一 Jesteś moim końcem 一 wyszeptał mi prosto w twarz, a ja spijałam z jego ust każde słowo, jak spragniony spija krople wody. 一 Wymarzonym i jedynym, którego szczerze chcę. Ty żyjesz, ja żyję. Ty odchodzisz, ja odchodzę. Jesteśmy w tym razem i może teraz, w tej chwili, przez swój stan tego nie widzisz, ale... Złe dni w końcu miną i znów zobaczysz jaka jesteś piękna, Victorio Clark. A ja będę ci towarzyszył i cieszył się, gdy to się stanie.
< PS. Herytiera [Pizgacz], Extinguish the Heat. Runda finałowa. >
Budząc się następnego dnia czułam cholerny ból w czaszce. Powoli zaczynałam sobie przypominać wszystkie wydarzenia z ostatniego wieczoru. Podniosłam się powoli i zaczęłam rozglądać po znajomym pokoju. Gdy byłam dzieckiem często w nim przesiadywałam. Dziwnie było tu wrócić po tylu latach. Dla dorosłych te dwadzieścia cztery miesiące mogły się wydawać bardzo krótkim okresem czasu, jednak dla szesnastoletniej osoby była to cała wieczność. Katherine od zawsze uwielbiała zielony kolor, dlatego większość dodatków było właśnie w jego różnych odcieniach. Podniosłam się powoli z łóżka, na którym spałyśmy, chcąc zrobić to tak by jej przypadkiem nie obudzić. Nie byłam jeszcze gotowa na konfrontację, dlatego powolnym krokiem ruszyłam w stronę balkonowych drzwi.
Nie mogłam dłużej patrzeć na ściany tego pomieszczenia, gdzie w różnych kątach były rozwieszone nasze wspólne zdjęcia. Byłam w niemałym szoku widząc, że Katherine je wszystkie zachowała. Od początków naszej znajomości przyczepiała pojedyncze fotografie z naszego życia, już jako przedszkolak chciała zachować każde wspomnienie. Jednak po odejściu byłam pewna, że całkowicie zostawiła naszą znajomość daleko w przeszłości. Dokładnie tak, jak dwa lata temu postąpiłam ja.
Gdy zobaczyłam wszystkie fotografie, które wywołały dziwny napływ wspomnień miałam ochotę się rozpłakać. Powoli zaczynałam żałować, że przyszłam poprzedniej nocy właśnie do blondynki. Mogłam pojechać równie dobrze do Jasmine bądź Rachel. Wybranie się właśnie do Wright było cholernie ryzykowne. Może i starałam się całkowicie o nich zapomnieć, jednak ten jeden błąd sprawił, że znowu zaczynałam o nich myśleć. O wszystkich wspólnych chwilach, które spędzaliśmy przez większość naszego życia. Dlatego właśnie delikatnie otworzyłam drzwi balkonowe, aby wyjść zapalić. Miałam pewność, że jej rodziców nie było, gdyż oboje pracowali w radzie miasta. Ojciec Katherine od dawna pełnił funkcję burmistrza, a jej matka była jedną z radnych. Całe dnie spędzali w pracy, więc spotkanie ich o tej porze było nieprawdopodobne. Szczególnie na jej balkonie.
Usiadłam niepewnie na krzesełku, które się tam znajdowało i wyciągnęłam paczkę, którą włożyłam wcześniej do kieszeni. Szybkim ruchem umieściłam jednego papierosa pomiędzy wargami, by sięgnąć również po czarną zapalniczkę, którą zawsze miałam przy sobie. Odpalenie nie zajęło mi dużo czasu, więc już po kilku sekundach mogłam poczuć w płucach przyjemny nikotynowy posmak.
Większość ludzi, których znałam do tej pory nienawidziło samego zapachu papierosów, woleli skupić się na nikotynie, która wpływała powoli do ich organizmu. Natomiast ja należałam do nielicznej grupy osób uwielbiających zapach fajek. Nawet gdy nie miałam sama ochoty zapalić, przebywałam wśród palaczy, byleby poczuć odór nikotyny. Może nie brzmiało to zbyt zachęcająco, ale zawsze lubiłam dziwne rzeczy, które zazwyczaj odrzucają innych.
Tyczyło się to również ludzi.
Jackson był potępiany przez większość mieszkańców Sorrow City. Nawet jego była dziewczyna nie chciała się przyznać do tego, że kiedykolwiek go znała. Mój brat, który był jego przyjacielem z czasem się od niego odwrócił. Dlaczego więc mimo wszystko ja tego nie potrafiłam? White ciągle nawiedzał mnie w mojej własnej głowie, co doprowadzało mnie do szaleństwa. Zauroczonej dziewczynie zawsze było trudno uwierzyć, że taka osoba mogłaby zrobić coś tak złego. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie to dotyczyło również mnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/197375788-288-k466372.jpg)
CZYTASZ
CHILDHOOD. Dopiero zaczynamy.
Fiksi Remaja"Bo nawet największy lodowiec może się roztopić." Skyfall #1