Wydawało mi się, że jedyne czego pragnę od życia to duży dom z basenem, przystojny mąż i dobrze płatna praca. Będąc jeszcze dzieckiem myślałam, że dobre oceny w szkole sprawią, że zdobędę przyjaciół, zainteresowanie najpopularniejszego chłopaka, a rodzice będą ze mnie cholernie dumni. Trwałam w tym stanie wiele lat, nie zauważając tak wielu sygnałów z zewnątrz. Można powiedzieć, że odkąd byłam mała przyzwyczajałam się do samotności. Uczyłam się bardzo dobrze, ale co z tego? Wracałam do dużego, pustego domu, gdzie tylko czasem spotykałam pomoc domową, która zdawała się mnie nie zauważać. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, gdzie są rodzice, co robią ani dlaczego się mną nie interesują. Dni spędzałam z książkami mając nadzieję, że może następnym razem się uda, że jeśli postaram się bardziej to wszystko się zmieni. Zdecydowanie byłam naiwnym dzieckiem.
Gdy zaczęłam liceum zaczęłam zauważać trochę więcej niż dotychczas; dziwne zamki w niektórych drzwiach, nieznajome osoby w domu, których wygląd przyprawiał o nieprzyjemne dreszcze. Jak bardzo bałam się, gdy pewnego dnia robiąc śniadanie zauważyłam w salonie mężczyznę czyszczącego broń. Najprawdziwszy pistolet. Robił to, jak najnormalniejszą rzecz na świecie, a ja stałam sparaliżowana i nie wiedziałam, co zrobić. Nie pamiętam dokładnie, co wtedy czułam oprócz panicznego strachu, ale może to i lepiej. To był pierwszy kubeł zimnej wody uświadamiający mi, że czegoś tu nie rozumiem, coś przelatuje mi przez palce. Odwrócił się z kpiącym uśmieszkiem, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Wydawało mi się, że mijają godziny, choć tak naprawdę trwało to raptem parę sekund. Widział przerażenie w moich oczach, gdy chwytając broń i celując w moim kierunku zrobił ciche „puf" ustami. Upuściłam znajdujący się w lewej ręce talerz i uciekłam do pokoju. Zamknęłam drzwi i zsunęłam się po nich na podłogę, nie wiedząc, co się właściwie wydarzyło. Siedziałam w niemym szoku przez długi czas, próbując się choć trochę uspokoić i ułożyć myśli. Tykanie zegara ściennego wydawało się dużo głośniejsze niż zawsze, a ja z całych sił nasłuchiwałam kroków na korytarzu. Odpowiadała mi cisza; tego dnia nie wyszłam już z pokoju.
Byłam typowym samotnikiem, nie rozmawiałam z ludźmi, unikałam wyjść, wspólnej nauki, a na przerwach znikałam na dach. Z jednej strony mi to odpowiadało, nie wyobrażałam sobie zaprosić nikogo do domu, w którym sama nie czułam się bezpiecznie, a przede wszystkim nie chciałam dzielić się swoim życiem, z nikim.
Outsiderka.
Wyrzutek.
Wariatka.
Wiele razy słyszałam przytłumione śmiechy, wyłapywałam ukradkowe spojrzenia i niezliczoną ilość szeptów. Udawałam, że tego nie zauważam, choć w głębi bolało. Bardzo. Zazdrościłam dziewczynom tak przyziemnych rzeczy, jak rozmowa czy buziak w policzek na powitanie. Wtedy wydawało mi się, że po prostu na to nie zasługuję, więc zaciskałam zęby i wytrzymywałam. Licealne miłości, plotki, wspólne imprezy... Nie znałam tego.
Na każdej długiej przerwie szłam na dach, nie było w stołówce miejsca dla kogoś takiego. Widok z trzeciego piętra nie był niczym wyjątkowym, choć na swój sposób mnie uspokajał. Tylko tam nie musiałam się niczego obawiać, czułam się po prostu względnie bezpieczna, nietykalna. Zawsze siadałam na ziemi, opierając się o murek otaczający cały dach, schowana z tyłu, na samym końcu. Mimo że wejście było niedostępne dla uczniów, wolałam uniknąć przypadkowego kontaktu, co udawało mi się przez kilka pierwszych miesięcy.
To był jeden z gorszych dni, gdy w nocy nie zmrużyłam oka trzęsąc się ze strachu – krzyki i szamotanie zdarzały się regularnie, choć tym razem było tego więcej. Siedząc schowana pod kołdrą słyszałam wściekłego ojca, do tego dźwięki tłuczonego szkła i głosy paru innych osób. Stało się coś naprawdę złego, czułam to w kościach i pierwszy raz bałam się, że i mnie nie ominie jego gniew. Trzaskanie drzwi po czwartej rano było ostatnim dźwiękiem, który słyszałam, potem już tylko przerażająca cisza i mój przyspieszony oddech. Wyszłam z domu o standardowej porze, jednak nie dotarłam na zajęcia. Spędziłam swoje pierwsze wagary na dachu, próbując przetrawić wszystko, co miało miejsce minionej nocy.
CZYTASZ
Controlling chaos
FanfictionW ciągu tych siedmiu lat moje życie runęło już kilka razy, zostawiając rażącą pustkę i chaos, którego nie umiałam okiełznać. Wir pochopnych decyzji, złego towarzystwa, fatalnych wyborów i złudnych nadziei - pogubiłam się. Nie umiem określić, czego...