5. can't make up my mind

428 27 26
                                        

Na ułamek sekundy mnie zamurowało. Sasuke przez chwilę wpatrywał mi się w oczy, po czym niedbale powiesił kurtkę na wieszaku przy drzwiach i ponaglany przez Naruto, poszedł za nim do stołu, przy którym przywitał się dość oschle z Kibą. Od razu wyczułam między nimi delikatne spięcie, a pogardliwe przewrócenie oczami tylko mnie w tym utwierdziło.

Postradał zmysły, no kurwa zabiję go. Podał mój adres, wpuścił do mieszkania, a teraz zaprosił do stołu, by „sobie poczekał", bo przecież najebany książę musi dopić. Nie zapowiada się na szybkie pożegnanie, skoro zaczął pierdolić bez sensu o wszystkim i spowiadać się po kolei, co dzisiaj zrobiliśmy.

To jest sen, nie, koszmar.

Muszę to odpowiednio rozegrać i jak najszybciej się ich wszystkich pozbyć, by nie dać się sprowokować do jakiejkolwiek dyskusji. Jasno postawiłam przed sobą cel trzymania się z boku i niezwracania uwagi, a pojawienie się Uchihy może to dość poważnie utrudnić. Cały dzień męczyłam się z doprowadzeniem mieszkania do ładu, jestem zgrzana, niewyspana, do tego podpita, a teraz jeszcze to.

Przy stole mam praktycznie obcego faceta, którego nie powinno tu w ogóle być, wyglądającego jak z okładki magazynu +18, choć cholernie irytującego. Ciężko cokolwiek wyczytać z jego oczu, które od momentu wejścia nie zaszczyciły mnie spojrzeniem, wręcz celowo unikał kontaktu. Skupiał się na czymś innym, co wykorzystałam na dokładniejsze przyjrzenie mu się. Przypuszczam, że może być niewiele starszy ode mnie, idealnie ogolony z chaotycznym nieładem na głowie, jakby od niechcenia. Hebanowe włosy mocno kontrastowały z jasną karnacją, było w nim coś, co nie pozwalało przejść obojętnie. Z wyglądu bardzo przypomina Itachi'ego, którego zdążyłam dość dobrze poznać w ciągu ostatnich lat, podobni, jednak dało się zauważyć sporo istotnych różnic.

Skupiony i uważny, lecz stwarzający otoczkę niezbyt zainteresowanego otoczeniem. Właśnie jego nastawienie najbardziej mnie denerwowało, nie mogłam go rozgryźć. Coś mi umykało tuż przed nosem.

Czyli podsumowując – nieprzyzwoicie przystojny facet ze znudzoną miną, którego powinnam aktualnie za wszelką cenę unikać, siedzi przy moim stole.

Blondyneczka rwałaby sobie włosy ze stresu, gdyby tu była. Właśnie, będę musiała się do niego odezwać, po ostatniej „sytuacji" mam dziwne uczucie niepewności z tyłu głowy. Coś w rodzaju przeczucia, które raz na jakiś czas daje o sobie znać.

Sasuke nie zwracał uwagi na wyjątkowo ekspresywny wywód Naruto, po kryjomu rozglądając się po mieszkaniu, nie zatrzymując na niczym wzroku. Nie kwapił się nawet by udać, że go słucha. Ze zrezygnowaniem usiadłam obok Kiby, który spojrzał na mnie i parsknąwszy śmiechem, trącił łokciem w żebra. Przewróciłam oczami, po czym kolejny raz napełniłam kieliszki, pomijając tym razem blondyna, którego najchętniej bym w tym momencie rozszarpała. Szybko zbiliśmy się szkłem, po takiej ilości nie było już nawet czuć goryczy, tylko delikatne palenie.

– Zbieraj się – mruknął Kiba, mozolnie wstając od stołu.

– A-ale czemu?

Stanęłam za Naruto i położyłam mu brutalnie ręce na ramiona, nachylając się nad nim z boku.

– Hop hop na jednej nóżce. – W planie miałam powiedzieć to szeptem, ale moja pijana głowa nie do końca wszystko dobrze przekalkulowała.

Musiałam pozbyć się Uchihy, a skoro był ich „taksówką", trzeba dość sprawnie działać. Rzuciłam w pijaną królewnę kurtką i wskazałam wzrokiem na puste kartony, które leżały przy drzwiach. Ubrali się, a przed samym wyjściem mocno mnie przytulili. Za żadne skarby nie przyznam tego na głos, ale dodało mi to otuchy, w każdym tego słowa znaczeniu.

Controlling chaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz