Dziś lekcje zaczynam Opieką nad magicznymi stworzeniami, jedna z ciekawszych lekcji. Trzeba wstać ogarnąć się i iść na śniadanie. Którego i tak pewnie nie zjem, ale warto tam iść żeby Draco nie zmuszał mnie do zjedzenia dużej wielkości obiadu.
Wstaje, wyciągam z szafy moje ulubione rzeczy (możesz wstawić sobie jakie kolwiek ubrania chcesz) i moją szatę. Reszta dziewczyn jeszcze leży w łóżkach, więc idę szybko do łazienki żeby później nie czekać. Ogarniam się, ubieram i robię mój codzienny makijaż.
Jestem usatysfakcjonowana moim dzisiejszym wyglądem. Ślizgonki z moje pokoju zaczynają się powoli szykować, ja w tym czasie pakuję do mojej torby książki, pergaminy i inne rzeczy potrzebne na zajęcia. A po za tym paczkę moich ulubionych papierosów, mój ulubiony energetyk i kilka kosmetyków w razie potrzeby naprawienia makijażu.
Wychodząc z pokoju wspólnego Slytherinu, zauważam że czekają na mnie Wesleye. Cieszę się na ich widok.
Witamy się i wszyscy razem idziemy na śniadanie. W najbliższych dniach planujemy podłożyć łajnobąbę w którejś z sal lekcyjnych. Będzie zabawa.Przy wejściu do Wielkiej Sali się rozstajemy, ja kieruję się do stołu Slytherinu, a chlopaki Gryfindoru. Żałuję że nie błagałam tiary, aby przydzieliła mnie do innego domu. Harry tak zrobił i jakoś go posłuchałam. Ale może po prostu dlatego że to Harry Potter. Nie darzę go jakąś wielką sympatią, ale nie gardzę nim. Czasem całkiem go lubię, poza boiskiem na pewno. Na boisku jesteśmy zaciętymi rywalami.
Siadam do stołu, w miarę nie daleko Malfoya. Cieszę się że jest moim przyjacielem. Gdyby nie to że się przyjaźnimy, miała bym przejebane u reszty ślizgonów. Co prawda sama wiem że lekko tam nie pasuje, ale to nie moja winna. Choć prawda umiem być bardzo złośliwa i mściwa, ale tylko gdy ktoś naprawdę zrani mnie lub moich bliskich. Choć może czasem aż za mściwa.
Nakładam sobie na talerz trochę jajecznicy i rozgrzebuje ją widelcem. Biorę kilka kęsów, tak żeby Draco zauważył. Wypijam szklankę soku dyniowego, naprawdę go uwielbiam, wstaje i wychodzę z Wielkiej Sali.
Odrazu kieruję się w stronę chatki Hagrida, w końcu to on jest nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami. Lubię Hagrida i jego lekcje, jest jednym z moich ulubionych nauczycieli.
- Witaj Hagridzie! - wykrzykuje z daleka, gdy tylko go widzę. Inni uczniowie jeszcze nie dotarli na lekcje, będę miała czas na krótka rozmowę z Hagridem.
- O, witaj - odpowiedział i się do mnie uśmiechnął. Jego uśmiech był ciepły jak zawsze. - Jak mi ja ci ranek?
- Jak na razie bardzo spokojnie. Aż za spokojnie. - oby dwoje się zaśmialiśmy.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy i zaczęli zbierać się inni uczniowie. Lekcja przebiegła miło jak zawsze.
Reszta lekcji była równie spokojna i normalna. Została mi już tylko jedna lekcja,eliksiry. Jedna z ciekawszych lekcji, gdyby nie ten gbur. Prosesor Severus Snape.
Znowu byłam jako pierwsza. Weszłam do sali w lochach, a on zmierzył mnie swoim zimnym spojrzeniem.
- Proszę usiąść, panno y/n
Posłusznie wykonałam jego polecenie, wyciągnęłam książki i zwiesilam głowę udając że czytam. Aby nie zwracał na mnie swojej uwagi.
- Wiesz że czytasz książkę do góry nogami? - powiedział Snape, w jego głosie dało się wyczuć nutę... Eee rozbawienia?
- Ja... Ee ja, nie. Nie zauważyłam - wymemlałam po nosem, obróciłam książkę i skuliłam się jeszcze bardziej.
Po chwili reszta ślizgonów zaczęła wchodzić do sali. Lekcja mijała na początku normalnie. Przez to że zapomniałam o wypiciu energetyka, zaczęłam lekko przysypiać.
- Panno y/n!
Obudził mnie krzyk profesora i uderzenie ręka w moją ławkę.
- Zostaniesz po lekcji. - powiedział stanowczo i wrócił do prowadzenia zajęć.
Lekcja minęła bardzo szybko, a ja stresowałam się coraz bardziej. Ślizgoni powoli zaczęli zbierasz się do wyjścia. Poczułam jak w brzuchu zaczęło mi się skręcać, sama już nie wiem czy z głodu, czy ze stresu. Gdy wszyscy uczniowie wyszli, Snape wziął głęboki oddech i zaczął.
- Wiesz, zauważyłem że dzieje się z tobą od zeszłego roku coś złego - w tym momencie zrobił dłuższą przerwę, cały czas wpatrywał się w moje oczy - to że inni nauczyciele i uczniowie nie zauważyli że nie jesz, nie znaczy że ja nie zauważyłem. Nie zromum mnie źle, po prostu się o ciebie martwię. W końcu jesteś jedną z moich ślizgonów.
Posłałam mi martwy uśmiech i kontynuował.
- Nie chce cię zmuszać do mówienia mi co się dokładnie dzieje, ale pamiętaj że zawsze cię wysłucham i ci pomogę. - w tym momencie łzy zaczęły napływać mi do oczu - Chciał bym abyśmy przeszli przez to razem, nie chcę cię zmuszać do jedzenia wszystkiego od razu. Możemy się umówić że będziesz jadła chociaż jeden pełny posiłek dziennie? Jaki tylko chcesz, dobrze?
Patrzę w jego oczy przez łzy i nie dowierzam. Ktoś zaoferował mi pomóc. Pierwszy raz od tak dawna ktoś zauważył. Lekko macham głową na tak. Chcę jego pomocy, czuję że jej potrzebuje. Choć wiem, że gdyby ktokolwiek inny zaoferowal mi pomóc odrzuciła bym ją. Nie wiem dlaczego, ale chyba właśnie jego pomoc była tą na którą czekałam.
Nie myśląc co robię rzuciłam się na niego, aby się przytulić. Severus lekko się wzdrygnął, ale odrazu owinął mnie zwoimi ramionami. Zaczął gładzić mnie po głowie, a ja po jakimś czasie się uspokoiłam.
- J-ja dziękuję Panu - powiedziałam patrząc w podłogę
- Nie dziękuj mi proszę. - wymamrotał i jakby, zarumienił się? Może mi się zdaje - Do zobaczenia na jutrzejszej lekcji y/n.
- Do widzenia Profesorze.
Reszta dnia minęła mi tak jak zwykle, choć wciąż nie umiałam wyrzucić Severusa z mojej głowy. Uznałam że posiłkiem który jutro zjem będzie obiad.
Jest już późny wieczór. Dziś paliłam sama, z resztą nie miałam z kim. Peansy i reszta chodziły sobie gdzieś po szkole. Gdy tylko wróciły, przygasiłam resztę papierosa i udałam się do łóżka. Rzucając i ponure "dobranoc"
917 słów
Mam nadzieję że rozdział się podobał
Napiszcie co sądzicie :3
Do następnego
CZYTASZ
°Zakazana° (Severus Snape x Reader)
FanfictionOpowieść o nauczycielu eliksirów, Servusie Snapie, oraz jego uczennicy, pięknej ślizgonki. Którą jesteś właśnie ty. Postacie nie należą do mnie.