Potężne Starcie

57 4 2
                                    

- Akali, Kayn?! Co wy tu robicie?! - wykrzyczałem zdziwiony.

To, że Sett też otrzymał karę nie jest wcale zaskakujące, zważywszy na jego reputację w szkole i dość porywcze usposobienie, ale moi rówieśnicy rzadko kiedy wykraczali ponad prawo naszej placówki i woleli raczej unikać takich ekscesów.

Na moje uniesienie, nauczycielka, której zadaniem było nas pilnowanie, szybko mnie uciszyła i kazała usiąść do ławki. Nie wykonałbym tego polecenia tak szybko i bojaźliwie, gdyby nie była to pani imieniem Illaoi. Jest to mierząca sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów olbrzymka, o niesamowicie umięśnionym ciele. Ze względu na ów cechy, osobowość ta budzi grozę wśród uczniów, którzy zastanawiają się, jakim cudem nie została ona jeszcze zwolniona ze swojej pozycji.

Tak właśnie zaczęła się moja odsiadka. Miała najpierw trwać całe trzy godziny, jednak po jakichś dwudziestu minutach około, próg pomieszczenia przekroczyła wicedyrektorka, oznajmiając, iż pani Illaoi jest potrzebna w jakiejś sprawie, dotyczącej nowych uczniów i prosząc ją na moment. Kobieta przed wyjściem z klasy, ostro przestrzegła nas przed ruszaniem się z miejsca, wyrzucając rozmaite groźby o tym, czego by to nie zrobiła, widząc nieposłuszeństwo pośród nas. Odpowiedzieliśmy jej tylko przerażonym kiwnięciem głowy i zmrożonym ze strachu wzrokiem.

Woleliśmy raczej nie ryzykować i przez pierwsze pięć minut rzeczywiście siedzieliśmy grzecznie w ławkach. Po chwili jednak, zaczęło nam się porządnie nudzić.

- Chyba o nas zapomnieli. - stwierdził Kayn, po czym oparł się o ławkę. Z nas wszystkich był chyba najbardziej podatną na wpływ emocji osobą. Łatwo wyprowadzić go z równowagi, a jeszcze łatwiej znużyć.

Przez czas, który tam spędziłem, zdążyłem dostrzec, że Akali uważnie przypatrywała się siedzącemu kilka ławek dalej Vastajaninowi, a szczególnie jego dłoniom. Patrzyła raz na jego twarz, raz na dłonie, a później zatapiała się w myślach.

Sett westchnął, spojrzawszy na ponuro tykający ścienny zegar.

- To co? - zaczął nagle, odwracając się w naszą stronę - Za co siedzicie?

Normalnie wyjął mi z ust to pytanie.

- No... - Kayn spuścił wzrok - To trochę głupia historia...

Czarnowłosy siedział jak na gwoździach przez całą "rozmowę" z Settem. Wydawał się dość przerażony byciem w centrum jego uwagi. Nic dziwnego, mieszaniec to niezwykle onieśmielająca osoba, podobnie jak Illaoi. Obydwoje są ludźmi o potężnej budowie i głosie, jednak Sett jest od niej wyższy. Do tej pory nie wydawało się to za bardzo możliwe.

- Dobra, dobra. A ty? - Vastajanin, widząc, że raczej ciężko będzie wydusić z chłopaka coś więcej, zwrócił się do mnie. - Co żeś zrobił? - uśmiechnął się delikatnie. Najwyraźniej oczekiwał jakiejś niezwykle żałosnej historii, bo to właśnie dało się wtedy wyczytać z jego twarzy.

- Ja? Um... - podrapałem się po głowie - No wiesz... takie tam... uratowanie Ahri? - palnąłem jak idiota, uśmiechając się cwaniacko. To wcale nie było kłamstwo, tylko... nie powiedzenie wszystkiego. Kłamstwo czy nie, przyniosło takie skutki, jakie chciałem, czyli zaskoczenie mieszańca. (Kto nie byłby zaskoczony, słysząc taką bzdurę?)

Na imię lisicy, wilcze uszy Setta dziko się nastawiły. Ja wyprostowałem się dumnie. Najpewniej właśnie przypieczętowałem swój los bycia poważanym przez Vastajanina, z czego niezmiernie się radowałem.

- Eh - prychnął krótko i ponownie odwrócił się do przodu, przyjmując znudzony wyraz twarzy. To chyba by było na tyle z tego całego uznania, o jakie zabiegałem. Moja postawa po tym zmieniła się z pewnego siebie na zawiedzionego. Co musiałbym zrobić, żeby wywrzeć wrażenie na Secie? Chyba kłamstwo nie jest dobrą drogą. Szczególnie jeżeli jest dziurawe jak szwajcarski ser i nie trzyma się kupy.

Semestralny Akademicki Dziennik EzrealaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz