Uprzywilejowany Vastajanin

66 2 0
                                    

„Po prostu niesamowite! Dziwne i egzotyczne stworzenia przypominające zarówno ludzi jak i bestie, nieznane cywilizowanemu światu — niesamowite, epokowe spotkanie. Cóż więcej z tego tak magicznego i fantastycznego świata Ionii odkryje ta ekspedycja? Można tylko przewidywać... i wkraczać coraz głębiej."
Tak właśnie zaczynała się jedna z moich ulubionych pozycji literackich, czyli Dziennik Polowy Poświęcony Vastajom autorstwa Eduarda Santangelo. Stojący za nim pisarz, piltoverański arystokrata, stał się moim idolem już po pierwszym przeczytaniu jednego z napisanych przez niego dzieł. Mimo, że praktycznie jestem w stanie wyrecytować ów książkę z pamięci, postanowiłem ponownie do niej zasięgnąć, tym razem z zamiarem głębszego zapoznania się z pewnym plemieniem, które, o ironio, zwykłem zazwyczaj omijać, ze względu na to, że niezbyt mnie interesowało. Teraz jednak, z ogromnym zapałem czytałem kolejne zdania opowiadające o pół ludziach - pół lisach. Chciałem wiedzieć więcej o lisicy, która w ostatnim czasie tak bardzo zajmowała mi głowę.

Czytanie przerwały mi piski podekscytowania dobiegające z miejsca nieopodal. Podniosłem gwałtownie głowę znad lektury i ujrzałem dość codzienny widok. Był to wysoki Vastajanin, o niewątpliwie pociągającym wyglądzie, otoczony grupą dziewcząt zabiegających o jego uwagę. Ach tak, normalny poranek z pełnego przeróżnych ekscesów życia Rakana, na które poniekąd miałem wzgląd, jako iż jestem jego rówieśnikiem. Jego krystalicznie błękitne oczy, szczupłe, a jednak umięśnione ciało i vastajańska uroda były wystarczającym powodem takiej popularności wśród dziewcząt naszej szkoły. Ale ciekawe jest to, że pomimo tak atrakcyjnych warunków fizycznych, Rakan wciąż był singlem. Otóż dziewczyna która jemu przypadła do gustu, nie była nim zainteresowana. Nieustanne próby podrywu (zakończone zwykle porażką) były niezwykle komicznym widokiem, a przynajmniej dla obserwatorów. Xayah, tj. wybranka Rakana, uważała swojego wielbiciela za jednego wielkiego idiotę. Wkurzającego idiotę. Kiedyś podczas lekcji zirytował ją do tego stopnia, że Vastajanka wstała ze swojego miejsca, tym samym wyrywając się i wszystkich wokół ze skupienia, wzięła do ręki najgrubszą książkę, jaką mogła wtedy znaleźć i z całej siły uderzyła nią zalotnika w głowę. Co prawda, za coś takiego musiała zostać po lekcjach w kozie, ale przynajmniej "wreszcie się przymknął". Najwyraźniej przedłużone siedzenie w szkole to bardzo niska cena, którą trzeba zapłacić za chwilę ciszy.

Kiedy Vastajanin mnie dostrzega, z charakterystycznym dla niego cwaniackim uśmieszkiem podchodzi do mnie, ignorując kompletnie otaczające go dziewczyny. Niezbyt mnie to cieszy, ze względu na to, że lektura naprawdę mnie wciągnęła, a Rakan to jedna z tych osób, którym ciężko jest usiedzieć cicho przez chociażby pół minuty. Nie żeby coś, bardzo go lubię, ale bywa czasem wkurzający. Widać, że jednak nikt nie jest idealny, nawet Rakan.

- Hejka, Ez. Co tam czytasz? - pochylił się, spoglądając wgłąb dziennika. - O, Santangelo! Nie napisał przypadkiem czegoś o Lhotlanach i o tym, jacy jesteśmy idealni? Heh, co ja gadam? Przecież pominięcie czegoś tak pięknego, to czyn karalny! No po prostu jak to jest możliwe?

Opisując ów rówieśnika zapomniałem wspomnieć o jednej z jego dominujących cech. Chłopak był zadufany w sobie jak nikt inny, a przez presję otoczenia, często czuł potrzebę stawiania wymówki pod tytułem "jestem po prostu świadom swoich oczywistych atutów".

- Masz absolutną rację, Rakanie - podlizała się jedna z wielbicielek Vastajanina, obniżając powieki - Jednak uważam, że twojemu plemieniu należy się cała, osobna książka, ze specjalnym segmentem poświęconym tobie.

Uśmiechnąłem się z delikatnym zażenowaniem. Wiedziałem, że Rakan jest rozchwytywany, ale żeby aż tak?

- To świetny pomysł, Arnido! - przytaknęła inna dziewczyna, klaszcząc w dłonie z zachwytem - Ta książka musi ujrzeć światło dzienne! Już biorę się do pisania!

Semestralny Akademicki Dziennik EzrealaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz