"Człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności."
Przez całą drogę do rodzinnego domu Tendego, mężczyzna nie odezwał się do mnie ani słowem. Szedł kawałek za mną, wlokąc nogę za nogą niczym smutne dziecko, któremu przed chwilą mama oznajmiła, że nie kupi mu zabawki, bo jest za droga. Nie szłam szybko, szłam normalnym tempem na tyle wolno, by blondyn mógł mnie spokojnie dogonić, czego oczywiście nie zrobił aż na horyzoncie nie pojawiła się brama prowadząca do jego posesji. Dziękowałam sobie, że wcześniej przyglądałam się mijanym przez nas domom i uliczkom, przez co jakoś udało mi wrócić.
-Bardzo się cieszę, że postanowiliście do siebie wrócić. Pasujecie do siebie dzieci.- zagadnęła pani Tande, kiedy jedliśmy obiad przez co o mało nie zakrztusiłam się winem, które właśnie piłam. Kobieta nie zdawała sobie sprawy z tego jak ciężki temat właśnie poruszyła. Spojrzałam jedynie na siedzącego obok mnie chłopaka, który znęcał się nad kawałkiem ciasta, które upiekła wcześniej jego matka i upiłam dużego łyka alkoholu znajdującego się w moim kieliszku. Człowieku co ci zrobiło to biedne ciasto?- Daniel od jakiego czasu chodził taki smutny, wiecznie zamyślony, zaczynałam się już martwić, czy wszystko w porządku, ale teraz...
-Nie wróciliśmy do siebie i raczej nic się w tej kwestii nie zmieni.- oznajmił chłodno Daniel, odkładając energicznie mały widelczyk na czarny talerzyk, przez co do moich uszu dotarł nieprzyjemny brzdęk naczynia. Następnie mężczyzna wstał od stołu i opuścił swój dom w akompaniamencie trzaskających drzwi, zostawiając mnie samą w towarzystwie jego zdezorientowanych rodziców.
Nasza wizyta w rodzinnym domu Tandego przebiegała w spokoju, Daniel spędził trochę czasu z rodzicami, z którymi od dawna się nie widział, nie mogąc znaleźć chwili wolnego przez ciągłe wyjazdy, a ja widziałam, że zarówno jego najbliższym jak i jemu samemu takie spotkanie było bardzo potrzebne. Niestety atmosfera pomiędzy mną, a chłopakiem była dość napięta odkąd tylko wróciliśmy z pozornie zwykłego spaceru, jak myśleli jego rodzice. Dwudziestolatek starał się udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, choć jego zachowanie i pochmurna mina sugerowały coś zupełnie innego. Nie udzielał się zbytnio w konwersacji, odzywał się jedynie od czasu do czasu, natomiast w stosunku do mnie pozostawał oziębły i sarkastyczny. Choć Norwegowie nie do końca to zauważali, ja wyczuwałam to aż za bardzo, bo sama nieraz potrafiłam zachowywać się tak w stosunku do niego. Kiedy matka Norwega zdała to nieszczęsne pytanie chciałam, by sam coś wymyślił. To była jego rodzina i to od tego co teraz padłoby z jego ust, zależałyby nastepne godziny naszego spotkanie. Mógł powiedzieć cokolwiek, byłam w stanie nawet udawać przed małżeństwem jego dziewczynę, gdyby jednak Norweg zdecydował się okłamać rodziców mówiąc, że jesteśmy razem. Jednak źle to rozegrał, rozładował swoją frustrację na bogu ducha winnych ludziach.
-Najmocniej za niego przepraszam.- otrząsając się z pierwszego szoku wywołanego zachowaniem chłopaka, przeprosiłam jego rodziców. Zdjęłam z kolan kolorową serwetkę i składając ją niezbyt starannie włożyłam ją pod talerzyk, chcąc wstać i dogonić skoczka.
-Zostań, on musi pobyć trochę sam, żeby się z tym oswoić.- oznajmiła kobieta siedząca naprzeciwko mnie, a jej mąż jedynie spojrzał na mnie pocieszająco. Westchnęłam bezsilnie i poprawiając się na krześle, wróciłam do ciasta, na które straciłam już ochotę.
***
Od wczorajszej sytuacji moje relacje z Norwegiem są dość dziwne. Kiedy Tande wrócił ze swojego uspokajającego spaceru, stojąc w drzwiach oznajmił mi, że wracamy do Oslo. Dlatego pożegnawszy się wcześniej z właścicielami domu, jeszcze raz przepraszając ich za całą sytuację niemal natychmiast grzecznie udałam się do samochodu, gdzie spędziłam kilka minut czekając na chłopaka, który rozmawiał z rodzicami, a raczej dostawał solidny opieprz za swoje zachowanie. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, a on nie miał ochoty prowadzić ze mną jakiejkolwiek konwersacji. Choć było widać, że złość lub inne negatywne uczucia, które do mnie w tym momencie żywił zaczęły mu powoli przechodzić, w dalszym ciągu w jego oczach mogłam dostrzeć smutek.
CZYTASZ
Fallen
FanfictionUpadek zdarza się nawet najdzielniejszym. Prawdą jest, że im wyżej się znajdujemy, tym jest on bardziej bolesny. Nie myśli się wtedy o tym co już mamy, ale o tym czego nie zdołało się osiągnąć, co wymknęło nam się z rąk. Każdy dążący do sukcesu nie...