- Też cię kocham, ale nie jestem pewna, czy powinniśmy być razem. - wyszeptałam. Spuściłam wzrok w dół, ponieważ nie miałam odwagi popatrzeć mu w oczy. Chłopak podszedł do mnie i podniósł moją twarz za podbródek.
- Powinniśmy. Oprócz Ciebie nie kochałem tak nikogo. - powiedział. Uśmiechnęłam się, ponieważ w końcu byłam szczęśliwa.
- Dobrze. - chłopak po usłyszeniu mojego potwierdzenia, złapał mnie w biodrach i zaczął okręcać nas wokół siebie. Zaczęłam się śmiać z jego posunięcia. Na koniec szatyn mocno mnie pocałował.
***
Od kilku miesięcy wszystko w końcu się układa. Nikt nie przejmuje się zakładem, bo on już dla nas nie istnieje. Nikt poza naszym szeregiem nie dowiedział się o mnie i Jasonie. Tak było dla nas bezpieczniej. Rozumiałam to, bo nie potrzebowaliśmy teraz rozgłosu.
Siedziałam w kuchni, gdy weszła do niej szczęśliwa Olivia. Spojrzałam na dziewczynę, gdyż dawno ze sobą nie rozmawiałyśmy. Przez rozwój gangu miałyśmy mniej czasu dla siebie, bo przeznaczaliśmy go na treningi, akcje i wyścigi. Nie zrezygnowałam ze startowania. Nadal biorę w tym udział, ale pod okiem chłopaków. Zawsze przed startem moje auto lub motor jest sprawdzane dwa razy. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Dziewczyna usiadła przede mną i wyszczerzyła się.
- O co Ci chodzi? - spytałam. Zdziwiłam się, że jest w takim humorze.
- Niedługo są Święta. - powiedziała. Rzeczywiście, musiałam przyznać jej rację. Przez wszystkie wydarzenia o tym zapomniałam.
- Wiesz, że nie wiadomo, jak one będą wyglądały. - westchnęłam. Chciałam chociaż raz w życiu spędzić je w gronie rodziny.
- Nigdy nie miałyśmy normalnych świąt. - wyjąkała. - Może mogłybyśmy zorganizować je i przekonać do tego innych.
- Trzeba by było wszystko zaplanować. Myślisz, że się zgodzą żeby wtedy nie było żadnej akcji ani nic takiego? - spytałam. Byłam zdumiona propozycją dziewczyny. Wiedziała, że musimy wszyscy być bardzo czujni.
- Dlatego do ciebie przyszłam. - zdziwiłam się. Dlaczego ja? - Może porozmawiała byś z Jasonem o tym? - widziałam w jej spojrzeniu, że bardzo jej na tym zależy. Chciałabym, aby była szczęśliwa. Bardzo mi na tym zależy, bo traktuję ją jako siostrę.
- Zobaczę co da się zrobić. - uśmiechnęłam się do niej. Dziewczyna od razu zapiszczała i rzuciła się na mnie w uścisku.
Wyszłam z kuchni i skierowałam się do pokoju. Szybko zmieniłam ubrania, bo szykowałam się na wyścig. Dzisiaj miałam zmierzyć się z jakąś nieznaną dziewczyną. Dostałam tylko informacje, że wyścig ma być na starym lotnisku. Na miejscu już są moi chłopcy. Jednak ja miałam się tam wstawić za pół godziny. Wychodząc z domu krzyknęłam do Olivii, że czekam w aucie. Brunetka zdecydowała się, że będzie mi dzisiaj towarzyszyć. Nie miałam zamiaru żeby ze mną startowała, dlatego miałam w planach zostawić ją z chłopakami. Nie potrzebowałam, aby w razie czego coś jej się stało. Wystarczy, że musiałam martwić się o siebie podczas tego wydarzenia.
Po chwili dziewczyna siedziała na miejscu pasażera i mogłyśmy ruszyć. Jechałam autem Jasona, ponieważ moje jest już sprawdzane. Chłopak nie był przekonany, abym nim jechała, ale w końcu go przekonałam. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Nie mogłam się skoncentrować, bo miałam przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy. Cały czas myślałam o tym, czy warto dzisiaj startować. Zajechałyśmy na stałe miejsce. Zamknęłam auto i oddałam kluczyki do niego właścicielowi. Chłopak na powitanie mnie pocałował. Zdziwiłam się, ponieważ nie okazywaliśmy sobie uczuć, gdy jesteśmy w takich miejscach. Wszędzie byli ludzie, ale panowała przyjemna atmosfera. Gdy szykowałam się do wyjazdu maszyną, naprzeciwko zauważyłam dziewczynę. Zostawiłabym to w spokoju, gdyby nie to, że była przytulona do Johna. Od razu wiedziałam kim ona jest.
- Candy. - warknęłam. Olivia popatrzyła na mnie, a potem podążyła za moim wzrokiem.
- Nie patrz na tą dziewuszkę. - powiedziała do mnie. Szatynka już na mnie patrzyła i zbliżała się w moją stronę.
- No proszę proszę. - stanęła przede mną. W sumie to stanęłyśmy na środku dzielącej nas drogi. W około zrobiło się zbiorowisko. Nie wiedziałam, dlaczego ludzie się nami zainteresowali. - Nasza kochana suka Lily we własnej osobie.
- Dziękuję za komplementy skarbeczku. Wcale nie musiałaś. - uśmiechnęłam się ironicznie. Dziewczyna zmarszczyła czoło, bo nic nie rozumiała, co powiedziałam.
- Nie słyszałaś, jak cię nazwałam? SUKA. - zaśmiała się gardłowo.
- Dlatego ci podziękowałam. SUKA. Seksowana, utalentowana, kochana, atrakcyjna. - chyba ją zagięłam, bo od razu przestała się śmiać, a na dodatek zacisnęła dłonie i usta ze złości. Wszyscy na około wybuchli gromkim śmiechem.
- Jeszcze zobaczysz, czy będziesz się tak śmiała, gdy z tobą wygram. - warknęła w moją stronę. Popatrzyłam na Olivię i się do mnie wyszczerzyła. Chłopaki stali oparci i się uśmiechali w moją stronę.
- Wiesz. Za marzenia nie zabijają. - odpyskowałam. Popatrzyłam na swoje paznokcie i stwierdziłam, że czas, abym coś z nimi zrobiła.
- To jak jesteś pewna swojej wygranej to może jakiś zakładzik? - spytała. Koło niej stanął John, a przy mnie od razu Jason. Chłopaki mierzyli się wzrokiem. Byli bardzo zdenerwowani na swój widok.
- Jak jesteś tak samo marna w nich, jak Dark to pewnie. - syknęłam w jej stronę. Dziewczyna popatrzyła na chłopaka i się do siebie uśmiechnęli.
- Jeżeli przegram - odchodzimy i nie mamy prawa wchodzić wam w drogę. Po prostu znikamy z waszego życia na zawsze. - zaproponowała. Podobał mi się ten pomysł, jednak podejrzewałam, że musi być jakiś haczyk. - Jeżeli natomiast ja wygram to przechodzisz do nas i się oddajesz do naszej dyspozycji. - zacisnęłam szczękę. Byłam zła. Wiedziałam, że to by było za proste.
- Jakie są warunki wyścigu? - spytałam. Poczułam zacisk ręki na prawym nadgarstku.
- Co ty wyprawiasz? - warknął w moją stronę Jason.
- Dwa okrążenia po torze śmierci. Zero kontaktu z nikim. Wszystkie telefony, nadajniki mają zostać tutaj. Jedynie mogą być drony i kamery przy wozie, aby wszyscy widzieli, co się dzieje. - wytłumaczyła Candy. Rozmyślałam za i przeciw. Musiałam podjąć decyzję. Od tego zależało nasze dalsze życie. Byłam pewna swojej decyzji po kilku minutach.
- Myślę, że...
Hej kochani.
Jak Wam się podobał maraton?
Pozdrawiam,
Natuplocia<3
CZYTASZ
To jeszcze nie koniec
Romance"- To on. - wyszeptałam. - To on mnie przetrzymywał. To on mnie chciał zgwałcić. To on, nie Ty! - wykrzyczałam prosto w twarz, szatynowi. Chłopak zaciskał swoje dłonie coraz bardziej na moich ramionach. W moich oczach zebrały się łzy. - Ale to prze...