Rozdział V

1K 43 32
                                    

Od ostatnich kilku dni targają mną wydarzenia z TEGO wieczoru. A dokładniej to że nie wiem jakie są intencje Snape'a. Niby mówił że chce mi pomóc. Ale jednak nie ufam mu. W sumie chyba nikumu nie umiem w stu procent zaufać.

Zaraz zamykają bibliotekę. Pomimo że skończyłam już wszystkie prace domowe nie chce stąd wychodzić. Cała bibliotekę oświetla ciepłe światło, a zapach starych ksiąg, pergaminów i tuszu działa na mnie uspokajająco.

- Zamykamy bibliotekę! - Wykrzyknęła bibliotekarka, po czym wstała od swojego biurka i otworzyła drzwi.

Jako iż byłam ostatnim uczniem w bibliotece, wstałam i poczłapałam w stronę drzwi. Mając stos ksiąg w rękach.

- Dobranoc - Mruknęłam cicho i wyszłam zanim bibliotekarka zdarzyła odpowiedzieć.

Nie chcę jeszcze kierować się do dormitorum, więc wybieram najbardziej okrężną drogę.

Idę naprawdę powoli, wpatrując się w okna. Obserwuję piękne bezchmurne niebo i księżyc w pełni. Nagle wpadłam na coś wysokiego, upadłam na podłogę, a książki rozsypały się na korytarzu. W pierwszej chwili pomysłam że się zagapiłam i weszłam w ścianę, ale gdy spojrzałam w górę zobaczyłam stojącego nade mną Profesora Snape'a. Dość szybko wyciągnął do mnie rękę aby pomóc mi wystać. Niepewnie za nią złapałam, a on pomógł mi wstać. Byłam okropnie zawszydzona, co wywołało u mnie na twarzy lekki rumieniec. Mój organizm za bardzo na wszystko reaguję.

- Przepraszam, Panie Profesorze.

Przerwałam ciszę i po chwili zaczęłam zbierać moje rzeczy. Ku mojemu zdziwieniu Snape również zaczął je zbierać. Gdy wszystko było już zebrane Severus w końcu się odezwał.

- Panno Y/L/N, co robisz o tej porze na karytarzu? Nie powinnaś być przypadkiem w swoim dormitorum?

- Ja byłam w bibliotece i po prostu wybrałam bardziej okrężną drogę.

- Rozumiem, w takim razie wracaj już do dormitorium.

- Dobrze, Panie Profesorze.

- Dobranoc Y/N.- Powiedział i delikanie pogładził mnie po głowie. Moje policzki znów płonęły, a ja nie wiem dlaczego.

- D-dobranoc, Profesorze.

Zdjął rękę z mojej głowy, a ja odeszłam szybkim krokiem. Czy to był napewno ten "podły" Snape? Może ktoś użył eliksiru wielosokowego? A nawet jeśli to wolę o tym nie wiedzieć. Dużo bardziej pasuje mi ten milszy Snape. Choć ten codzienny w sumie nie jest aż taki zły.

Dziewczyny już spały, więc złapałam swoją pidżamę i po cichu poczłapałam wziąść kompiel.

~Rano~

Wstałam bardzo wcześnie, koło godziny 5.00. Dziewczyny jeszcze nie  wstały, a ja nie zamierzałam ich budzić. Ubrałam się i pomalowałam. Wyciągnęłam z pod łóżka pudełeczko z papierosami i wyciągnęłam jednego. Jest godzina 6, dziewczyny dalej śpią, a gdy otworze okno to je obudzę. Sądzę że dobrym pomysłem będzie znalezienie miłego parapetu na korytarzu.

Wzięłam swoją torbę i książki, wyślizgnęłam się z dormitorium. Po cichu wyszłam na korytarz. Zaczęłam krążyć po szkole szukając miłego miejsca. Znalazłam, z tego co mi się wydaje, całkowicie opuszczony korytarz. Usiadłam na parapecie i uchyliłam okno. Lekkim ruchem różdżki, odpaliłam papierosa. Otworzyłam jakąś książkę o zielarstwie, która wypożyczyłam wczoraj w bibliotece. Było naprawdę przyjemnie. Minęła około godzina, zaczęłam słyszeć w oddali zaspanych uczniów, kierujących się na śniadanie. Doczytałam rozdział, wzięłam swoje rzeczy i również poszłam na śniadanie.

°Zakazana° (Severus Snape x Reader) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz