- Potrzebuję czegoś z długim rękawem. Tak, żeby nie było widać śladów po wkłuciach.
- Ok. A ta? - zapytałem, podając jej wieszak z jasnoniebieską sukienką.
- Czytasz mi w myślach - zaśmiała się, a ja uniosłem kąciki ust do góry.
Kilka minut później wyszła z przymierzalni ubrana w to, co jej znalazłem.
- Jak wyglądam? - spytała, oglądając się w lustrze.
- Perfekcyjnie - odparłem, a jej twarz rozjaśnił uśmiech.
Wróciła do przymierzalni, a ja w tym czasie poszedłem do kasy zapłacić.- Dziękuję! - Hope pocałowała mnie w policzek.
- Nie ma za co.
Nagle zatrzymała się przy witrynie sklepu muzycznego.
- Mój ojciec miał taką gitarę - powiedziała, wskazując na instrument. - Obiecał, że nauczy mnie na niej grać, ale nigdy nie zdążył... Po jego śmierci matka ją sprzedała.
Spojrzałem na nią. Przetarła szybko oczy wierzchem dłoni.
- Wejdę na chwilę, dobrze? Muszę kupić nowe pałki do perkusji.
- Pójdę w tym czasie do toalety - odparła i oddaliła się szybko.
W rzeczywistości kupiłem gitarę. Miałem wrócić po nią jutro i dać ją Hope na urodziny.*HOPE*
- Stresuję się - przyznałam, a Emerson złapał moją rękę.
- Będę z tobą przez cały czas. A potem wrócimy do domu i będziemy świętować po swojemu...
Zaśmiałam się cicho i drżącą ręką nacisnęłam dzwonek. Po chwili otworzyła mi moja matka.
- Hope! Cieszę się, że jednak przyszłaś... - powiedziała, a ja zastanawiałam się, czy mówi to szczerze. - Wejdźcie do środka.
Emerson pomógł mi zdjąć kurtkę i przeszliśmy do salonu.
- Cześć, Robert - odezwałam się, a mężczyzna odwrócił się w moją stronę.
- O, jeszcze żyjesz - mruknął. - A to kto? - wskazał na bruneta.
- Emerson Barrett - przedstawił się. - Jestem chłopakiem Hope.*EMERSON*
- Wiesz o tym, że ćpa? - zapytał mnie mężczyzna.
Nie ograniczał się nawet w obecności Hope.
- Wiem, że ma problem i staramy się go razem rozwiązać - odparłem, patrząc na niego, marszcząc brwi.
- Siadajcie do stołu - powiedziała cicho matka Hope.
- Gdzie Katy i Alex? - zapytała moja dziewczyna, kiedy kobieta nałożyła jej ciasta na talerz.
- Uh... Robert zdecydował, że... - zaczęła.
- Nie chciałem, żeby się z tobą spotkali. Dbamy o to, żeby mieli wyłącznie dobre wzorce - odparł mężczyzna, a Hope zacisnęła usta w cienką kreskę.
- Rozumiem - mruknęła.
Obserwowałem ich w milczeniu. Napięcie w powietrzu można było kroić nożem.- Poszłaś już na odwyk, prawda? - spytała jej matka.
Chyba próbowała załagodzić konflikt, ale nie wychodziło jej to zbyt dobrze.
- Jeszcze nie. Za tydzień mam pierwszą wizytę u specjalisty.
- Zobaczymy, czy się na niej pojawisz - wtrącił Robert.
- Czy możemy nie poruszać tych tematów? Są moje urodziny i nie chcę, żeby mój chłopak słuchał naszych kłótni...- Kochanie, Rob tylko...
- Zawsze go bronisz! - wybuchnęła Hope.
- Nie widzisz, jaki jest dla mnie podły?!
- Zmień ton.
- Nie, mam dosyć! - gwałtownie wstała od stołu, strącając na podłogę talerz.
- Zanim wyjdziesz, pokaż kieszenie! Pewnie znowu coś zabrałaś, żeby mieć na prochy! - krzyknął mężczyzna.
- Chyba sobie żartujesz... - próbowała złapać oddech.
- Nie. Kieszenie.
- Nienawidzę cię - załkała.
- Hope... - odezwałem się. - Chcesz stąd iść?
Dziewczyna spojrzała na mnie. Jej oczy były pełne łez. Bez słowa wybiegła z domu.- W życiu nie poznałem nikogo gorszego niż ty - rzuciłem w stronę Roberta.
- Nikt cię nie pytał o zdanie - burknął mężczyzna.
- Ciebie też nie - syknąłem i uderzyłem go pięścią w twarz.
Zatoczył się i prawie upadł na ziemię.
- Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy - rzuciłem i ruszyłem za Hope.___________________________________________
Witam wszystkich ❤️
Mam nadzieję że rozdział wam się podobał. Oczywiście zachęcam do komentowania i gwiazdkowania.Do następnego,
frenchtimothee
CZYTASZ
Dying In A Hot Tub / Emerson Barrett ✓
Fiksi Penggemar'Oh, your mind is getting wasted But you're always getting wasted all the time Getting concerned about your lonely days You're doing some more drugs Getting caught in your "drug phase".' - Fanfiction: Emerson Barrett - Piosenka w tytule to 'Dying In...