- Gotówka czy karta? - spytała ekspedientka. Zamyśliłam się, patrząc na nich.
- Co? - spytałam i jakbym dopiero oprzytomniała. - Kartą poproszę. - zarumieniłam się, gdyż czułam ciepło na policzkach.
Kasjerka zaśmiała się lekko ze mnie, lecz nie byłam na nią zła. Szybko zapłaciłam za zakupy i z koszykiem skierowałam się do auta. Spakowałam wszystkie rzeczy do bagażnika i odstawiłam koszyk na swoje miejsce. Wróciłam do auta i chciałam odpalić je. Właśnie chciałam. Auto nie odpalało. Wyszłam z niego i hukiem zamknęłam drzwi. Podeszłam do maski pojazdu i otworzyłam ją. Oparłam się rękoma o pojazd. Po krótkiej chwili stwierdziłam, że dzisiaj nim nie ruszę. Oparłam się tyłkiem o maskę i zdenerwowana ruszałam nogą. Do Olivii nie mogłam zadzwonić, bo w niczym by mi nie pomogła. Bałam się zostawić auto tutaj pod sklepem, gdyż nigdy nic nie wiadomo, co by przez noc się z nim stało. Na myśl przyszedł mi tylko jeden człowiek. Mój bliski przyjaciel, który zajmował się wkręcaniem mnie we wyścigi. To moja tajemnica, o której nawet Olivia nie wie. Gdyby nie moje wygranie, nigdy nie mogłybyśmy sobie pozwolić na wyjazd oraz takie mieszkanie. Nikt nie wiedział o moim istnieniu, gdyż nigdy nie wysiadałam z auta, a nagrodę przekazywał mi i odbierał ją właśnie Matt. Wybrałam numer do chłopaka.
- Czego moja dusza pragnie ode mnie o tej godzinie? - zadźwięczał po drugiej stronie jego głęboki głos.
- Matt - specjalnie przeciągnęłam jego skrócone imię.
- Co zrobiłaś z autem? - spytał niemal od razu. Przewróciłam oczami z irytacji. Zauważyłam, że ze sklepu wychodzi właśnie ta grupka.
- Ja? Nic. - powiedziałam. - Ktoś przeciął mi kable. - mój głos był już podniesiony. Zwróciłam tym uwagę, jednego z chłopaków. Był on blondynem niższym od tego szatyna.
- Gdzie jesteś? - spytał. Słyszałam westchnięcie z jego strony. Wiedziałam, że nie był zadowolony z tego, gdyż ostatnim czasem, jak mi się to stało... Okazało się, że zrobił to mój przeciwnik w zawodach.
- Pod sklepem. - odparłam. W moim kierunku zaczął iść ten blondyn, a pozostali się zatrzymali, jakby w osłupieniu. Zaczęłam drżeć, gdyż bałam się, że coś mi zrobi. Odkąd uciekłyśmy ignorowałam mężczyzn, oprócz szefa. Jego traktowałam, jak wujka.
- Musisz wziąć taksówkę. Przyjadę wieczorem po auto i zawiozę do mojego warsztatu. - powiedział. - Potem oczywiście widzimy się na imprezie. - uśmiechnęłam się, gdyż w trójkę na pewno nie będziemy się nudzić. Trzeźwa na pewno nie wrócę do domu.
- Dobra. - powiedziałam i się zaśmiałam.
Zamówiłam taksówkę i skierowałam się do tyłu auta. Chciałam zignorować chłopaka, aby dał mi spokój. Zauważyłam, jak moje ręce drżą. Popatrzyłam na reklamówki i spostrzegłam koło siebie niebieskie tenisówki. Próbowałam opanować nerwy i wyobraźnię. Zauważyłam, jak chłopak chciał mnie dotknąć w ramię, jednak szybko się od tego odsunęłam. Chłopak zmarszczył brwi w zamyśleniu. Schował ręce do kieszeni szarej bluzy.
- Coś się stało? - spytał. Jego głos był grubszy niż Matta. Nie potrafiłam na niego spojrzeć.
- Nic. - powiedziałam, jednak nie wiem, czy raczej tego nie wyszeptałam.
- Nie musisz się nas bać. Chcę tylko pomóc. - powiedział. W jego głosie mogło się wyczuć przejęcie? Można to tak chyba określić.
- Nie boję się Was. Nie potrzebuję pomocy. - od razu zaprzeczyłam. W myślach wiedziałam, że kłamię, gdyż ręce dawały o sobie znać, tak jak moje myśli. Od razu przed oczami miałam wspomnienia, jak ojciec stał w tej samej pozycji i tylko czekał aż mu się odszczeknę.
W tym momencie podjechała taksówka. Zapakowałam wszystkie zakupy do niej i zamknęłam auto. Wsiadłam do pojazdu i bez słowa odjechałam. W tym momencie mogłam w końcu odetchnąć z ulgą. Poczułam się w jakiś sposób bezpieczna. Taksówkarz po trzydziestu minutach podwiózł mnie pod wieżowiec. Zapłaciłam mu i zaczęłam wyciągać zakupy. Nagle poczułam ręce na biodrach. Pisnęłam ze strachu i od razu się odwróciłam. Przed sobą ujrzałam uśmiechającą się brunetkę. Uśmiechnęłam się i mocno ją przytuliłam.
- Pomożesz mi? - spytałam Olivii. Dziewczyna skinęła głową na zgodę i szybko podzieliłyśmy się reklamówkami.
Skierowałyśmy się windą do mieszkania. Od progu dało się wyczuć dziwny chłód. Zmarszczyłam brwi, gdyż wydawało mi się to podejrzane. Skierowałyśmy się do kuchni, skąd był widok na salon. Drzwi od balkonu były lekko uchylone, a pamiętałam przecież, że je zamykałam. Przestraszyłam się, gdyż nie wiedziałam, czy ktoś się nie włamał. Podeszłam bliżej, lecz nie mówiłam o niczym na razie Olivii. Na balkonie ktoś stał. Wróciłam się po cichu do kuchni i wyciągnęłam z szuflady największy nasz nóż. Pokazałam Olivii, aby została w miejscu i się nie ruszała. Podeszłam powoli do drzwi balkonowych i uchyliłam firankę. Osoba była postury mężczyzny, która była ubrana na czarno, a na głowie miał kaptur. Chłopak musiał mnie usłyszeć, gdyż się odwrócił. Momentalnie nóż wypadł mi z ręki, a ja złapałam się za miejsce , gdzie powinno być serce. Z tego wszystkiego zapomniałam, że wstrzymuję powietrze.
- Chcesz mnie człowieku przyprawić o zawał? - krzyknęłam. Nadal nie dowierzałam, że to on. Chłopak zaśmiał się z mojego zachowania. Schylił się po mój przedmiot.
- Miałem przyjechać po kluczyki i dokumenty. - powiedział. Weszliśmy oboje do środka. Olivia na jego widok pisnęła zaskoczona, ale szczęśliwa. Wiedziała o tym, że to mój przyjaciel, lecz nic o wyścigach i lepiej żeby tak zostało. Nie chcę ją narażać na dodatkowy stres.
- Matt, jak tu wszedłeś? - spytałam, gdy już ochłonęłam. Skierowałam się do torebki, gdzie były wymienione rzeczy. Przeszukałam ową rzecz i podałam wszystko chłopakowi. On natomiast rozsiadł się na wysepce w kuchni.
- W takiej branży co robię, trzeba znać się na tym i owym. - zaśmiał się. Obie dołączyłyśmy do niego.
- Nie rób tak więcej. - upomniała go, Olivia. Uśmiechnęłam się do niej, gdyż wiedziałam, co jej chodzi po głowie. Przypominały jej się sytuacje, kiedy ojciec podchodził do niej po cichu, a ona o tym nie wiedziała. Skąd wiem? Dlatego, że to samo działo się ze mną. Chłopak wstał i skierował się do wyjścia.
- Będę po Was za o dziewiętnastej. - powiedział i już go nie było.
Witam, Witam.
I Was pytam, jak się podoba?
Następny już w piątek <3
Natuplocia
CZYTASZ
To jeszcze nie koniec
Storie d'amore"- To on. - wyszeptałam. - To on mnie przetrzymywał. To on mnie chciał zgwałcić. To on, nie Ty! - wykrzyczałam prosto w twarz, szatynowi. Chłopak zaciskał swoje dłonie coraz bardziej na moich ramionach. W moich oczach zebrały się łzy. - Ale to prze...