Odkąd kupiłyśmy to mieszkanie minęły dwa miesiące. Wciągu tego okresu wiele zmieniło się w naszym życiu. Razem z Olivią znalazłyśmy prace. Dzięki mojemu wykształceniu, miły właściciel hotelu zatrudnił mnie jako swoją asystentkę, a Olivia znalazła posadę w biurze pomocy społecznej. Odkąd pamiętam, dziewczyna zawsze pomagała ludziom, jednak nie szło to w odwrotną stronę. Kupiłyśmy nowe ubrania oraz karty do telefonów. Nie chciałyśmy mieć nic wspólnego z tamtym miejscem.
Mieszkanie było bardzo ładnie urządzone. Kuchnia była mocno nowoczesna w kolorach bieli i czerni. Salon był duży i z balkonem. Po środku stała kanapa, a naprzeciwko niej była wielka plazma. Koło ścian były przeróżne komody i kwiaty. Balkon to moja oaza spokoju. Na nim były kwiaty oraz mały stoliczek i dwie huśtawki stojące. Zakochałam się w nim. Mieszkanie mieściło się na siódmym piętrze, dlatego widok był boski z niego. Koło balkonu były schody w razie jakieś awarii lub pożaru. Mój pokój był taki sam, jak Olivii. Na środku po lewej stronie znajdowało się wielkie łóżko, koło niego stolik z lampką nocną. Naprzeciwko łóżka były drzwi prowadzące łazienki. W łazience były trzy pary drzwi. Jedne moje, drugie Olivii, a trzecie z korytarza. Nie wiem, kto wymyślił taki pomysł, ale już nie wnikam. Po prawej stronie łóżka stały szafy na ubrania. W rogu stała ta sama huśtawka, co na balkonie. Po środku pokoju leżał okrągły, biały, puchaty dywanik, który idealnie pasował do wystroju w kolorach błękitnych i białych. Łazienka natomiast była dopasowana do kuchni, gdyż była nowoczesna i czarno-biała.
Wstając rano myślałam, że to będzie ciężki dzień. Pocieszał mnie fakt, że dzisiaj jest piątek i z tego powodu kończę szybciej pracę. Szef wczoraj uprzedził mnie, że ma dzisiaj ważne spotkanie, jednak nie będę mu potrzebna. Ociężałym krokiem skierowałam się do okna. Zapowiadała się ładna pogoda, dlatego do pracy postanowiłam, że ubiorę białą bieliznę i tego samego koloru dopasowaną sukienkę przed kolano. Z wybranymi rzeczami poszłam do łazienki. Olivii dzisiaj nie było w mieszkaniu ze względu na pilny wyjazd z szefem. Nie wtajemniczała mnie w szczegóły. Obiecała jednak, że dzisiaj wieczorem wyjdziemy do klubu.
Odbyłam poranną toaletę i szybko się ubrałam. Włosy, które były długie, naturalnie w falach i w kolorze ciemnego blondu zostawiłam rozpuszczone. Na twarz nałożyłam podkład, puder, bronzer i rozświetlacz. Na powiekach zrobiłam delikatne kreski, a rzęsy podkreśliłam tuszem. Brwi uzupełniłam pudrem koloryzującym. Na usta nałożyłam matową pomadkę w kolorze pudrowego różu. Na koniec spryskałam się dezodorantem i moimi ulubionymi perfumami, które pachniały słodko, lecz kwiatowo.
Z uszykowaną torebką skierowałam się do drzwi, po drodze zahaczając o wzięcie kanapki z kuchni. W przedpokoju założyłam czarne szpilki i wyszłam z mieszkania. Zjechałam windą na parking, gdzie wsiadłam do auta i odjechałam w stronę pracy. W drodze towarzyszyło mi radio, skąd leciały piosenki na czasie. Kupiłam ten samochód za swoją pierwszą wypłatę, gdyż był nam bardzo potrzebny. Kierując się do pracy, przyglądałam się ludziom i ich zachowaniu. Jedni zapewne spieszyli się do pracy, drudzy po prostu spacerowali, a trzeci rodzaj to dzieciaki, które spieszą się do szkół lub uczelni. To miasto może i jest dzielnicą imprez i zabaw, ale rankiem i południem jest po prostu miastem wiecznie śpieszących się ludzi. Po pewnym czasie zajechałam pod ogromny budynek, który był hotelem (Gdybym miała go opisywać to zająłby tu cały rozdział, więc zostawiam to dla Waszej wyobraźni). Zaparkowałam na miejscu dla pracowników i od razu skierowałam się do środka. Przywitałam się z recepcjonistką i poszłam w kierunku biura na pierwszym piętrze. Stojąc przed drzwiami zapukałam dwa razy. Po usłyszeniu "proszę", wchodzę do środka.
- Dzień dobry. Przyszłam Panu powiedzieć, że ma Pan za trzydzieści minut spotkanie. - powiedziałam, patrząc w tablet. Zatrzymałam się w połowie pokoju i podniosłam swój wzrok. Przede mną siedział mój szef, a naprzeciwko niego jakiś mężczyzna. Szatyn o brązowych oczach, mierzył mnie wzrokiem i delikatnie zmarszczył czoło, jakby nad czymś intensywnie myślał.
- Dobrze Lily. - westchnął Pan Cristian.
- Jeśli będzie Pan coś ode mnie chciał to będę u siebie. - powiedziałam. Odwróciłam się i kierowałam się do drzwi. Cały czas na siebie czułam wzrok nieznajomego. Skądś go kojarzyłam, jednak nie mogłam siebie przypomnieć tego miejsca.
Będąc w swoim pokoju, usiadłam za biurkiem, które znajdowało się tuż obok wielkiego balkonu. Po lewej stronie przy ścianie stały komody, gdzie były składane dokumenty. Wyszłam na balkon i oparłam się o balustrady. Myślałam o tym, jak zmieniło się moje życie. Nie jestem już bita, nikt się nade mną nie znęca fizycznie i psychicznie. W pewnym momencie zauważyłam tego samego szatyna, co przed chwilą siedział u mojego szefa w biurze. Mój balkon miał widok na tylne wejście, dlatego dziwiłam się, że ten chłopak szedł akurat tędy. Chyba wyczuł mój wzrok na sobie, gdyż odwrócił się i ponownie wlepił swój wzrok we mnie. Szybko powróciłam do gabinetu i zajęłam się pracą.
Wychodząc z pracy byłam bardzo szczęśliwa, że mogłam skończyć tak szybko. Nie zrozumcie mnie źle, ale cały tydzień, gdzie dwa dni byłam dwanaście godzin, może człowieka wymęczyć. Z Cristianem uzgadniałam, że chociaż jeden weekend w miesiącu chcę mieć wolny. Szybko się zgodził, gdyż widząc moje kwalifikacje, nie chciał mnie stracić. Wsiadłam do auta i skierowałam się nim do marketu po zakupy. Chciałam zrobić niespodziankę Olivii i przygotować jej smaczny obiadek. Zaparkowałam pod sklepem i poszłam do środka. Wrzucałam do koszyka różne makarony, sosy, warzywa, owoce. Nie zabrakło również słodyczy. Gdy stałam już w kasie, zauważyłam tego samego szatyna. Tym razem było z nim trzech chłopaków. Gdy się popatrzyli od razu przypomniało mi się wydarzenie z lotniska. Zorientowałam się, że to te same osoby co wtedy.
Witam bardzo serdecznie.
Dziękuję za taki szybki odzew. Jestem pod wielkim wrażeniem. Poniżej możecie zostawiać swoje komentarze. Z bardzo miłą chęcią je przeczytam i odpiszę <3
Natuplocia
CZYTASZ
To jeszcze nie koniec
Romance"- To on. - wyszeptałam. - To on mnie przetrzymywał. To on mnie chciał zgwałcić. To on, nie Ty! - wykrzyczałam prosto w twarz, szatynowi. Chłopak zaciskał swoje dłonie coraz bardziej na moich ramionach. W moich oczach zebrały się łzy. - Ale to prze...