8. Curiosity is a normal thing

406 17 0
                                    

"Ktoś musi ci zadać pytanie żebyś mógł na nie odpowiedzieć. Ale rzadko zdarza się spotkać człowieka, który by umiał zadawać właściwe pytania. Na ogół ludzie nie są aż tak ciekawi odpowiedzi..."

Wracaliśmy właśnie z Kubą do wioski skoczków, kiedy zaczął lekko prószyć śnieg. Padający śnieg był właśnie tym, czego brakowało mi w tym miejscu. W tej części świata aktualnie panowała wystarczająco niska temperatura, dzięki czemu śnieg nie topił się tak szybko. Jednak spędziliśmy tu już trochę czasu, a ja ani razu nie widziałam, by od naszego przyjazdu chociaż raz padał tutaj śnieg. Trening, z którego właśnie wracaliśmy można było zaliczyć do grona tych w miarę udanych. Mimo iż biodro dalej dawało o sobie znać, starałam się ignorować ten fakt i dawałam z siebie jak najwięcej. Przy każdym lądowaniu, kiedy ostrze łyżwy z siłą uderzało o lód, niemal krzyczałam wewnętrznie, ale musiałam zagryźć zęby.

-Wracacie już?- usłyszałam za nami męski głos, przez co od razu odwróciłam się do tyłu. Jednak dość szeroka uliczka, którą właśnie podążaliśmy była całkiem pusta. Myślałam już, że skoro Meyer nie zwrócił na to uwagi, to prawdopodobnie musiałam być bardzo zmęczona i już miałam jakieś przesłychy, lecz chwilę później poczułam jak ktoś zarzucił rękę na moją szyję, a spoglądając niemal natychmiast w bok ujrzałam twarz Wellingera.

-Andreas! Musisz straszyć ludzi?

-Wybacz nie mogłem się powstrzymać. - zaśmiał się chłopak, w tym samym czasie naciągając czapkę na uszy.- Dokąd idziecie?

-Jakieś dziesięć minut temu skończyliśmy trening, więc nie wiem jak tobie, ale nam przydałoby się trochę odpocząć przed posiłkiem.- odparł znudzonym głosem mój towarzysz. Nie dało się nie wyczuć w jego głosie nutki pogardy, którą na szczęście Niemiec zignorował. Nie wiedziałam co ostatnio działo się z Polakiem. Myślałam, że tylko w moją stronę potrafi rzucić jakąś kąśliwą uwagę podczas treningu, co mogłabym wytłumaczyć tym, że u niego także zaczyna się objawiać stres. A, że obydwoje jesteśmy perfekcjonistami i zależy nam, by jak najlepiej się pokazać, to potrafimy być dla siebie czasem nieuprzejmi.

-Czyli nie dam rady wyciągnąć cię na jakiś mały spacer?

-Ale, że mnie czy jego?- zapytałam wskazując palcem na wyższego od siebie Polaka, który w odpowiedzi obrzucił mnie krzywym spojrzeniem. Boże co za sztywniak!- Wiecie, jeśli chcecie to ja mogę was zostawić, żaden problem.

-Eeee... Właściwie to miałem na myśli ciebie, ale jeśli ty - tutaj zwrócił się do mojego partnera.- też masz ochotę iść, to oczywiście możesz się przyłączyć.

-Nie dzięki, nie będę wam przeszkadzał.- odpowiedział i pośpiesznie się z nami żegnając ruszył w głąb budynku, obok którego właśnie przechodziliśmy.

Szliśmy przed siebie, ledwo dostrzegając co znajduje się przed nami. Wraz z mijającym czasem zaczynało padać coraz bardziej, więc z Andreasem stanęliśmy pod jakimś dachem, opierając się o ścianę jednego z budynków i wpatrując się w drogę do parku znajdującą się przed nami, w tym samym czasie sączyliśmy gorącą czekoladę, którą kupiliśmy w budce za wioską olimpijską.

-Ten twój kolega chyba mnie nie lubi.- odezwał się Wellinger po kilku minutach ciszy. Westchnęłam jedynie, upijając kolejny łyk ciepłego napoju.

-Nie przejmuj się nim, Kuba jest ciężkim do życia człowiekiem.- nie wiedziałam co miałam powiedzieć Niemcowi. Też odnosiłam wrażenie, że Meyer za nim nie przepada. Przynajmniej stwarzał takie wrażenie.- Czasami mam wrażenie, że on nie lubi nikogo poza nim samym.

Wellinger nie dopytywał co miałam na myśli, za co byłam mu wdzięczna. Wolałabym, żeby początki naszej trudnej współpracy zostały pomiędzy mną, a Polakiem. Kiedy po kontuzji wracałam na lód, wiedziałam, że w sekcji solistek będzie mi bardzo ciężko. Już na kilka tygodni przed pierwszym wejściem na lód media głosiły różne wiadomości: że zawieszam karierę, bądź nawet ją kończę, gdzieś w oczy rzucił mi się nawet artykuł jakiegoś szmatławaca, że wracam do sportu niczym syn marnotrawny. Tak jakby kontuzja, która wykluczyła mnie z dalszych zawodów była jedynie moim wymysłem. No i wtedy na mojej drodze pojawił się Kuba, który zaproponował mi jazdę razem z nim w parze. Długo zastanawiałam się nad jego propozycją, słyszałam plotki na jego temat, że nie podchodzi do życia na poważnie, ciężko się z nim pracuje oraz że nie umie przegrywać, ale jeśli dobrze jeździł, to co miałam do stracenia? Niektóre z opinii na jego temat niestety okazały się być prawdziwe. To prawda, nie umiał przegrywać, na szczęście później jakoś sobie z tym radził, ale na początku było ciężko. Jednak przerost ambicji został mu do tej pory.

-A więc ty i Kamil... Jesteście rodziną?- zaczął niepewnie spoglądając na mnie.- Znam Kamila jakiś czas i naprawdę nie mogę uwierzyć w to, że nie wiedziałem o twoim istnieniu.

-Tak, jest moim szwagrem.- zaśmiałam się. Bawiło mnie to, że blondyn wciąż nie mógł uwierzyć w to, że mam coś wspólnego z mistrzem olimpijskim.- Nie pojawiałam się często na konkursach, więc sporo skoczków mnie nie kojarzy.

-Ale Norwegowie jednak znają cię dość dobrze...

-To dłuższa historia.- odparłam niemal od razu wiedząc, że nasza rozmowa może zjeść na temat Daniela. Nie wstydziłam się tego, że byliśmy razem, po prostu nie chciałam zwierzać się Niemcowi ze swojego życia uczuciowego. Mimo tego, że w pewnym stopniu przyjaźnił się Kamilem, ja nie znałam go za dobrze.- Kiedyś przez pewien czas mieszkałam w Norwegii i zdążyliśmy się trochę poznać.

-Słyszałem, że spotykałaś się z Tande.- wypalił, lecz po chwili chyba zdał sobie sprawę z tego co powiedział i zrobiło mu się głupio.- Przepraszam. Nie powinienem był, to nie moja sprawa.

-W porządku.- odparłam. Nie chciałam poruszać tego tematu, ale skoro ktoś postanowił wspomnieć mu o tym co łączyło mnie z Norwegiem, to nie było sensu kłamać. Byłam jednak ciekawa, kto miał zbyt długi język.- Owszem spotykaliśmy się przez pewien czas, ale czasem pewne rzeczy się kończą. Mimo wszystko po zerwaniu jakoś udało nam się zachować normalne relacje.

-To chyba dobrze. Jednak jak kiedyś, któreś z was zacznie się z kimś spotykać to ktoś może być zazdrosny o waszą relację...

-Wtedy to będzie już nasz problem.- mogło to zabrzmieć trochę nieprzyjemnie, ale zaczynałam mieć powoli dosyć insynuacji Andreasa względem tego, że dalej łączy mnie coś z Norwegiem. Nawet gdyby tak było to, to nie jest jego interes.

-Czekaj, nie chciałem być nieuprzejmy.- blondyn złapał mnie za rękę, kiedy odepchnęłam się lekko od ściany, o którą opierałam się plecami i zrobiłam kilka kroków przez siebie z zamiarem powrotu do budynku.- Ale sama przyznaj, że to jest dziwne. Kto ma dobre relacje ze swoim byłym?

-Uwierz mi, że nie jesteśmy jedyni, poza tym jeśli się z kimś dużo przeszło, to pewnym sensie nigdy do końca nie będzie ci on obojętny. Zrozumiesz, kiedy sam to przeżyjesz.

Chyba udało mi się skutecznie zakończyć ten temat, bo spacerując po parku chłopak nie poruszył więcej tematu mojej rzekomej dziwnej relacji z Tande. Wellinger ewidentnie próbował mnie podgadać, bym opowiedziała o tym co nas łączy, co mi nie przypadło do gustu przez jego nachalność. Każdy ma swoje diabły, które go ścigają, jak i trupy w szafie, których za wszelką cenę nie chce wyciągać na światło dzienne. Tak było też ze mną i z Danielem. Ci, którzy nas dobrze znali wiedzieli mniej więcej co w trawie piszczy, ale są też rzeczy, które pozostaną tylko pomiędzy naszą dwójką i żaden wścibski, niemiecki skoczek ze mnie nic nie wyciągnie.

FallenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz