XXXV

186 7 0
                                    

Obudziłam się w szpitalu. Byłam w szoku, że koło mnie nikogo nie było. Bałam się, że stało się najgorsze. Myślałam, że po tym co się stało, będziemy mieć dogodne życie bez nich i bez mojej byłej rodzinki. W końcu czułam się wypoczęta, gdy się tutaj obudziłam. Tylko miałam jeden problem. Chciałam być bardzo w objęciach swojego chłopaka. Nacisnęłam na guzik wzywający pielęgniarkę. Po chwili do sali weszła blondynka.

- Obudziłaś się. - stwierdziła. Podeszła do mnie i odłączyła wszystkie urządzenia.

- Długo tu jestem? - spytałam. Byłam bardzo ciekawa odpowiedzi.

- Dwa dni. Cały czas przy Tobie ktoś siedzi. Zazwyczaj jest to szatyn, jednak dzisiaj wygonili go do domu, aby się przespał.

- Dobrze, że wyszedł. - stwierdziłam. Nie chciałam, aby się przeciążał. - Możesz jednak zadzwonić po moją przyjaciółkę?

- Jedna dziewczyna siedzi przed twoją salą. - zmarszczyłam czoło. Zdziwiłam się, że ktoś siedzi przed salą, a nie przy mnie.

- Możesz ją poprosić? - spytałam. Podniosłam się lekko na na łóżku i wygodnie usiadłam. Po chwili w sali pojawiła się Candy. Zdziwiłam się, że akurat ją tu widzę. Myślałam, że więcej jej nie zobaczę na oczy. Dziewczyna usiadła koło mojego łóżka.

- Chciałam ci podziękować. - wyjąkała pod nosem.

- Trzeba było myśleć za nim zahamowałaś. - powiedziałam. - Ale każdy by na moim miejscu tak postąpił.

- Właśnie nie każdy. - wyszeptała. - Wyjaśniłam wszystko Johnowi. Nie będziemy was już niepokoić. Wyjeżdżamy na inny kontynent, ale mam nadzieję, że chociaż będziemy mogły robić razem interesy.

- Nie wiem, czy możemy wam zaufać. - odparłam.

- Rozumiem. Bądźmy w kontakcie to się przekonamy o tym. - przytaknęłam głową, ponieważ na to mogłam się zgodzić.

- Kiedy wyjeżdżacie? - spytałam. Chciałam być pewna, że od tamtej pory już ich nie spotkam.

- Jutro. Rano. - dziewczyna wstała z miejsca i skierowała się w kierunku drzwi. - Jeszcze jedno. Trzymaj Jasona blisko siebie, bo on jest prawdziwym chłopakiem, na którego czekałaś. - i wyszła.

Jej słowa zdziwiły mnie. Byłam w szoku, bo zorientowała się, że jesteśmy razem. Nikt o tym przecież nie wiedział. Myślałam, że dobrze się maskujemy. Teraz to i tak mi na tym nie zależało. Chciałam przytulić się do chłopaka i poczuć jego obecność przy sobie.

***

Przez dwa dni nikogo u mnie nie było. Czułam się już bardzo dobrze, dlatego pani doktor szykuje mi wypis na dzisiejszy dzień. Nie mogłam dodzwonić się do Olivii dlatego powiadomiłam o tym Madeleine. Mad ucieszyła się na tą wieść i przeprosiła za to, że mnie nie odwiedziła, ale pracowała. Wybaczyłam dziewczynie, ponieważ wiedziałam, że potrzebuje pieniędzy.

Wstałam wcześnie, ponieważ nie mogłam doczekać się już wyjścia ze szpitala. Chciałam już wyjść na dwór i poczuć te rześkie powietrze. Do sali nagle wtargnęła Mad. Była uśmiechnięta, lecz również zauważyłam w niej zdenerwowanie. Chciałam dowiedzieć się o co jej chodzi.

- Co się stało? - spytałam.

- Przyniosłam ci ubrania. Nie pytaj proszę dlaczego takie. - zaśmiała się nerwowo. Podała mi torebkę z zawartością. Wyciągnęłam z niej piękną, długą, czerwoną sukienkę. Do tego były przygotowane czarne klasyczne szpilki. Dopiero teraz zauważyłam w co była dziewczyna ubrana. Miała podobny strój do mojego uszykowanego tylko zamiast czerwonej sukienki miała granatową.

- Żartujesz sobie ze mnie? - spytałam. Byłam w szoku. - Nie idę na żadną imprezę.

- To nie impreza. - odparła. - Chociaż raz mi zaufaj i się przygotuj. Włosy rozpuść i zrób sobie delikatny makijaż.

Byłam bardzo zdziwiona jej zachowaniem oraz tymi rzeczami. Myślałam, że zrobię niespodziankę innym i spędzimy dzisiejszy dzień razem. Bardzo mi na tym zależało.

Westchnęłam głośno i posłuchałam się dziewczyny. Skierowałam się do łazienki szpitalnej i szybko się przebrałam. Włosy rozpuściłam i zrobiłam delikatny makijaż, tak jak chciała Mad. Wyszłam z pomieszczenia. Dziewczyna siedziała na łóżku i najwidoczniej na mnie czekała, ponieważ przed nią na podłodze leżały piękne czarne, klasyczne szpilki. Zdziwiłam się, lecz nie komentowałam, bo wiedziałam, że ona nic mi nie powie. 

Ubrałam je i rozłożyłam ręce na boki, dając znać, że jestem gotowa. Madeleine uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową w stronę drzwi. Wyszliśmy, a pod szpitalem wsiadłyśmy do auta, które prowadził Tom. Byłam szczęśliwa, że go widzę. Zdziwiłam się jednak, że nie przyjechał Matt. Bardziej chyba liczyłam na niego, bo w końcu to jego znam dłużej. Kierowaliśmy się w nieznaną dla mnie stronę. Byłam ciekawa dokąd zabierają mnie znajomi.

Gdy skręciliśmy w lewą stronę, nie mogłam uwierzyć co się dzieje. Dużo aut, wiele ludzi, a to wszystko tylko ze względu na...


Hej kochani!

Po dłuższej nieobecności wracam do Was. Tęskniliście? 

Mam też przykrą wiadomość. Ta historia dobiega końca, więc pomyślałam, że stworzę jeszcze kolejne opowiadanie. Co o tym myślicie? Czy chcecie, żebym może dokończyła którąś z obecnych? 

Pozdrawiam,

Nastia <3

To jeszcze nie koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz