2. A familiar face

644 29 0
                                    

"Nie czekaj, aż pojawi się coś dużego. Zacznij w tym miejscu, w którym się znajdujesz, z tym co masz, a zawsze dojdziesz do czegoś wspaniałego."


Lubiłem Stephana, nawet bardzo. W końcu nie bez powodu dzierżył miano mojego najlepszego przyjaciela, ale miałem serdecznie dosyć słuchania już którąś godzinę o tym, jak bardzo kocha Laylę. Dlatego przy najbliższej okazji, którą była przesiadka wpadłem na genialny plan i dopilnowałem bym siedział jak najdalej od Leyhe. Współczułem w tym momencie Markusowi, który spędzi dobre kilka godzin wysłuchując jego biadolenia. Ja rozumiem, że Stephan ze swoją dziewczyną jest bardzo zżyty, ale według mnie ta relacja robi się niezdrowa, a ich zachowanie z lekka nienormalne. Oboje są dorosłymi, dwudziestokilkuletnimi ludźmi, a nie potrafią wytrzymać bez siebie kilku tygodni. Sam nie mam pojęcia jak oni wytrzymali zeszły sezon, gdzie Leyhe w domu był zaledwie kilka razy.

Reszta lotu minęła mi o dziwo szybko, obejrzałem jakiś film, poodglądałem mijane krajobrazy, choć muszę przyznać, że niewiele byłem w stanie zobaczyć przez białe obłoki. Udało mi się także zasnąć, co w towarzystwie przyjaciela było wcześniej awykonalne, gdyż gadał nakręcony jak katarynka. Na szczęście Freitag, był dla mnie wręcz idealnym towarzyszem podróży. Mężczyzna przez większość czasu pochłonięty był jakąś lekturą, którą kupił sobie w lotniskowym sklepiku. Sama okładka książki, a wręcz jej tytuł zniechęcał mnie nawet do samego zajrzenia do niej, a co dopiero przeczytania, ale może po prostu byłem za głupi na to, by zgłębiać tajemnice ludzkiego mózgu. Może to właśnie dzięki temu Richard był zawsze taki spokojny i opanowany. Normalnie totalna chillera i utopia.

Gdy wreszcie wylądowaliśmy na koreańskiej ziemi, zacząłem zbierać swoje rzeczy i pakować je do bagażu podręcznego, który mogłem zabrać ze sobą na pokład samolotu, by następnie zaraz za Freitagiem opuścić maszynę. Stałem przy jednym z filarów podtrzymujących konstrukcję obiektu, czekając ze Stephanem aż Richard wróci z łazienki, kiedy poczułem uderzenie w ramię spowodowane zderzeniem się z inną osobą. Spojarzem w dół na winowajcę całej sytuacji i dostrzegłem dziewczynę, która nie mogła być o wiele starsza ode mnie.

-Przepraszam.- powiedziała pod nosem, nie podnosząc głowy do góry. Jednak zrobiła to na tyle głośno bym mógł ją usłyszeć. Poprawiła trzymane przez siebie bagaże i pobiegła w stronę grupki ludzi w czerwonych, pikowanych kurtkach, którzy okazali się być Polakami.

Kiedy udało nam się znaleźć resztę kadry wraz z całym sprzętem zapakowaliśmy się do specjalnie podstawionego autobusu i ruszyliśmy w stronę wioski skoczków. Po kilkunastu minutach samochód wysadził nas na parkingu położonym niedaleko budynków, które na czas igrzysk będą nam służyć jako tymczasowe mieszkanie i jedynie co nam pozostało, to tam dojść. Po dotarciu do budynku zobaczyliśmy tłum ludzi zgromadzony w recepcji, którzy tak jak my chcieli odebrać klucze i iść się rozpakować, to jednak nie było takie łatwe. Ponad kilkadziesiąt ludzi obsługiwało jedynie kilka osób, przez co zrobił się straszny chaos.

***

Koło godziny osiemnastej, oczywiście czasu lokalnego razem z chłopakami przebraliśmy się w kadrowe ubrania, które składały się głównie z czarnych, dresowych spodni, do których w komplecie była także bluza i udaliśmy się na coś w rodzaju obiadokolacji. Obiekt, który służył za stołówkę oddalony był kawałek od bloków, w których mieszkali sportowcy, przez co trzeba było przejść kawałek główną ulicą wioski, aby tam się dostać.

Pod jedną ze ścian znajdował się długi bufet obsługiwany przez personel, do którego po wystaniu się w odpowiednio długiej kolejce, podchodziło się z talerzem. Jedzenie było tak przeróżne i było go na tyle dużo, by wystarczyło dla wszystkich i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Kiedy w końcu udało mi się dostać do bufetu, usiadłem przy stole ze swoimi kolegami i zacząłem konsumować sałatkę z filetem z kurczaka. Nie byłem głodny, bo w trakcie przesiadki mieliśmy ponad godzinę przerwy przez co zjedliśmy mały obiad, więc postawiłem na coś lekkostrawnego. W pewnym momencie wsłuchując się w rozmowę Markusa z Richardem podniosłem głowę do góry, rozglądając się dookoła. Wtedy zobaczyłem ją. Dziewczynę, która kilka godzin temu wpadła na mnie na lotnisku. Blondwłosa kobieta siedziała kilka stolików dalej, zaraz obok polskich skoczków, którzy sądząc po ich reakcji chyba dość dobrze ją znali. Polka prawdopodobnie śmiała się w tej chwili z czegoś, co właśnie powiedział siedzący naprzeciwko niej mężczyzna, którego w ogóle nie kojarzyłem.

Nie miałem stuprocentowej pewności, że to ona, w końcu nie widziałem wtedy jej twarzy, ale miałem przeczucie, a nawet mógłbym pokusić się o stwierdzenie iż było to silne przeświadczenie o tym, że to była ta sama osoba.

FallenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz