"Zwierzęta walczą o swoje młode lub o pożywienie; nasze wojny wywodzą się przeważnie z ambicji, gniewu, żądzy lub innej tego rodzaju choroby duszy."
Skutki biegania po Oslo w poszukiwaniu Tandego zaczęłam odczuwać w momencie, kiedy opuściliśmy teren skoczni. Wracając na piechotę do mieszkania Norwega czując w nodze lekki ból, musiałam zatrzymywać się co jakiś czas. Oczywiście częste postoje Danielowi tłumaczyłam niewygodnymi butami. O ile na początku moje wymówki jakoś skutkowały, tak z każdą kolejną przerwą mężczyzna wierzył mi coraz mniej. Niestety w końcu zorientował się, że to co mówiłam znacznie odbiegało od prawdy i resztę drogi przebyłam niesiona przez chłopaka.
-Możesz mnie już odstawić. Windę od mieszkania dzieli zaledwie kilka metrów, dam radę dojść o własnych siłach.- oznajmiłam, kiedy weszliśmy do windy łapiąc z mężczyzną kontakt wzrokowy dzięki naszemu lustrzanemu odbiciu w jednej ze ścian. Przez dłuższą chwilę kompletnej ciszy i wpatrywania się we mnie podejrzliwym wzrokiem, Norweg w końcu odstawił mnie delikatnie na podłogę.- Dzięki.
Słysząc dźwięk windy oznajmiający, że dojechaliśmy na odpowiednie piętro odepchnęłam się od barierki, przymocowanej do jednej ze ścian i ruszyłam w stronę otwierających się właśnie drzwi. Będąc już na korytarzu odwróciłam się do tyłu chcąc sprawdzić, czy aby na pewno Tande szedł za mną, przez co w ogóle nie zauważyłam znajdującej się przede mną ściany. Reakcja Norwega była niemalże natychmiastowa, śmiejąc się z mojego nieszczęścia przeszedł obok mnie, po czym otworzył drzwi mieszkania, zapraszając mnie do środka. Ruszyłam przed siebie udając oburzoną zachowaniem mężczyzny i kiedy praktycznie przekraczałam próg drzwi wejściowych, złapałam go za rękę ciągnąć go za sobą w głąb mieszkania. Zaskoczony chłopak, który dotychczas opierał się barkiem o framugę, pod wpływem mojej siły o mało co nie powybijał sobie zębów, potykając się o granatową wycieraczkę, która zresztą sam położył przed drzwiami. Nie przemyślałam do końca swojego planu, ponieważ Tande lecąc w kierunku podłogi wiedział, że nie uda mu się już wylądować z telemarkiem i próbując się w jakikolwiek sposób ratować, złapał się najbliższej rzeczy, którą miał pod ręką. Pech chciał, że jedyną rzeczą aktualnie w jego zasięgu była moja torebka, która w dodatku wisiała na moim ramieniu.
-Daniel, idioto!- zawołałam po polsku, kiedy wylądowałam na zimnej, drewnianej podłodze, uderzając głową o jego klatkę piersiową. Wyższy ode mnie chłopak leżąc na podłodze kopnął nogą w drewnianą płytę wciąż otwartych drzwi, które zatrzasnęły się z hukiem.
-Nie mam pojęcia co to znaczy, ale dam sobie rękę uciąć, że to nie było nic miłego.- skomentował Tande ostrożnie podnosząc się z podłogi na równe nogi, następnie wystawił w moją stronę rękę tym samym pomagając mi wstać.
-Brawo, Sherlocku.
Odłożyłam torbę na szafkę obok i wyciągając z niej telefon, poszłam do swojego pokoju przebrać się w coś wygodniejszego. Żadnemu z nas nie chciało się przyrządzać kolacji, dlatego przez lenistwo postanowiliśmy zamówić pizzę. Może i nie był to najlepszy posiłek dla sportowca, ale każdemu należy się czasem małe odstępstwo od normy. Jednak by Tande całkowicie nie schodził na złą drogę, wybraliśmy najzwyklejszą pizzę, bez żadnych ananasów, tuńczyków czy innych udziwnień. Tak więc cały wieczór spędziliśmy przed telewizorem, oglądać jakiś denny film przygodowy, w tym samym czasie obżerając się pizzą.
***
-Kogo znowu niesie?- warknęłam niechętnie podnosząc się z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą leżałam zawinięta w koc z kubkiem ciepłej herbaty, opierając się łokciem o róg kanapy. Jakieś pół godziny temu do naszych drzwi zaczął dobijać się Forfang, z którym to podobno Tande umówił się kilka dni temu, że pojadą razem na siłownię, a przez wczorajszą sytuację kompletnie wyleciało mu to z głowy. Na moje nieszczęście dwudziestolatek spał jak zabity i to mnie przypadł ten zaszczyt wpuszczenia Johanna. Swoją drogą niech jeszcze raz przylezie o tak nieludzkiej porze, to nie ręczę za siebie.
CZYTASZ
Fallen
FanficUpadek zdarza się nawet najdzielniejszym. Prawdą jest, że im wyżej się znajdujemy, tym jest on bardziej bolesny. Nie myśli się wtedy o tym co już mamy, ale o tym czego nie zdołało się osiągnąć, co wymknęło nam się z rąk. Każdy dążący do sukcesu nie...