XXXV - Prostszy plan

403 25 34
                                    

Włamanie się do NASA nie było najprostszą sprawą. Kradzież statku kosmicznego, który byłby w stanie zabrać Cam'a poza Drogę Mleczną była... właściwie może trochę łatwiejsza? Nie sądził, żeby statki same w sobie były jakoś szczególnie zabezpieczone przed kradzieżą, biorąc pod uwagę, że raczej niewielu złodziei można było znaleźć... na Księżycu.

Tak, największym problemem było dostanie się na „parking", na którym NASA trzymała swoje statki, ponieważ nie znajdował się on na Ziemi. Bo czemu miałby? Oczywiście, że łatwiej było przezwyciężyć siłę przyciągania małego Księżyca niż Ziemi, więc znacznie bardziej opłacalnie było zaczynać podróże kosmiczne stamtąd.

Na Księżyc można się było dostać na kilka sposobów, ale oczywiście większość nie była dla Cam'a możliwa. Pierwszy, oczywisty sposób, czyli podlecenie tam statkiem kosmicznym... no jakby mijało się z celem, skoro to właśnie statku potrzebował. Najbardziej realną opcją pozostawało skorzystanie ze sposobu NASA, ale do tego trzeba było najpierw tam się dostać. Cam miał trzy pomysły jak to zrobić. Jeden grzeczny, drugi chamski, trzeci... niegrzeczny? Nie no, nie był Jessie'm czy Noah, żeby próbować poderwać jakiegoś pracownika czy pracowniczkę. Chamsko też się nie chciał zachować, tak więc postanowił najpierw skorzystać ze swojego pierwszego pomysłu, a dokładniej swojego przywileju dziewiętnastolatka, który złożył papiery na studia z inżynierii kosmicznej i któremu z tego względu przysługiwała przepustka uprawniająca go do pozwiedzania bardziej turystycznych części siedziby NASA.

Nerwy kazały mu upewnić się jeszcze raz, że jego przepustka wciąż była ważna, więc wyciągnął telefon z kieszeni i wyświetlił ją. Sprawdził datę. Wszystko się zgadzało. Przy okazji zobaczył wiadomość od Noah. Napisał chłopakowi wcześniej, żeby dał mu znać, kiedy uda mu się spełnić jego prośbę odnośnie tego, żeby jego dusza nie pojawiła się po śmierci w Sądzie Ostatecznym, tylko została na miejscu przy ciele. Anioł właśnie odpisał:

„Na niepokalane poczęcie Lucyfera, Ronnie, to nie jest takie proste! Nie wiem nawet czy da się tak zrobić i nie jestem taki dobry w manipulowaniu Kodem, jak Kuba! Nie możesz po prostu chwilę zaczekać, żebyśmy mogli powiedzieć o twoim pomyśle Evenowi i reszcie?? To byłaby znacznie prostsza opcja!"

Noah chyba wymyślał coraz dziwniejsze przekleństwa, czym bardziej był wkurzony lub zestresowany. W każdym razie, nie miał racji. Powiedzenie władcom świata o zamiarach Cam'a było fatalnym pomysłem, z tego samego powodu, co jeszcze prostsze, zdawałoby się, rozwiązanie. Cameron mógłby po prostu się zabić, tu i teraz. Jako duch nie miałby najmniejszego problemu włamać się, gdzie tylko by zechciał. Problemem w tym pomyśle był jednak Sąd Ostateczny, który musiałby najpierw przejść po śmierci. Nie chodziło nawet o czekanie i robotę papierkową, którą musiałby załatwić, tylko właśnie o to, że Even i reszta, jak określił ich Noah, dowiedzieliby się o jego śmierci i trafieniu do Sądu, a więc i o jego planach, i na pewno nie pozwoliliby mu po prostu bez zastanowienia polecieć samemu statkiem w kosmos. Cam miał już jednak dość bezczynności i postanowił nie pozwolić nikomu powstrzymać go albo spowolnić. Nie mógł zaakceptować żadnej minuty cierpienia Theo, której mógł zapobiec. Musiał coś zrobić TERAZ.

Wysiadł z autonomicznego samochodu komunikacji publicznej, który zawiózł go najbliżej siedziby NASA, jak się dało. Odpisał jeszcze Noah krótkie „Liczę na ciebie", bo naprawdę wierzył w umiejętności chłopaka, a potem przełknął ślinę i podniósł wzrok na niesamowity widok przed sobą.

Już raz skorzystał ze swojej przepustki przyszłego studenta i odwiedził siedzibę. Widok wciąż jednak robił na nim wrażenie. Nie mógł nie robić. To było po prostu aż surrealistyczne. Jako Nowojorczyk widział na co dzień budynki wznoszące się ponad chmury, ale ta jedyna w swoim rodzaju konstrukcja znajdująca się właśnie na terenie NASA po prostu przekraczała granice zdrowego rozsądku.

Bezgrzeszni (boyxboy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz