VIII - Imię jego ofiary

795 57 129
                                    

- Nie możesz tak po prostu wyjść!

Heaven miał absolutną rację. Cameron natychmiast wybiegł za aniołem z gabinetu i złapał go za rękę. Obrócił go twarzą do siebie i wbił w niego wzrok, szukając w jego oczach fałszu albo wrogości.

- Wiesz coś o moim bracie – powiedział twardo. – Nie możesz stwierdzić, że wiesz, co się z nim stało, a potem uciec. – Czuł, że za mocno zaciska palce na nadgarstku chłopaka, ale nie był w stanie rozluźnić mięśni.

Spojrzenie Muriel'a nie wyrażało żadnych szczególnych uczuć.

- Nie powiedziałem, że wiem, co się z nim stało, tylko, że wiem, że żyje. Tylko tyle – odpowiedział, patrząc na Cam'a nieco z góry, mając nad nim przewagę kilku centymetrów.

- Ale to znaczy, że coś wiesz! – Cam nie powstrzymał się od podniesienia głosu. – Proszę – dodał, kiedy Muriel nawet nie drgnął na jego krzyk.

- I powiedziałem wam wszystko, co wiem. Dzieciak żyje. O innych sprawach was nie mogę zapewnić – powtórzył Muriel. – Powiedziałbym, że nawet wiem mniej niż wy. Nie mam pojęcia skąd wziął się w Piekle ani jak to się stało, że zniknął.

Cam nic z tego nie rozumiał. Chłopak zdecydowanie coś wiedział. Sam fakt, że w ogóle znał Theo już coś znaczył. Ta sytuacja nie miała ani grama sensu, chyba, że facet po prostu zmyślał. Ale jaki mógłby mieć w tym cel?

- Skąd znasz Theo? – Zza pleców Cam'a dobiegł głos Sky'a. Wszyscy zawtórowali mu pomrukami zgody. Cała szóstka stała w korytarzu, przysłuchując się rozmowie i gromiąc Muriel'a spojrzeniami.

Chłopak uwolnił rękę z uścisku Cam'a i założył ręce na piersi.

- Nie powiedziałbym, że go znam. To mocne słowo.

Wszyscy sapnęli z frustracji.

- Skąd wiesz o jego istnieniu? – zapytał Heaven, tonem ociekającym sarkazmem.

- Cóż – Muriel zmrużył oczy – muszę się najpierw zastanowić czy jest w ogóle sens cokolwiek wam mówić, skoro to właśnie wy go zgubiliście. Jesteście tak dobrzy w niszczeniu wszystkiego, czego się dotkniecie, że chyba sobie daruję – skończył, po czym odwrócił się na pięcie.

- Proszę! Theo to mój przyjaciel! – Wszyscy drgnęli zaskoczeni, kiedy Caell wyrwał się do przodu i złapał Muriel'a za rękaw płaszcza. Anioł nie wyrwał się mu, ale też nie odwrócił się w jego stronę. – Jeśli coś wiesz, proszę...

Atmosfera natychmiast zgęstniała od wiszącego w niej napięcia. Wreszcie jednak Muriel obrócił odrobinę głowę i spojrzał na Caell'a.

- Rhahar Engelbaer. Jeśli on coś wam powie, to jego sprawa. Ja nie chcę, nie mogę i nie mam czasu. Muszę... - Dotknął dłonią wisiorka na szyi. – Theos Marigold zniknął. Na bogów, to może oznaczać tylko kłopoty. Mam sprawy do załatwienia – oznajmił, po czym w końcu wyrwał się Caell'owi i ruszył korytarzem. Zanim zniknął za zakrętem dodał jeszcze: - Podziękujcie Lucyferowi za wkopanie nas w to bagno, bo musiał ożenić się nie z tym, z kim trzeba!

- Huh?! – Wszyscy poza Cam'em i Jessie'm krzyknęli z zaskoczeniem.

- A co ma do tego, do Diabła, mój ojciec? – odezwał się Sky.

- On coś pieprzy bez sensu – stwierdził Heaven.

- Ale dał nam nazwisko... - odezwał się cicho Caell. – Powiedział, że nie może nam czegoś powiedzieć...

- Powiedział też, że nie chce i nie ma czasu – przypomniał mu Noah. – Koleś mnie wkurza. Kto to w ogóle jest?

Na to pytanie Sky, Heaven i Kuba westchnęli równocześnie.

Bezgrzeszni (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz