Cameron całkowicie zatracił się w pocałunku. Nigdy nie wyobrażał sobie podobnej sytuacji, nigdy nie pozwolił sobie zastanowić się jakby to było, gdyby Jessie zaplótł ręce wokół jego szyi, przyciągnął go do siebie i dotknął ustami jego ust. Nie śmiałby. Nawet gdyby pozwoliłby sobie na podobne fantazje odnośnie innych chłopaków, nie miałby czelności marzyć o pocałowaniu Jessie'go. Przyjaciel był dla niego nieosiągalny i Cam nie pomyślałby nigdy, że to mogłoby się kiedykolwiek zmienić.
Tylko, że to już się zmieniło. Jessie właśnie zaciskał zęby na jego wardze, palce we włosach. Jego gorący oddech drażnił zakończenia nerwowe w ustach Cam'a.
Był przyzwyczajony czuć zwinne, silne ciało chłopaka nad sobą, dociskające go do materaca w sali treningowej. Teraz miał go pod sobą, jeszcze bliżej niż zwykle, łagodnego i rozluźnionego jak nigdy.
Był oszołomiony, miał wrażenie, że jednocześnie rozpływa się pod jego dotykiem i zastyga w napięciu, musi przestać, bo to za dużo i potrzebuje więcej. Już miał ulec swoim emocjom, przejąć trochę więcej kontroli i przekształcić ten delikatny i słodki pocałunek w coś mniej ostrożnego, mniej grzecznego, kiedy drzwi pokoju otworzyły się z hukiem.
Odruchowo odskoczył od Jessie'go, choć pewnie nikt tutaj nie zdziwiłby się, gdyby zobaczył ich w tej sytuacji.
Spodziewał się napotkać spojrzenie Caell'a, zirytowanego faktem, że zamiast odpoczywać po niedawnej operacji, chłopcy postanowili zająć się czymś innym. W drzwiach stanęła jednak trójka ludzi i żadna z osób nie miała różowych włosów.
Even poświęcił ocenie ich dość jednoznacznej pozy ułamek sekundy, po czym odezwał się poważnym tonem.
- Nie wracacie na Ziemię.
Cam zamrugał, popatrzył na równie zdezorientowanego Jessie'go. Powinien się cieszyć? Czy martwić zdrowiem przyjaciela?
- Dlaczego? – trzeźwo odezwał się Jessie. Dotknął opatrunku na szyi palcami. – Wolno mi?
Even podszedł do łóżka szybkim krokiem i podał coś chłopakowi. Jessie obejrzał przedmiot, posłał Even'owi zaskoczone spojrzenie, po czym... uśmiechnął się. I założył na twarz maskę.
- To wystarczy? – Cam poczuł falę ulgi i ekscytacji. Jessie nie będzie musiał się stąd wynieść? Nie zostawi go samego? Wystarczy zakrywająca usta i nos maseczka tlenowa?
Even nie wyglądał jednak, jakby dzielił ich entuzjazm.
- Takie rozwiązanie nie jest nawet bliskie ideału, ale... nie mamy wyjścia. Nie wypuszczę was teraz na górę – powiedział ze śmiertelnie poważną miną. – Szczególnie, że jesteście z Nowego Yorku.
Dopiero wtedy Cam zwrócił uwagę na pozostałe dwie osoby w pokoju. Zaaferowany własnym zawstydzeniem przez bycie nakrytym, a potem niespodziewanymi wieściami, kompletnie zignorował Noah i Ari'ego, którzy pojawili się w pokoju razem z Even'em. Teraz spojrzał na nich z zaskoczeniem.
- Co się stało? – spytał Jessie. Dobre pytanie. Chłopcy wyglądali, jakby wytarzali się we krwi i jakiejś czarnej mazi. – Atak demonów?
Ari pokiwał energicznie głową. Trudno było ocenić czy jego szeroko otwarte oczy wyrażały zagubienie czy najprostsze w świecie przerażenie. Noah wyglądał na bardziej opanowanego, ale jego nerwowość zdradzało rozbiegane spojrzenie. Przytaknął.
- Tak, demony. Zaatakowały. Wezwaliśmy pomoc, ale nawet z setką Strażników nie daliśmy rady uratować wszystkich – mówił szybciej i bardziej chaotycznie niż zwykle. – Bez przerwy ich przybywało. Ludzie nie mieli pojęcia, co się dzieje. Niektórzy myśleli, że to jakaś atrakcja i nie chcieli uciekać chociaż im kazaliśmy. Wybicie wszystkich zajęło nam prawie godzinę. Parę Strażników zginęło. Ludzi... o wiele, wiele więcej...

CZYTASZ
Bezgrzeszni (boyxboy)
FantasyKto wierzyłby w zaświaty i wieczne życie po śmierci, kiedy medycyna lepiej poradziła sobie z ludzkim strachem przed końcem niż jakakolwiek religia kiedykolwiek? Najwyraźniej ktoś jednak wierzył, co dla Camerona nie oznaczało nic dobrego. Pewnego dni...